Rozdział Dwudziesty
Według Ashley:
Nie wiem co powiedzieć. Zamurowało mnie. Justin wyjechał. Tak bez słowa. Nie mogę w to uwierzyć.
Chciałam przytulić się do niego z samego rana, ale nie czując go obok siebie zaczęłam się wiercić szukając go na oślep i zauważyłam, że... go nie ma. Zerwałam się gwałtownie z łóżka rozglądając się po pokoju. Wbiegłam do łazienki, salonu, kuchni. NIGDZIE go nie było. Na blacie w kuchni leżała kartka z napisem "Przepraszam, zniszczyłem Ci życie - Justin". O co mu do cholery jasnej chodziło ? Zniszczył mi życie ? Czym niby ? Ciążą ? O to mu chodziło ?
Wykręciłam szybko jego numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po chwili odezwała się sekretarka.
-Justin, proszę Cię, odezwij się. Nie wiem o co chodzi. Proszę Cię - nagrałam się ze smutkiem w głosie. Nagle z telewizora buchnęło "Samochód Justina Biebera był widziany dzisiaj w nocy pod domem jego byłej dziewczyny Seleny Gomez". Telefon wypadł mi z ręki i roztrzaskał się z hukiem na podłodze. Czułam jak przepełniają mnie wszystkie uczucia, ale na końcu zawładnęła mną złość. Zaczęłam rozpaczliwie chodzić po domu. Podeszłam do ściany i uderzyłam w nią mocno ręką. Poczułam straszny ból. Tak jakby mi ktoś złamał serce, a potem rękę. Upadłam na podłogę z płaczem. Nie chciałam już żyć. W ogóle.
Siedziałam jak idiotka w pokoju patrząc przed siebie. Wyobrażałam sobie ją w objęciach Justina. Jego całującego jej szyję. Nagle ze wszystkich okrutnych myśli wyrwał mnie dźwięk telefonu domowego. "Oby to nie był Justin" błagałam w duchu chociaż dobrze wiedziałam, że za nim tęsknię. Wytarłam nos i podniosłam słuchawkę.
-H-halo ? - wymamrotałam nadal płacząc.
-Ashley ? - usłyszałam znajomy głos Pattie.
-Dzień dobry Pattie - szybko ogarnęłam głos, żeby nie usłyszała, że jestem w złym stanie.
-Nie udawaj kochanie - powiedziała se smutkiem w głosie - Widziałam wiadomości.
-T-tak ? - nie zdając sobie z tego sprawy znowu wybuchnęłam płaczem.
-Nawet nie wiesz jak jestem na niego wściekła - odezwała się ze złością w głosie - Co w niego wstąpiło ?
-Nie wiem Pattie - tysięczna łza spłynęła po moim policzku - A rozmawiałaś z nim ostatnio ?
-Nie... Nie miałam z nim żadnego kontaktu, a coś się stało ?
-Bo ja... Jestem w ciąży - wybuchnęłam znowu płaczem na myśl o tym wszystkim.
-To, ja... Nie wiem co powiedzieć w takiej sytuacji - zatkało ją - Poczekaj Ashley, bo Kenny do mnie dzwoni, zaraz wracam - zawiesiła rozmowę. Czekałam chwilę, bo miałam nadzieję, że chodzi o Justina. Nie myliłam się...
-Ashley - wychrypiała zapłakanym głosem - Justin miał wypadek - dodała po chwili. Oparłam się o ścianę i powoli się na niej osunęłam. Przyłożyłam ponownie słuchawkę do ucha.
-Przyjedź po mnie - powiedziałam krótko.
Pół godziny późnej pod mój dom zajechał Kenny. Powiedział mi tylko, że Pattie pojechała najszybciej jak się dało z dziećmi do szpitala, a jemu kazała po mnie przyjechać.
-Co się właściwie stało ? - zapytałam surowo.
-Nie wiem, podobno rozbił się samochodem - odezwał się smutno Kenny. Na te słowa serce mocniej mi zabiło. W głębi siebie nadal miałam nadzieję, że nic mu się nie stało.
Dojechaliśmy do szpitala. Nie zwracając na nikogo uwagi wybiegłam z samochodu jak najszybciej mogłam. Przecisnęłam się przez bandę reporterów, którzy widząc mnie zaczęli robić mi zdjęcia i za wszelką cenę chcieli coś ode mnie wyciągnąć. Ignorując ich wbiegłam do szpitala.
-Justin Bieber, leży tutaj Justin Bieber, przywieźli go z wypadku samochodowego - wydyszałam podbiegając do recepcji.
-Jest teraz operowany, ale jego rodzina już czeka przed salą, a pani... - spojrzała na mnie pytająco.
-Ashley Natalie Crow, jestem jego dziewczyną - przygryzłam niepewnie wargę myśląc "pewnie już nie długo".
-Dobrze, proszę za mną, zaprowadzę panią przed salę - ruszyła korytarzem, a ja za nią. W końcu doszłyśmy do końca korytarza gdzie siedziała Pattie z Jaxonem i Jazzy. Podeszła do mnie i bez słowa przytuliła jak matka. Była taka kochana. Tym gestem wyraziła wszystko co czuła, całe swoje współczucie, smutek i żal.
-Co z nim ? - wydusiłam z siebie.
-Nie wiem, pielęgniarka nie udzieliła nam żadnych informacji, a ja przyjechałam jak już był na sali - złapała moją rękę - Jak się czujesz ?
-Nie wiem - uniknęłam jej spojrzenia - Nie wiem, jestem wściekła za noc, ale z drugiej strony, gdzieś w głębi siebie liczę na to, że nic poważnego mu się nie stało.
Usiadłam na krześle obok rodzeństwa Justina, które zasnęło w oczekiwaniach na brata. Emocje targały mną na prawo i lewo. Złość mieszała się ze smutkiem i rozpaczą. Pod wpływem tych wszystkich uczuć zasnęłam oparta o ścianę.
Obudził mnie trzask drzwiami i zrywająca się z krzesła Pattie. Dopiero po chwili zorientowałam się co się dzieje. Wstałam jak poparzona z krzesła i spojrzałam na łóżko, które wywieźli lekarze z sali operacyjnej. Leżał na nim Justin. Nie poznałam go prawie, wyglądał okropnie. Całą twarz miał posiniaczoną lub w rozcięciach. Nogę miał w gipsie, a na ręce widniało wielkie rozcięcie zajmujące jej znaczną większość.
-Co z nim ? - zapytała Pattie lekarza.
-Jego stan jest już stabilny, niedługo powinien się wybudzać. Udało nam się uratować jego nogę, ręka została przecięta przez szybę, ale jest jak widać zszyta - uspokoił ją.
-Doktorze czy ja - podeszłam do niego w ostatniej chwili - Mogłabym zobaczyć jego rzeczy, a potem do niego przyjść ?
-Wszystkie ubrania i jakiekolwiek rzeczy, które miał przy sobie pan Bieber są w szafce przy jego łóżku, może pani do niego iść - wskazał salę.
Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=4oScRBsOV6I
Powoli otworzyłam drzwi. Niepewnym ruchem zrobiłam kilka kroków w stronę łóżka. Stanęłam dokładnie na wysokości jego rąk i złapałam jedną z nich. Nim się obejrzałam zaczęłam płakać. Dlatego, że wszystko się zawaliło. Napierała na mnie niepewność co do jego wierności i smutek z powodu wypadku. Wyjęłam z szafy jego bluzę, którą miał na sobie i przykryłam się nią. Poczułam jego zapach i wróciły do mnie myśli o jego nocy. Jak ja spędził i z kim. Usiadłam na krześle i dalej roztrzęsiona patrzyłam na jego dłonie, ramiona, szyję, twarz. Oparłam twarz o kolana i zaczęłam płakać.
-Ashley ? - usłyszałam nagle, ochrypiały, smutny, słaby głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że się obudził.
-Tak - spuściłam głowę nie wiedząc jak mam zareagować.
-Czemu tu jesteś ? - wpatrywał się w sufit - Myślałem, że mnie już nienawidzisz.
-Bo nie wiem co dokładnie zrobiłeś i... coś mnie ciągnęło, żeby tu przyjechać - przełknęłam głośno ślinę.
-Powinnaś mnie teraz nienawidzić, ale ja przepraszam - po jego twarzy spłynęła łza i zniknęła na prześcieradle. Małe kryształowe łezki spłynęły po mojej skórze, bo wiedziałam o co chodzi.
-Zrobiliście to ? - z trudem z siebie wykrztusiłam.
-Nie, znaczy... zatrzymaliśmy się na tym, że zdjęła mi koszulkę, ale zrozum. Nie mógłbym Ci tego zrobić. Natychmiast wyszedłem od niej i wróciłem do domu, ale nie mogłem znieść myśli, że bym Cię zdradził dlatego wyjechałem.
-Justin - nie wiedziałam jakie uczucie mną targało, chyba były wszystkie - Czemu ? Co ja takiego zrobiłam ?
-Nie wiem, nie mogłem spać i wyszedłem. Przejechałem obok domu Sel i zatrzymałem się tam, żeby pogadać, żeby przestała mówić o mnie bzdury i... Sama wiesz co dalej się stało - kolejna łza spłynęła na prześcieradło - Jesteś w stanie... Mi wybaczyć ?
-Nie wiem Justin, ale... Chyba tak, nie wiem - wstałam.
-Masz moją bluzę ? - spojrzał na mnie, w jego oczach zobaczyłam nadzieję.
-Tak - pogładziłam ręką jego policzek, zjechałam po szyi i ramionach - Wiesz czego tylko nie mogę znieść ? Tego, że Cię całowała, dotykała. Myślałam, że jesteś mój, na zawsze.
-Bo jestem Ash - próbował się podnieść - Nie wiem jakim cudem do tego doszło, nie chciałem tego - w końcu usiadł odkrywając swoją nagą klatkę piersiową, na której znajdowało się jeszcze więcej ran.
-Matko boska - podeszłam do niego bliżej i spojrzałam na rany - Justin coś ty zrobił.
-To nic Ashley - złapał moją rękę i złożył na niej lekki pocałunek - Wybacz mi, proszę - przysunął mnie do siebie i pocałował. Nie mogłam się oderwać, uległam mu jak tania dziwka, która robi to z facetem, którego za grosz nie zna. Nie chciałam, żeby tak się stało, musiałam być silna, ale nie potrafiłam. Złapałam jego twarz w dłonie i odwzajemniłam pocałunek.
-Justin, proszę Cię - szepnęłam mu w usta - Nie powinniśmy, ja nie powinnam, nie mogę...
-Czemu, Ashley - spojrzał mi w oczy.
-Bo myślę o tym co było w nocy - przygryzłam wargę - Nie mogę Justin.
-Ale Ash - z rozpaczą chwycił moją rękę - Ja Cię kocham, nad życie, nie mogę bez Ciebie żyć...
-Nie mogę Justin... - wybiegłam z sali.
Według Justina:
Spierdoliłem wszystko co było możliwe do spierdolenia. Nie umiem bez niej żyć, ale ona teraz nie chce mnie znać. Jak mogłem to zrobić, co mnie kurwa jebana jego mać podkusiło ? Nie wiem co mam zrobić, żeby do mnie wróciła. Nie powiedziała co prawda, że odchodzi, ale nadal czuję się jak dupek, którego zostawiła najdroższa mu osoba. Czuję się potwornie.
*miesiąc później*
Spakowałem wszystkie rzeczy do torby i wstałem z łóżka. Wziąłem kulę, która leżała obok i skierowałem się do wyjścia. Przed budynkiem stało pełno Belieberek z kartkami "welcome back Justin" itp. Nie umiałem się uśmiechnąć. Brakowało mi tam jednej dziewczyny, takiej szatynki z zielonymi oczami, w ciąży. Nie było jej tam. Otworzyłem drzwi samochodu, którym przyjechał po mnie Scooter. Pojechaliśmy od razu pod arenę, na której miałem dać koncert. Poszedłem do szatni i ubrałem się w biały garnitur jak zawsze.
-Justin - zza drzwi wychylił się Alfredo.
-Kurwa, stary przebieram się - syknąłem.
-Wiem, sorki, ale to nie może czekać - rozejrzał się i wszedł do garderoby.
-No co jest, szybko, zaraz muszę iść na scenę - jęknąłem.
-Słuchaj, Ashley tu jest... - zamurowało mnie.
Wleciałem na metalowych skrzydłach na scenę słuchając krzyków wszystkich fanek. Maszyna postawiła mnie na ziemi, na końcu wybiegu gdzie stał mikrofon specjalnie, żebym mógł się oprzeć ze względu na złamaną nogę. Zaczęły ze mną śpiewać "All Around The World", a ja zacząłem rozglądać się za Ashley nadal śpiewając. Udając, że próbuję tańczyć odwróciłem się z mikrofonem do tyłu patrząc czy Ashley nie stoi przy kulisach. Wtedy ją zobaczyłem. Stała trzymając się za brzuch, widać już było, że jest w ciąży. Nie dałem po sobie poznać, że ją widzę. Cieszyłem się, że tu jest.
Na całej arenie rozbrzmiał wstęp do "One Less Lonely Girl" dziewczyny zaczęły piszczeć. Każda z chciała zostać moją OLLG, ale ja musiałem coś zrobić.
-Chcę Was przeprosić, ale dzisiaj żadna z Was nie może zostać moją OLLG - dziewczyny spojrzały po sobie zdziwione - Jest tu jedna dziewczyna, którą bardzo zraniłem, ale kocham ją tak bardzo i nie chcę jej stracić - mówiłem idąc w stronę Ashley - Ashley, zostaniesz moją One Less Lonely Girl ?
Chłopcy złapali Ash za ręce i wciągnęli na scenę. Nie chciałem, żeby siedziała na tronie, wziąłem fioletowe krzesło i postawiłem obok siebie. Złapałem jej rękę i pomogłem usiąść na krześle. Zacząłem dla niej śpiewać przytulając ją do siebie. Po jej poliku spłynęła łza.
-Ash, wybacz mi proszę - złapałem ją za rękę gdy muzyka ucichła - Kocham Cię.
Patrzyła na mnie wciąż nie wiedząc co powiedzieć. Klęknąłem przed nią łapiąc jej dłoń.
-Ashley Natalie Crow - powiedziałem do mikrofonu patrząc jej w oczy - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie ?
-Ja - zakryła twarz ręką, a Belieberki zaczęły krzyczeć "powiedz tak, powiedz tak" - ja, t-tak...
_________________________________________________________________________________
No to tak, smutny i wesoły rozdział :)
Mam nadzieję, że się podobało :)
Słuchajcie, bo niewiele osób wie, ale mamy na Twitterze i asku Ashley i Justina
TWITTER:
Ashley - @AshCrowTY
Justin - @Biebeer_PL
ASK:
Ashley - @AshleyCrowTY
Justin - @Biebeer_PL
@fuckingch4nel
piątek, 28 czerwca 2013
czwartek, 20 czerwca 2013
Rozdział Dziewiętnasty
Według Ashley:
Kurwa i co teraz ? Spojrzałam jeszcze raz. Jak to możliwe. No niby się cieszę, ale... Jak to jest możliwe ? Jak ja mam mu to powiedzieć ? Spojrzałam po raz dziesiąty chyba na test. Dwie kreski. Przeniosłam wzrok na pudełko. "Dwie kreski - ciąża" widniało na kartoniku. No jak ? Ja się pytam - jak to do kurwy nędzy możliwe ? Westchnęłam głęboko próbując się uspokoić. Położyłam test na umywalce i przemyłam twarz zimną wodą. Zerknęłam jeszcze na chwilę w lustro po czym wyszłam z łazienki. Justin pojechał dwie godziny wcześniej do studia nagrać coś i miał wrócić niedługo. Stanęłam przed oknem. A jeśli tym razem też poronię ? Wtedy już nie wytrzymam. Z myśli wyrwał mnie dzwonek telefonu. Złapałam urządzenie i odebrałam.
-Halo ?
-Hej skarbie, wszystko okej ? - usłyszałam Justina.
-Eee, tam - powiedziałam niepewnie - Kiedy będziesz ?
-Właśnie wychodzimy ze Scooterem z budynku. Coś się stało ?
-Nie, czemu ?
-No, nie wiem, masz taki głos dziwny. Jakby coś się stało.
-Nie, nic się nie stało. Do zobaczenia w domu.
Czekałam chwilę siedząc na murku przed domem. Bawiłam się niecierpliwie palcami, trąc je, wyginając w różne strony. Jak miałam mu to niby powiedzieć ? "Kochanie będziemy mieć dziecko, teraz mnie nie wkurwiaj chyba, że chcesz mieć tu morze czerwone". No jak... Przecież jak usłyszy, że znowu to on tego już nie wytrzyma. Teraz wziął się za nową płytę to tym bardziej. To nie ma sensu, ale chyba muszę poczekać na jego reakcję. Siedziałam tak patrząc przed siebie gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu.
-Ashley ? Jesteś tu ? - krzyknął Justin.
-Tak, cześć - wstałam - Jak nagranie ?
-Dobrze, co prawda muszę tam częściej jeździć, ale jest okej. Coś się stało ? - spojrzał na moją zmieszaną minę.
-Ja, muszę Ci coś powiedzieć - spojrzałam w dół, najpierw na nogi potem na brzuch.
-Co się dzieje ? - złapał moją brodę i podniósł do góry.
-Ja, jestem w.... ciąży Justin. Jestem w ciąży - spojrzałam na niego. Przez chwilę widziałam, że nie wie co się dzieje co było po części zabawne, a potem zobaczyłam jak jego kąciki ust się unoszą.
-To wspaniale Ash - wziął mnie na ręce i pocałował mocno.
-Cieszysz się ? - w moich oczach pojawiła się radość.
-Bardzo, Ashley !
-A nie boisz się tych idiotów, którzy będą mówić "Nieślubne dziecko Biebera", "Przeleciał ją, zrobił dziecko i sie ulotni" i tak dalej ?
-Czemu ? Tylko mi zazdroszczą takiej rodziny. Kocham Cię - spojrzał na mój brzuch - Ciebie też.
-Ja WAS też - uśmiechnęłam się wiedząc, że jest szczęśliwy. Złapał moją dłoń po czym zrobił zdjęcie brzucha i umieścił na instagramie i twitterze z opisem "Więc będziemy mieli z Ashley nowego członka rodziny #happy".
-Już im to mówisz ? - zdziwiłam się.
-A czemu nie ? Nie chcesz ? Mogę usunąć.
-Nie, nie zostaw - uśmiechnęłam się.
-Jejku, jak się cieszę - cały czas się uśmiechał siadając na kanapie.
-Też się cieszę - położyłam mu głowę na ramieniu. Przytulił mnie i pogłaskał po brzuchu.
-A zastanawiałaś się jak nazwiemy naszego skarba ?
-Mam imię dla chłopca. Może dziwne, ale...
-No mów.
-Austin, od połączenia naszych imion. "A" od mojego imienia i "ustin" od Twojego.
-Ładnie i... jejku, piękne - zatkało go. Pocałował mnie w czoło cały czas głaszcząc brzuch. Złapał za pilot i włączył pierwszy lepszy kanał.
-Wiadomość z ostatniej chwili - odezwał się telewizor.
-Nooo, zobaczmy czy gadają już o nas w wiadomościach - zaśmiał się Justin.
-Otóż wokalista Justin Bieber własnie oznajmił swoim fanom, że zostanie - tu na chwilę przerwała - ojcem.
-Oni są niemożliwi ! - wytrzeszczyłam oczy.
-Bardzo gratulujemy i pokazujemy zdjęcie, które wstawił na portal "Instagram" - na ekranie pojawiło się zdjęcie.
-Dobrzy są - uznał Justin.
-No, dwie minuty i wszystko jest w wiadomościach. Nie wierzę - westchnęłam.
-Hahaha, a Belieberki się pytają czy to prawda - zaśmiał się patrząc w telefon. Wyrwałam mu go z ręki i wystukałam "Tak, na prawdę jestem w ciąży - Ashley" wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Zrobiłam zdjęcie jak trzymam test i kliknęłam "tweetnij".
-Coś ty robiła z moim telefonem w łazience ? - zapytał ze zdziwieniem.
-Zdjęcie, żeby uwierzyły - zaśmiałam się i podałam mu telefon.
-No, okeeej - spojrzał na tweeta.
-Koniec pytań.
Według Justina:
Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=yBatuRGZAmA
Znowu w ciąży. Tak się cieszę. Nie spodziewałem się tego zupełnie. Tak ją kocham, a teraz dojdzie kolejna cząstka jej, którą będę równie kochał. Będę najszczęśliwszą osobą na świecie. Mam Ashley, a za 9 miesięcy cząstkę jej, coś więcej niż ją. Czy da się być aż tak zajebiście szczęśliwym ? Nie wierzę, że tak będzie. Nie mogę uwierzyć.
-Jesteś szczęśliwy ? - spojrzała na mnie niepewnie.
-Czy jestem szczęśliwy ? Powiem tak: mając Ciebie jestem najszczęśliwszym facetem na Ziemi, a teraz będę miał coś co będzie Tobą i mną w jednym, coś, a raczej kogoś kto będzie mi przypominał Ciebie. Nie wiem jaki będę skoro mając Ciebie jestem najszczęśliwszy. Nie ma takiego szczęścia. Nie umiem go opisać, bo ty jesteś kimś najwspanialszym, a to dziecko to będzie... Nie mam na to słów - trzymałem ją za rękę. W jej oczach pojawiły się małe łzy. Chciałem mówić więcej, ale nie miałem słów.
-Ja - po jej policzku spłynęła łza - Nie wiem, co...
-Nie ważne - wytarłem kroplę - Ważne, że wiesz.
-Kocham Cię - przytuliła się. Pogłaskałem jej brzuch.
-Ja Was też, kocham Was, najmocniej na świecie, mocniej się już nie da.
_________________________________________________________________________________
Wczoraj były moje urodziny, ale jesteście chujowi i gówno z tego wyszło. Kocham Was też.
Żal, nic, gówno
@fuckingch4nel
Według Ashley:
Kurwa i co teraz ? Spojrzałam jeszcze raz. Jak to możliwe. No niby się cieszę, ale... Jak to jest możliwe ? Jak ja mam mu to powiedzieć ? Spojrzałam po raz dziesiąty chyba na test. Dwie kreski. Przeniosłam wzrok na pudełko. "Dwie kreski - ciąża" widniało na kartoniku. No jak ? Ja się pytam - jak to do kurwy nędzy możliwe ? Westchnęłam głęboko próbując się uspokoić. Położyłam test na umywalce i przemyłam twarz zimną wodą. Zerknęłam jeszcze na chwilę w lustro po czym wyszłam z łazienki. Justin pojechał dwie godziny wcześniej do studia nagrać coś i miał wrócić niedługo. Stanęłam przed oknem. A jeśli tym razem też poronię ? Wtedy już nie wytrzymam. Z myśli wyrwał mnie dzwonek telefonu. Złapałam urządzenie i odebrałam.
-Halo ?
-Hej skarbie, wszystko okej ? - usłyszałam Justina.
-Eee, tam - powiedziałam niepewnie - Kiedy będziesz ?
-Właśnie wychodzimy ze Scooterem z budynku. Coś się stało ?
-Nie, czemu ?
-No, nie wiem, masz taki głos dziwny. Jakby coś się stało.
-Nie, nic się nie stało. Do zobaczenia w domu.
Czekałam chwilę siedząc na murku przed domem. Bawiłam się niecierpliwie palcami, trąc je, wyginając w różne strony. Jak miałam mu to niby powiedzieć ? "Kochanie będziemy mieć dziecko, teraz mnie nie wkurwiaj chyba, że chcesz mieć tu morze czerwone". No jak... Przecież jak usłyszy, że znowu to on tego już nie wytrzyma. Teraz wziął się za nową płytę to tym bardziej. To nie ma sensu, ale chyba muszę poczekać na jego reakcję. Siedziałam tak patrząc przed siebie gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu.
-Ashley ? Jesteś tu ? - krzyknął Justin.
-Tak, cześć - wstałam - Jak nagranie ?
-Dobrze, co prawda muszę tam częściej jeździć, ale jest okej. Coś się stało ? - spojrzał na moją zmieszaną minę.
-Ja, muszę Ci coś powiedzieć - spojrzałam w dół, najpierw na nogi potem na brzuch.
-Co się dzieje ? - złapał moją brodę i podniósł do góry.
-Ja, jestem w.... ciąży Justin. Jestem w ciąży - spojrzałam na niego. Przez chwilę widziałam, że nie wie co się dzieje co było po części zabawne, a potem zobaczyłam jak jego kąciki ust się unoszą.
-To wspaniale Ash - wziął mnie na ręce i pocałował mocno.
-Cieszysz się ? - w moich oczach pojawiła się radość.
-Bardzo, Ashley !
-A nie boisz się tych idiotów, którzy będą mówić "Nieślubne dziecko Biebera", "Przeleciał ją, zrobił dziecko i sie ulotni" i tak dalej ?
-Czemu ? Tylko mi zazdroszczą takiej rodziny. Kocham Cię - spojrzał na mój brzuch - Ciebie też.
-Ja WAS też - uśmiechnęłam się wiedząc, że jest szczęśliwy. Złapał moją dłoń po czym zrobił zdjęcie brzucha i umieścił na instagramie i twitterze z opisem "Więc będziemy mieli z Ashley nowego członka rodziny #happy".
-Już im to mówisz ? - zdziwiłam się.
-A czemu nie ? Nie chcesz ? Mogę usunąć.
-Nie, nie zostaw - uśmiechnęłam się.
-Jejku, jak się cieszę - cały czas się uśmiechał siadając na kanapie.
-Też się cieszę - położyłam mu głowę na ramieniu. Przytulił mnie i pogłaskał po brzuchu.
-A zastanawiałaś się jak nazwiemy naszego skarba ?
-Mam imię dla chłopca. Może dziwne, ale...
-No mów.
-Austin, od połączenia naszych imion. "A" od mojego imienia i "ustin" od Twojego.
-Ładnie i... jejku, piękne - zatkało go. Pocałował mnie w czoło cały czas głaszcząc brzuch. Złapał za pilot i włączył pierwszy lepszy kanał.
-Wiadomość z ostatniej chwili - odezwał się telewizor.
-Nooo, zobaczmy czy gadają już o nas w wiadomościach - zaśmiał się Justin.
-Otóż wokalista Justin Bieber własnie oznajmił swoim fanom, że zostanie - tu na chwilę przerwała - ojcem.
-Oni są niemożliwi ! - wytrzeszczyłam oczy.
-Bardzo gratulujemy i pokazujemy zdjęcie, które wstawił na portal "Instagram" - na ekranie pojawiło się zdjęcie.
-Dobrzy są - uznał Justin.
-No, dwie minuty i wszystko jest w wiadomościach. Nie wierzę - westchnęłam.
-Hahaha, a Belieberki się pytają czy to prawda - zaśmiał się patrząc w telefon. Wyrwałam mu go z ręki i wystukałam "Tak, na prawdę jestem w ciąży - Ashley" wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Zrobiłam zdjęcie jak trzymam test i kliknęłam "tweetnij".
-Coś ty robiła z moim telefonem w łazience ? - zapytał ze zdziwieniem.
-Zdjęcie, żeby uwierzyły - zaśmiałam się i podałam mu telefon.
-No, okeeej - spojrzał na tweeta.
-Koniec pytań.
Według Justina:
Czytaj z muzyką: http://www.youtube.com/watch?v=yBatuRGZAmA
Znowu w ciąży. Tak się cieszę. Nie spodziewałem się tego zupełnie. Tak ją kocham, a teraz dojdzie kolejna cząstka jej, którą będę równie kochał. Będę najszczęśliwszą osobą na świecie. Mam Ashley, a za 9 miesięcy cząstkę jej, coś więcej niż ją. Czy da się być aż tak zajebiście szczęśliwym ? Nie wierzę, że tak będzie. Nie mogę uwierzyć.
-Jesteś szczęśliwy ? - spojrzała na mnie niepewnie.
-Czy jestem szczęśliwy ? Powiem tak: mając Ciebie jestem najszczęśliwszym facetem na Ziemi, a teraz będę miał coś co będzie Tobą i mną w jednym, coś, a raczej kogoś kto będzie mi przypominał Ciebie. Nie wiem jaki będę skoro mając Ciebie jestem najszczęśliwszy. Nie ma takiego szczęścia. Nie umiem go opisać, bo ty jesteś kimś najwspanialszym, a to dziecko to będzie... Nie mam na to słów - trzymałem ją za rękę. W jej oczach pojawiły się małe łzy. Chciałem mówić więcej, ale nie miałem słów.
-Ja - po jej policzku spłynęła łza - Nie wiem, co...
-Nie ważne - wytarłem kroplę - Ważne, że wiesz.
-Kocham Cię - przytuliła się. Pogłaskałem jej brzuch.
-Ja Was też, kocham Was, najmocniej na świecie, mocniej się już nie da.
_________________________________________________________________________________
Wczoraj były moje urodziny, ale jesteście chujowi i gówno z tego wyszło. Kocham Was też.
Żal, nic, gówno
poniedziałek, 17 czerwca 2013
Rozdział Osiemnasty
Według Ashley:
Znowu zamieszkałam z Justinem. Wrócilismy do siebie po przeżyciach z ostatnich dni. Nie wiem jak będzie dalej. Nie wiem czy potrafię pogodzic się z utratą dziecka o którym nawet nie wiedziałam. Nie wiem.... Nic już nie wiem. Gdyby nie Justin pewnie bym się zabiła. To, że go mam to chyba przeznaczenie. Przecież, ja bez niego bylabym nikim. Zupełnie bym sobie bez niego nie poradziła. Umarłabym, albo dalej żyła nudnie. Cieszę się, że go mam. Na prawdę. Kocham go tak mocno, kocham go jak nikogo innego. Nie wyobrażam sobie zycia bez niego. Gdy próbuje sobie wyobrazić siebie bez niego widzę... Pustkę. Zupełną pustkę, nicość. Coś czego nie ma i nie będzie. Nie chcę, żeby to tak wyglądało. Muszę dotrzymać tego co między nami jest. Muszę utrzymać nasz związek. Nie mogę dopuścic do upadku. Nie teraz, kiedy go potrzebuję.
Obudziłam się rano przytulona do Justina. Nie chciało mi się kompletnie wstawać. Było mi tak dobrze. Leżałam wtulona w mężczyznę, którego kocham, było mi ciepło, miło, dobrze. Wtuliłam się w niego bardziej czując jak przejezdża ręką po moich włosach.
-Dzień dobry skarbie - szeptnął mi w ucho. Był taki wesoły. Słyszałam to w jego głosie.
-Dzień dobry - pocałowałam jego dłoń. Przytulił mnie mocno i głęboko westchnął.
-Cieszę się, że jesteś ze mną znowu - pocałował czubek mojej głowy.
-Ja też się cieszę - zaczęłam paznokciem rysować na jego brzuchu serca. Wtuliłam się znwou w niego, czując miłość, z którą mnie dotykał, całował, z którą do mnie mówił. Czułam to.
-Kocham Cię - splótł nasze nogi pod kołdrą.
-Ja Ciebie też - rozkoszowałam się ciepłem, które od niego biło. Zamknęłam oczy.
Usiadłam na leżaku w ogrodzie. Patrzyłam przed siebie dalej myśląc o nas. O nocach, o dniach, o kłótniach, o tym, że gdy oboje siebie potrzebowaliśmy to byliśmy przy sobie.
-O czym myślisz ? - Justin objął mnie od tyłu rękoma siadając na leżaku.
-O nas - westchnęłam. Justin zacisnął ręce mocniej.
-Czemu ? Myślałem, że jest już wszystko... okej - mruknął zdziwiony. Słyszałam w jego głosie nutkę strachu.
-Bo jest właśnie. Teraz jest już idealnie. Może nie tak jakby było za dziewięć miesięcy, ale... Jest dobrze. Budzę się rano obok mężczyzny którego kocham, czuję jego zapach, dotyk pełen miłości. Jest doskonale Justin, lepiej niż sobie wyobrażałam - westchnęłam na końcu.
-Chyba nie wiem co powiedzieć.
-Nie musisz nic mówić - uśmiechnęłam się sama do siebie. Justin usiadł obok mnie i mocno przytulił.
-Kocham Cię - szepnął - Strasznie mi przykro, ale będzie dobrze. Mówię Ci jeszcze kiedyś będziemy mieli szczęśliwą rodzinę. Będziemy razem usypiać nasze dzieci, śpiewać im do snu, a potem będziemy szli na dół i przytuleni do siebie będziemy oglądali jakiś film. Będę Was zabierał na wycieczki, wszędzie. Obiecuję - pocałował moje czoło. Po moim policzku spłynęła słona łza. Czym sobie na niego zasłużyłam ? No czym..
Według Justina:
Widzę, że Ashley cierpi. Niby próbuje to ukryć, ale ja to widzę. Widzę ten ból na jej twarzy, w jej zachowaniu. To w jaki sposób na mnie patrzy, w jaki sposób mówi. Wyszła bez słowa z domu i usiadła w ogrodzie patrząc się przed siebie. Nigdy taka nie była. Nigdy, po prostu nigdy. Nie mogę tego znieść. Muszę jakoś sprawić, żeby była szczęśliwa. Tylko najgorsze jest to, że nie wiem jak.
-Wszystko okej ? - spojrzałem na nią gdy wróciłem ze sklepu. Siedziała pod kocem przed telewizorem.
-Tak - uśmiechnęła się gdy mnie zobaczyła.
-Dzisiaj wieczorem idziemy na grilla do Lila - wyjąłem po kolei wszystko co kupiłem.
-Musimy ? - jęknęła wyraźnie niezadowolona.
-Tak, musisz kiedyś stąd wyjść - powiedziałem stanowczo i włożyłem do koszyka kilka rzeczy na wyjście.
-Ugh, no okej, okej - podniosła ręce na znak przegranej.
-Cieszę się - uśmiechnąłem się. Dziewczyna wstała i poszła do łazienki, żeby się ubrać. Usłyszałem jak odkręca wodę pod prysznicem. Włożyłem kilka rzeczy do lodówki, a potem wyjąłem z szafy koc i schowałem go do koszyka. Nagle z góry usłyszałem płacz. Chciałem poczekać aż skończy, ale nie mogłem wytrzymać i wbiegłem na górę. Otworzyłem drzwi od łazienki, zobaczyłem Ashley w ręczniku siedzącą na podłodze z głową w kolanach. Kucnąłem do niej i złapałem jej twarz w dłonie i zobaczyłem opuchnięte od płaczu oczy. Przytuliłem ją mocno wycierając jej łzy z twarzy.
-Ej mi też jest ciężko, ale musisz się trzymać - smutek wylewał się na moją twarz - Jak chcesz możemy nie iść.
-Nie... Muszę być silna - wytarła łzy - Idziemy - postarała się uśmiechnąć.
-Jesteś pewna ? - spojrzałem poważnie.
-Tak - wymusiła uśmiech.
Wziąłem z blatu klucze, koszyk i otworzyłem drzwi. Ash podeszła do mnie i złapała za kosz.
-Nie, nie powinnaś dźwigać - zabrałem jej koszyk. Wyszliśmy z domu gasząc za sobą światła. Otworzyłem jej drzwi do samochodu i sam wsiadłem z drugiej strony.
Piętnaście minut później byliśmy już pod domem Lila.
-Hej stary - przywitał mnie z uśmiechem przyjaciel.
-Hej - przybiłem mu piątkę. Zza moich pleców wyszła Ash - A to jest Ashley.... Moja, emm, dziewczyna.
-Hej, jestem Lil, miło poznać kogoś o kim Justin tyle nawija - podał jej rękę, a dziewczyna się zaczerwieniła patrząc na mnie z sarkastycznym wyrzutem.
-Ashley, oh serio ? - zaśmiała się uroczo.
-Serio - wyprzedziłem Lila całując ją w policzek.
-Dobra nie będziemy tak stać, bo czekają na nas w ogrodzie - powiedział, a ja złapałem Ashley za rękę kierując się za Lilem.
Według Ashley:
Znajomi Justina to fantastyczni ludzie. Siedzieliśmy razem przy stole, jedliśmy, piliśmy, śmialiśmy się. Są wspaniali. Siedziałam wtulona w Justina słuchając wszystkich historii. Nagle Lil wstał ze swoją dziewczyną.
-Chcielibyśmy Wam coś ogłosić - złapał ją za biodra - Emilly jest w ciąży !
-Tak, chcieliśmy, żebyście wiedzieli. Jesteście najbliższymi przyjaciółmi - powiedziała Em, a ja poczułam, że coś mnie ukuło prosto w serce. Wszyscy gratulowali i się śmiali, a ja siedziałam jak zamurowana. Przez chwile Justin uśmiechał się szeroko, lecz spojrzał na mnie i od razu spoważniał. Pocałował mnie w czoło i powiedział:
-Ej, wszystko będzie dobrze, obiecuję - pogładził mój policzek. Wstałam i ruszyłam do łazienki jak poparzona. Za mną wyszła Em.
-Hej, hej Ashley. Co jest ? - stanęła przede mną.
-Nic - spuściłam głowę ukrywając smutek.
-Widzę, że coś jest - założyła ręce na piersiach.
-Bo ja... Ja niedawno poroniłam - po moim policzku spłynęła łza. Poczułam jak Emilly przyciąga mnie do siebie i przytula.
-Będzie dobrze. Mówię Ci niedługo sami nam to powiecie - próbowała mnie pocieszyć.
-Wiem, przepraszam. Nie powinnam tak reagować. Chodźmy, pewnie się martwią - wyszłam z domu.
Późnym wieczorem wstaliśmy z Justinem i pożegnaliśmy się ze wszystkimi wychodząc. Wsiadłam do samochodu zmęczona całym dniem.
-Ugh, no fajnych masz znajomych - uśmiechnęłam się.
-Cieszę się, że dobrze się bawiłaś - złapał moje kolano i lekko pogładził je kciukiem.
-Bardzo - pocałowałam go w policzek - Dziękuję.
-Nie ma za co kochanie, dla Ciebie wszystko - uśmiechnął się i odpalił samochód.
Teraz mi nie pierdolcie, że nie mam zajebistego chłopaka.
_________________________________________________________________________________
Smutny trochę i długo oczekiwany rozdział, wiem. Przepraszam Was bardzo, ale miałam zaliczanie Chemii i dzięki Waszemu wsparciu na Twitterze zdałam :) Dziękuję bardzo. Postaram się teraz częściej dodawać rozdziały, a że jest wolne to będę miała czas :) Dodam rozdział w środę, bo moje urodziny :)
Mam do Was sprawę. Otóż na tt już jedna osoba prowadzi Justina, ale rzadko wchodzi niestety i czy któreś z Was chciałoby zrobić drugi profil ? Napiszcie tu lub na tt :)
@fuckingch4nel
-Bo jest właśnie. Teraz jest już idealnie. Może nie tak jakby było za dziewięć miesięcy, ale... Jest dobrze. Budzę się rano obok mężczyzny którego kocham, czuję jego zapach, dotyk pełen miłości. Jest doskonale Justin, lepiej niż sobie wyobrażałam - westchnęłam na końcu.
-Chyba nie wiem co powiedzieć.
-Nie musisz nic mówić - uśmiechnęłam się sama do siebie. Justin usiadł obok mnie i mocno przytulił.
-Kocham Cię - szepnął - Strasznie mi przykro, ale będzie dobrze. Mówię Ci jeszcze kiedyś będziemy mieli szczęśliwą rodzinę. Będziemy razem usypiać nasze dzieci, śpiewać im do snu, a potem będziemy szli na dół i przytuleni do siebie będziemy oglądali jakiś film. Będę Was zabierał na wycieczki, wszędzie. Obiecuję - pocałował moje czoło. Po moim policzku spłynęła słona łza. Czym sobie na niego zasłużyłam ? No czym..
Według Justina:
Widzę, że Ashley cierpi. Niby próbuje to ukryć, ale ja to widzę. Widzę ten ból na jej twarzy, w jej zachowaniu. To w jaki sposób na mnie patrzy, w jaki sposób mówi. Wyszła bez słowa z domu i usiadła w ogrodzie patrząc się przed siebie. Nigdy taka nie była. Nigdy, po prostu nigdy. Nie mogę tego znieść. Muszę jakoś sprawić, żeby była szczęśliwa. Tylko najgorsze jest to, że nie wiem jak.
-Wszystko okej ? - spojrzałem na nią gdy wróciłem ze sklepu. Siedziała pod kocem przed telewizorem.
-Tak - uśmiechnęła się gdy mnie zobaczyła.
-Dzisiaj wieczorem idziemy na grilla do Lila - wyjąłem po kolei wszystko co kupiłem.
-Musimy ? - jęknęła wyraźnie niezadowolona.
-Tak, musisz kiedyś stąd wyjść - powiedziałem stanowczo i włożyłem do koszyka kilka rzeczy na wyjście.
-Ugh, no okej, okej - podniosła ręce na znak przegranej.
-Cieszę się - uśmiechnąłem się. Dziewczyna wstała i poszła do łazienki, żeby się ubrać. Usłyszałem jak odkręca wodę pod prysznicem. Włożyłem kilka rzeczy do lodówki, a potem wyjąłem z szafy koc i schowałem go do koszyka. Nagle z góry usłyszałem płacz. Chciałem poczekać aż skończy, ale nie mogłem wytrzymać i wbiegłem na górę. Otworzyłem drzwi od łazienki, zobaczyłem Ashley w ręczniku siedzącą na podłodze z głową w kolanach. Kucnąłem do niej i złapałem jej twarz w dłonie i zobaczyłem opuchnięte od płaczu oczy. Przytuliłem ją mocno wycierając jej łzy z twarzy.
-Ej mi też jest ciężko, ale musisz się trzymać - smutek wylewał się na moją twarz - Jak chcesz możemy nie iść.
-Nie... Muszę być silna - wytarła łzy - Idziemy - postarała się uśmiechnąć.
-Jesteś pewna ? - spojrzałem poważnie.
-Tak - wymusiła uśmiech.
Wziąłem z blatu klucze, koszyk i otworzyłem drzwi. Ash podeszła do mnie i złapała za kosz.
-Nie, nie powinnaś dźwigać - zabrałem jej koszyk. Wyszliśmy z domu gasząc za sobą światła. Otworzyłem jej drzwi do samochodu i sam wsiadłem z drugiej strony.
Piętnaście minut później byliśmy już pod domem Lila.
-Hej stary - przywitał mnie z uśmiechem przyjaciel.
-Hej - przybiłem mu piątkę. Zza moich pleców wyszła Ash - A to jest Ashley.... Moja, emm, dziewczyna.
-Hej, jestem Lil, miło poznać kogoś o kim Justin tyle nawija - podał jej rękę, a dziewczyna się zaczerwieniła patrząc na mnie z sarkastycznym wyrzutem.
-Ashley, oh serio ? - zaśmiała się uroczo.
-Serio - wyprzedziłem Lila całując ją w policzek.
-Dobra nie będziemy tak stać, bo czekają na nas w ogrodzie - powiedział, a ja złapałem Ashley za rękę kierując się za Lilem.
Według Ashley:
Znajomi Justina to fantastyczni ludzie. Siedzieliśmy razem przy stole, jedliśmy, piliśmy, śmialiśmy się. Są wspaniali. Siedziałam wtulona w Justina słuchając wszystkich historii. Nagle Lil wstał ze swoją dziewczyną.
-Chcielibyśmy Wam coś ogłosić - złapał ją za biodra - Emilly jest w ciąży !
-Tak, chcieliśmy, żebyście wiedzieli. Jesteście najbliższymi przyjaciółmi - powiedziała Em, a ja poczułam, że coś mnie ukuło prosto w serce. Wszyscy gratulowali i się śmiali, a ja siedziałam jak zamurowana. Przez chwile Justin uśmiechał się szeroko, lecz spojrzał na mnie i od razu spoważniał. Pocałował mnie w czoło i powiedział:
-Ej, wszystko będzie dobrze, obiecuję - pogładził mój policzek. Wstałam i ruszyłam do łazienki jak poparzona. Za mną wyszła Em.
-Hej, hej Ashley. Co jest ? - stanęła przede mną.
-Nic - spuściłam głowę ukrywając smutek.
-Widzę, że coś jest - założyła ręce na piersiach.
-Bo ja... Ja niedawno poroniłam - po moim policzku spłynęła łza. Poczułam jak Emilly przyciąga mnie do siebie i przytula.
-Będzie dobrze. Mówię Ci niedługo sami nam to powiecie - próbowała mnie pocieszyć.
-Wiem, przepraszam. Nie powinnam tak reagować. Chodźmy, pewnie się martwią - wyszłam z domu.
Późnym wieczorem wstaliśmy z Justinem i pożegnaliśmy się ze wszystkimi wychodząc. Wsiadłam do samochodu zmęczona całym dniem.
-Ugh, no fajnych masz znajomych - uśmiechnęłam się.
-Cieszę się, że dobrze się bawiłaś - złapał moje kolano i lekko pogładził je kciukiem.
-Bardzo - pocałowałam go w policzek - Dziękuję.
-Nie ma za co kochanie, dla Ciebie wszystko - uśmiechnął się i odpalił samochód.
Teraz mi nie pierdolcie, że nie mam zajebistego chłopaka.
_________________________________________________________________________________
Smutny trochę i długo oczekiwany rozdział, wiem. Przepraszam Was bardzo, ale miałam zaliczanie Chemii i dzięki Waszemu wsparciu na Twitterze zdałam :) Dziękuję bardzo. Postaram się teraz częściej dodawać rozdziały, a że jest wolne to będę miała czas :) Dodam rozdział w środę, bo moje urodziny :)
Mam do Was sprawę. Otóż na tt już jedna osoba prowadzi Justina, ale rzadko wchodzi niestety i czy któreś z Was chciałoby zrobić drugi profil ? Napiszcie tu lub na tt :)
sobota, 8 czerwca 2013
Witam :)
Chciałabym Wam podziękować za liczbę wyświetleń oraz przeprosić za to, że tak rzadko dodaję rozdziały. Mam jeszcze do Was sprawę ! Więc mamy jednego Justina z opowiadania i on wchodzi dopiero o 20 na tt, a Ashley zawsze jest już wcześniej. Chciałby ktoś być tym na wcześniejsze godziny ?
Piszcze na tt: @fuckingch4nel
dzięki
Chciałabym Wam podziękować za liczbę wyświetleń oraz przeprosić za to, że tak rzadko dodaję rozdziały. Mam jeszcze do Was sprawę ! Więc mamy jednego Justina z opowiadania i on wchodzi dopiero o 20 na tt, a Ashley zawsze jest już wcześniej. Chciałby ktoś być tym na wcześniejsze godziny ?
Piszcze na tt: @fuckingch4nel
dzięki
piątek, 7 czerwca 2013
Rozdział Siedemnasty
Według Justina:
Obudziłem się obok jeszcze śpiącej Ash. Pocałowałem ją w policzek i wstałem z łóżka. Ashley poruszyła się, przykryła mocniej kołdrą i dalej spała. Sięgnąłem po bluzkę i spodnie z szafki i poszedłem się umyć.
Sięgnąłem po mleko do lodówki. Wyjąłem karton i napiłem się z niego. Nagle usłyszałem, że Ashley się obudziła. Zeszła po schodach ubrana jeszcze w piżamę, przy nodze trzymała żyletkę.
-Po co to wzięłaś ? - pokazałem na kawałek metalu.
-Chciałam to wyrzucić - podeszła do kosza i wrzuciła ją do niego.
-Po co w ogóle to robiłaś ? Po co zaczynałaś ? Widzisz jak teraz wyglądają Twoje ręce, nogi ? - pokiwałem głową z niedowierzaniem.
-Miałam swoje powody - odparła niechętnie.
-Powody ? Tylko słabi to robią - zdenerwowałem się.
-Słabi... Jestem słaba ? Wiesz co... Jestem, tak jestem ! Jestem taka słaba, że już nie wytrzymuję ! Nie wytrzymuję z Twoimi odzywkami, komentarzami. Mógłbyś się czasem powstrzymać ! Obiecałeś mi to...
-Obiecałem, ale przy Tobie się nie da ! Jesteś uparta i robisz rzeczy, których nie powinnaś, a do tego nie dajesz sobie niczego powiedzieć.
-Okej, jak chcesz - ruszyła w stronę sypialni.
-Co robisz ?! - krzyknąłem wchodząc za nią.
-Nie widać ? - wyjęła rzeczy z szafki pakując je do torby - Jak tak Ci przeszkadza to wszystko to żyj sobie sam ! Mam Cię dosyć...
-Wiesz, że nie musisz - złapałem jej ramię, ale trąciła moją dłoń w bok.
-Zostaw mnie ! - krzyknęła wściekle - Mam Cię dosyć, nie zrozumiałeś jeszcze ?
-Zrozumiałem, ale wiesz, że nie musisz - poczułem, że jest mi głupio. Dziewczyna wsunęła na siebie szybko sukienkę i wybiegła z sypialni z torbą na ramieniu. Wybiegła z domu jak poparzona, nie chciała, żebym ją odwiózł tylko poszła sama.
Według Ashley:
Jak on mógł ? NO jak ? Obiecał, że się będzie kontrolował, a tym czasem musiał zrobić to co zwykle.
Wbiegłam do domu roztrzęsiona nie zważając na spojrzenia rodziców. Weszłam na górę do siebie, rzuciłam torbę na łóżko i weszłam do łazienki. Stanęłam przed umywalką i wyjęłam jedną żyletkę. Wbiłam się kawałkiem metalu w nadgarstek. Zaczęłam ciąć każde wolne miejsce.
Obudziłam się w nocy z mocnym bólem brzucha. Odsunęłam kołdrę i zobaczyłam na nim krew. Krwawiłam i to mocno. Nie wiedziałam co robić. Wstałam obolała i pobiegłam do łazienki. Zwinęłam się z bólu i upadłam z głośnym hukiem na podłogę. Upadkiem obudziłam mamę, bo po chwili znalazła się ona w moim pokoju. Podbiegła do łazienki i kucnęła przy mnie.
-Co się dzieje Ashley ? - spojrzała na mnie przerażona - Ty krwawisz, natychmiast jedziemy do szpitala.
Pół godziny później znalazłyśmy się na ostrym dyżurze. Lekarka zaprowadziła mnie do sali, położyłam się na łóżku. Zaczęli w okół mnie latać, a ja po chwili zemdlałam.
Obudziłam się przebrana w szpitalną piżamę. Nie wiem czemu, ale czułam się taka... pusta. Obok mnie na krześle siedziała mama. Gdy zobaczyła, że wstałam podniosła się i złapała mnie za rękę ze smutkiem w oczach. W tym momencie do sali weszła lekarka.
-Mogłabym porozmawiać z państwa córką ? Chyba lepiej, żeby sama to usłyszała - spojrzała na rodziców.
-Oczywiście - mama ścisnęła moją rękę i wyszła z tatą z sali.
-Ashley... Nie wiem czy wiesz, ale ty... Byłaś w ciąży - spojrzała na mnie, a ja wytrzeszczyłam oczy słysząc tą wiadomość - Ale, niestety. Wczoraj, ten krwotok. Ty poroniłaś - w jej oczach pojawił się ten sam smutek co mamy. Byłam w ciąży. Z Justinem. I... poroniłam. Ja nawet o tym nie wiedziałam. Nie zdążyłam się nacieszyć tą chwilą.
-Ja... nie wiedziałam - poczułam wielką gulę w gardle. Zaczęłam płakać. To dlatego czułam pustkę.
-Chciałabym Cię jeszcze o coś zapytać - usiadła koło mnie, kiwnęłam głową - Czy wiesz co mogło być przyczyną ? Wypiłaś coś, wzięłaś...
-Ja... wczoraj pokłóciłam się z chłopakiem i... - pokazałam jej moje nadgarstki.
-Stres... to przez stres - dotknęła mojej ręki ze smutkiem i skierowała się do wyjścia.
-Pani doktor - odezwałam się po chwilowym wahaniu - Czy ja... Będę mogła mieć jeszcze dzieci ?
-Myślę, że tak Ashley, ale... Mam nadzieję, że jeszcze się nie decydujesz - uśmiechnęła się smutno i wyszła.
Siedziałam w sali patrząc przed siebie. Obok mnie na krześle siedziała mama.
-Kiedy to się stało ? - zapytała o mój pierwszy raz.
-Pierwszy raz ? Miesiąc temu, ale to nie był jedyny. Mamo...
-Nie jestem na Ciebie zła. Jesteś już dorosła, a Justin to odpowiedzialny chłopak. Jest mi przykro, że straciłaś to dziecko. Powinnaś powiedzieć Justinowi.
-Na razie nie chcę go widzieć na oczy - odwróciłam głowę w stronę ściany - Dajcie mi spokój.
-Dobrze - mama wyszła z pokoju ciągnąc za sobą tatę.
Wszystko było do dupy.
Według Justina:
Siedziałem na kanapie patrząc się bez życia w telewizor. Nie obchodziło mnie co w nim leciało. Minął kolejny dzień bez Ashley. Nie odzywała się. Miała wyłączony telefon. Nagle poczułem jak w mojej kieszeni rozbrzmiewa dzwonek. Na ekranie pojawił się numer Ashley. Odebrałem szybko.
-Ashley, czemu się nie odz...
-To nie Ashley - przerwała mi pani Crow. Jej głos był smutny, zmęczony, słaby.
-Coś się stało ? - zaniepokoiłem się. Mama Ashley raczej nie dzwoniła z jej telefonu.
-Ashley, ona... Jest w szpitalu - na te słowa moje nogi się ugięły.
-Ale jak to ?! Co się stało, proszę mi powiedzieć - zdenerwowałem się.
-Ona... Poroniła - poczułem się jakbym miał zemdleć - Pomyślałam, że powinieneś wiedzieć, że ona była w ciąży, bo wiadomo, że była z Tobą.
-M-mogę ją zobaczyć ? - wykrztusiłem ledwo z siebie pytanie.
-Tak - odparła pani Crow i podała mi adres.
Wpadłem do szpitala jak najszybciej mogłem. Pobiegłem do sali, o której mówiła mi mama Ash. Zobaczyłem przed salą jej rodziców. Jej mama stała zapłakana, a ojciec w bezruchu. Gdy zobaczyli mnie ruszyli się z miejsca.
-Leży tam - pani Crow wskazała na łóżko Ash. Otworzyłem drzwi i usiadłem obok. Dziewczyna spała. Chwyciłem jej rękę i pocałowałem lekko. Dziewczyna przebudziła się pod moim dotykiem.
-Co ty tu robisz ? - odsunęła się i wyrwała swoją dłoń z mojej.
-Twoja mama do mnie zadzwoniła i powiedziała mi o wszystkim. Czemu mi nie powiedziałaś ?
-Sama nie wiedziałam Justin ! - krzyknęła - Gdybym wiedziała nie kłóciłabym się z Tobą i nic by się nie stało. Poza tym... Miałbyś NAS w dupie.
-Słucham ? Miałbym mieć swoją dziewczynę i dziecko w dupie ? Chyba oszalałaś. Kocham Ciebie i wszystko co z Tobą powiązane. Gdybyś je urodziła... zaopiekowałbym się Wami, Ashley...
-Nie wiem, Justin nie wiem. Nie wiem co by się działo gdybym wytrwała, teraz to już nieważne.
-Ważne, bo... Bo to było nasze dziecko i to byliśmy MY... - spojrzałem na nią ze smutkiem, złapałem jej rękę, ale tym razem się nie wyrwała. Pozwoliła mi się dotknąć, ale cały czas była sztywna.
Według Ashley:
Minął tydzień odkąd wróciłam do domu. Codziennie spacer, obiad z rodzicami, siedzenie samej w domu. To było męczące, ale miałam odpoczywać. Codziennie płakałam myśląc o tym co by było gdybym urodziła to dziecko. Jakby zareagował Justin.
Któregoś dnia gdy siedziałam w domu przed telewizorem ktoś zadzwonił do drzwi. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Stał przed nimi Justin. Jedną ręką opierał się o ramę i miał na niej położoną głowę. Widząc go na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. Nie mogłam go powstrzymać. Tyle go nie widziałam. Tyle dni przeżytych bez niego, wtedy kiedy go potrzebowałam, odtrącałam go.
-Ashley - wychrypiał, ale ja mu przerwałam rzucając się na niego i całując mocno w usta. Tak za nim tęskniłam, że nie mogłam się powstrzymać.
-Tęskniłam za Tobą - odetchnęłam łapiąc jego twarz w dłonie. Zobaczyłam na jego ustach uśmiech.
-Ja za Tobą też - przytulił mnie mocno - Tak bardzo tęskniłem, że nie mogłem wytrzymać, musiałem tu przyjść. Kocham Cię.
-Wiem Justin, ja Ciebie też - przytuliłam się do niego - Przepraszam, że to się stało.
-To nie Twoja wina - pogładził mnie po głowie - To moja wina, ja Cię zdenerwowałem.
-Nie Justin, nie możesz się obwiniać - spojrzałam na niego smutno.
Siedzieliśmy razem na hamaku w ogrodzie. Wtuliłam się w niego. Tak brakowało mi tego. Chciałam być z nim zawsze. Nie chciałam, żeby wracał, chciałam być z nim 24/7 i nie opuszczać.
Tak mocno go kochałam...
_________________________________________________________________________________
No, tego. Mamy już Justina :)
Justin - @Biebeer_PL
Ashley - @AshCrowTY
Mam nadzieję, że dacie follow i będziecie czytać rozmowy. Ash ma także aska --> http://ask.fm/AshleyCrowTY
Postaram się niedługo dodać jeszcze rozdział :)
@fuckingch4nel
Według Justina:
Obudziłem się obok jeszcze śpiącej Ash. Pocałowałem ją w policzek i wstałem z łóżka. Ashley poruszyła się, przykryła mocniej kołdrą i dalej spała. Sięgnąłem po bluzkę i spodnie z szafki i poszedłem się umyć.
Sięgnąłem po mleko do lodówki. Wyjąłem karton i napiłem się z niego. Nagle usłyszałem, że Ashley się obudziła. Zeszła po schodach ubrana jeszcze w piżamę, przy nodze trzymała żyletkę.
-Po co to wzięłaś ? - pokazałem na kawałek metalu.
-Chciałam to wyrzucić - podeszła do kosza i wrzuciła ją do niego.
-Po co w ogóle to robiłaś ? Po co zaczynałaś ? Widzisz jak teraz wyglądają Twoje ręce, nogi ? - pokiwałem głową z niedowierzaniem.
-Miałam swoje powody - odparła niechętnie.
-Powody ? Tylko słabi to robią - zdenerwowałem się.
-Słabi... Jestem słaba ? Wiesz co... Jestem, tak jestem ! Jestem taka słaba, że już nie wytrzymuję ! Nie wytrzymuję z Twoimi odzywkami, komentarzami. Mógłbyś się czasem powstrzymać ! Obiecałeś mi to...
-Obiecałem, ale przy Tobie się nie da ! Jesteś uparta i robisz rzeczy, których nie powinnaś, a do tego nie dajesz sobie niczego powiedzieć.
-Okej, jak chcesz - ruszyła w stronę sypialni.
-Co robisz ?! - krzyknąłem wchodząc za nią.
-Nie widać ? - wyjęła rzeczy z szafki pakując je do torby - Jak tak Ci przeszkadza to wszystko to żyj sobie sam ! Mam Cię dosyć...
-Wiesz, że nie musisz - złapałem jej ramię, ale trąciła moją dłoń w bok.
-Zostaw mnie ! - krzyknęła wściekle - Mam Cię dosyć, nie zrozumiałeś jeszcze ?
-Zrozumiałem, ale wiesz, że nie musisz - poczułem, że jest mi głupio. Dziewczyna wsunęła na siebie szybko sukienkę i wybiegła z sypialni z torbą na ramieniu. Wybiegła z domu jak poparzona, nie chciała, żebym ją odwiózł tylko poszła sama.
Według Ashley:
Jak on mógł ? NO jak ? Obiecał, że się będzie kontrolował, a tym czasem musiał zrobić to co zwykle.
Wbiegłam do domu roztrzęsiona nie zważając na spojrzenia rodziców. Weszłam na górę do siebie, rzuciłam torbę na łóżko i weszłam do łazienki. Stanęłam przed umywalką i wyjęłam jedną żyletkę. Wbiłam się kawałkiem metalu w nadgarstek. Zaczęłam ciąć każde wolne miejsce.
Obudziłam się w nocy z mocnym bólem brzucha. Odsunęłam kołdrę i zobaczyłam na nim krew. Krwawiłam i to mocno. Nie wiedziałam co robić. Wstałam obolała i pobiegłam do łazienki. Zwinęłam się z bólu i upadłam z głośnym hukiem na podłogę. Upadkiem obudziłam mamę, bo po chwili znalazła się ona w moim pokoju. Podbiegła do łazienki i kucnęła przy mnie.
-Co się dzieje Ashley ? - spojrzała na mnie przerażona - Ty krwawisz, natychmiast jedziemy do szpitala.
Pół godziny później znalazłyśmy się na ostrym dyżurze. Lekarka zaprowadziła mnie do sali, położyłam się na łóżku. Zaczęli w okół mnie latać, a ja po chwili zemdlałam.
Obudziłam się przebrana w szpitalną piżamę. Nie wiem czemu, ale czułam się taka... pusta. Obok mnie na krześle siedziała mama. Gdy zobaczyła, że wstałam podniosła się i złapała mnie za rękę ze smutkiem w oczach. W tym momencie do sali weszła lekarka.
-Mogłabym porozmawiać z państwa córką ? Chyba lepiej, żeby sama to usłyszała - spojrzała na rodziców.
-Oczywiście - mama ścisnęła moją rękę i wyszła z tatą z sali.
-Ashley... Nie wiem czy wiesz, ale ty... Byłaś w ciąży - spojrzała na mnie, a ja wytrzeszczyłam oczy słysząc tą wiadomość - Ale, niestety. Wczoraj, ten krwotok. Ty poroniłaś - w jej oczach pojawił się ten sam smutek co mamy. Byłam w ciąży. Z Justinem. I... poroniłam. Ja nawet o tym nie wiedziałam. Nie zdążyłam się nacieszyć tą chwilą.
-Ja... nie wiedziałam - poczułam wielką gulę w gardle. Zaczęłam płakać. To dlatego czułam pustkę.
-Chciałabym Cię jeszcze o coś zapytać - usiadła koło mnie, kiwnęłam głową - Czy wiesz co mogło być przyczyną ? Wypiłaś coś, wzięłaś...
-Ja... wczoraj pokłóciłam się z chłopakiem i... - pokazałam jej moje nadgarstki.
-Stres... to przez stres - dotknęła mojej ręki ze smutkiem i skierowała się do wyjścia.
-Pani doktor - odezwałam się po chwilowym wahaniu - Czy ja... Będę mogła mieć jeszcze dzieci ?
-Myślę, że tak Ashley, ale... Mam nadzieję, że jeszcze się nie decydujesz - uśmiechnęła się smutno i wyszła.
Siedziałam w sali patrząc przed siebie. Obok mnie na krześle siedziała mama.
-Kiedy to się stało ? - zapytała o mój pierwszy raz.
-Pierwszy raz ? Miesiąc temu, ale to nie był jedyny. Mamo...
-Nie jestem na Ciebie zła. Jesteś już dorosła, a Justin to odpowiedzialny chłopak. Jest mi przykro, że straciłaś to dziecko. Powinnaś powiedzieć Justinowi.
-Na razie nie chcę go widzieć na oczy - odwróciłam głowę w stronę ściany - Dajcie mi spokój.
-Dobrze - mama wyszła z pokoju ciągnąc za sobą tatę.
Wszystko było do dupy.
Według Justina:
Siedziałem na kanapie patrząc się bez życia w telewizor. Nie obchodziło mnie co w nim leciało. Minął kolejny dzień bez Ashley. Nie odzywała się. Miała wyłączony telefon. Nagle poczułem jak w mojej kieszeni rozbrzmiewa dzwonek. Na ekranie pojawił się numer Ashley. Odebrałem szybko.
-Ashley, czemu się nie odz...
-To nie Ashley - przerwała mi pani Crow. Jej głos był smutny, zmęczony, słaby.
-Coś się stało ? - zaniepokoiłem się. Mama Ashley raczej nie dzwoniła z jej telefonu.
-Ashley, ona... Jest w szpitalu - na te słowa moje nogi się ugięły.
-Ale jak to ?! Co się stało, proszę mi powiedzieć - zdenerwowałem się.
-Ona... Poroniła - poczułem się jakbym miał zemdleć - Pomyślałam, że powinieneś wiedzieć, że ona była w ciąży, bo wiadomo, że była z Tobą.
-M-mogę ją zobaczyć ? - wykrztusiłem ledwo z siebie pytanie.
-Tak - odparła pani Crow i podała mi adres.
Wpadłem do szpitala jak najszybciej mogłem. Pobiegłem do sali, o której mówiła mi mama Ash. Zobaczyłem przed salą jej rodziców. Jej mama stała zapłakana, a ojciec w bezruchu. Gdy zobaczyli mnie ruszyli się z miejsca.
-Leży tam - pani Crow wskazała na łóżko Ash. Otworzyłem drzwi i usiadłem obok. Dziewczyna spała. Chwyciłem jej rękę i pocałowałem lekko. Dziewczyna przebudziła się pod moim dotykiem.
-Co ty tu robisz ? - odsunęła się i wyrwała swoją dłoń z mojej.
-Twoja mama do mnie zadzwoniła i powiedziała mi o wszystkim. Czemu mi nie powiedziałaś ?
-Sama nie wiedziałam Justin ! - krzyknęła - Gdybym wiedziała nie kłóciłabym się z Tobą i nic by się nie stało. Poza tym... Miałbyś NAS w dupie.
-Słucham ? Miałbym mieć swoją dziewczynę i dziecko w dupie ? Chyba oszalałaś. Kocham Ciebie i wszystko co z Tobą powiązane. Gdybyś je urodziła... zaopiekowałbym się Wami, Ashley...
-Nie wiem, Justin nie wiem. Nie wiem co by się działo gdybym wytrwała, teraz to już nieważne.
-Ważne, bo... Bo to było nasze dziecko i to byliśmy MY... - spojrzałem na nią ze smutkiem, złapałem jej rękę, ale tym razem się nie wyrwała. Pozwoliła mi się dotknąć, ale cały czas była sztywna.
Według Ashley:
Minął tydzień odkąd wróciłam do domu. Codziennie spacer, obiad z rodzicami, siedzenie samej w domu. To było męczące, ale miałam odpoczywać. Codziennie płakałam myśląc o tym co by było gdybym urodziła to dziecko. Jakby zareagował Justin.
Któregoś dnia gdy siedziałam w domu przed telewizorem ktoś zadzwonił do drzwi. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Stał przed nimi Justin. Jedną ręką opierał się o ramę i miał na niej położoną głowę. Widząc go na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. Nie mogłam go powstrzymać. Tyle go nie widziałam. Tyle dni przeżytych bez niego, wtedy kiedy go potrzebowałam, odtrącałam go.
-Ashley - wychrypiał, ale ja mu przerwałam rzucając się na niego i całując mocno w usta. Tak za nim tęskniłam, że nie mogłam się powstrzymać.
-Tęskniłam za Tobą - odetchnęłam łapiąc jego twarz w dłonie. Zobaczyłam na jego ustach uśmiech.
-Ja za Tobą też - przytulił mnie mocno - Tak bardzo tęskniłem, że nie mogłem wytrzymać, musiałem tu przyjść. Kocham Cię.
-Wiem Justin, ja Ciebie też - przytuliłam się do niego - Przepraszam, że to się stało.
-To nie Twoja wina - pogładził mnie po głowie - To moja wina, ja Cię zdenerwowałem.
-Nie Justin, nie możesz się obwiniać - spojrzałam na niego smutno.
Siedzieliśmy razem na hamaku w ogrodzie. Wtuliłam się w niego. Tak brakowało mi tego. Chciałam być z nim zawsze. Nie chciałam, żeby wracał, chciałam być z nim 24/7 i nie opuszczać.
Tak mocno go kochałam...
_________________________________________________________________________________
No, tego. Mamy już Justina :)
Justin - @Biebeer_PL
Ashley - @AshCrowTY
Mam nadzieję, że dacie follow i będziecie czytać rozmowy. Ash ma także aska --> http://ask.fm/AshleyCrowTY
Postaram się niedługo dodać jeszcze rozdział :)
poniedziałek, 3 czerwca 2013
Rozdział Szesnasty
Według Ashley:
Obudziłam się wcześnie rano. Justin jeszcze spał. Pogładziłam lekko jego policzek i wstałam z łóżka. Wyjęłam z szafki czyste szorty i bluzkę na ramiączka po czym poszłam do łazienki. Zsunęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Nagle drzwi otworzył Justin.
-Kurde, Justin ! Pukaj ja tu się próbuję umyć - wrzasnęłam.
-No właśnie zastanawiam się czemu beze mnie - spojrzał na mnie skrzywiony.
-Głupek - zaśmiałam się - A teraz wyjdź.
-No okeeej, Twoja strata - wycofał się, a ja mu pokazałam język. Umyłam się szybko i wyszłam spod prysznica. Osuszyłam skórę i wsunęłam na siebie ubrania. Wyszłam z łazienki i zastałam śpiącego Justina. Wstał i znowu się położył. Nie wierzę. Rzuciłam się na niego ze śmiechem.
-Żeby we własnym domu nie można było się wyspać - mruknął.
-Nie ma spania, wstawaj - zaśmiałam się całując jego szyję.
-Mmm, teraz to już chyba nie wstanę - rozpłynął się. -Skarbie, nie ma spania - wstałam i poszłam do łazienki, żeby ogarnąć jeszcze twarz. Po chwili do łazienki wszedł też Justin - Ooo, proszę książe wstał - zaśmiałam się. Justin chwycił za szczoteczkę do zębów i włożył ją do buzi. Ja chwyciłam za eyeliner i zaczęłam malować kreski.
-Kurwa, jak ty to robisz, że są takie równe - Justin spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Sztuka, kotku, sztuka - zaśmiałam się malując drugie oko.
-Mmm, lubię jak mówisz do mnie "kotku" - puścił mi oko. Skończył myć zęby i pocałował mnie w czoło - Trzeba jechać na jakieś zakupy.
-A no, lodówka pusta - skończyłam się malować.
-Ale nie tylko takie, trzeba pochodzić po sklepach - zdjął spodnie i wszedł pod prysznic.
-No okej.
-Wchodzisz ? - spojrzał na mnie.
-Kurwa Bieber, dopiero się umalowałam - pokręciłam głową.
-To się pomalujesz jeszcze raz - puścił mi znowu oko. Zdjęłam bluzkę i spodnie.
-No nie wiem - droczyłam się z nim.
-Ash - jęknął. Uśmiechnęłam się do niego po czym rozpięłam stanik i zdjęłam majtki. Otworzyłam drzwi prysznica. Weszłam pod niego, a Justin od razu mnie do siebie przycisnął.
-Kurwa Justin - zaśmiałam się. Justin przycisnął swoje usta do moich i złapał mnie za tyłek.
-Aaaaale ty jesteś seksowna - mruknął mi w ucho. Przygryzłam lekko wargę i spojrzałam mu w oczy. On był seksowny. Szczególnie z mokrymi włosami. Ale miałam farta. Nie dość, że kochany to jeszcze seksowny. Czym sobie zasłużyłam ?
Wyszliśmy z domu na parking. Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy do sklepu.
-Co mamy dokładnie zamiar kupić ? - pogładziłam rękę Justina, którą miał na moim kolanie.
-Nie wiem, pojedziemy zobaczymy - patrzył na drogę. Spojrzałam na niego. Był taki idealny. Przejechałam oczami po jego żuchwach, brodzie, ustach, nosie, oczach. Pogładziłam delikatnie jego policzek.
-Właśnie się zastanawiałem czemu mi się tak przyglądasz - uśmiechnął się cały czas patrząc na drogę.
-Nic, tak sobie. Kocham Cię - patrzyłam cały czas na niego - A no i przystojny jesteś.
-A ty piękna - pogładził kciukiem moje kolano - I kocham Cię najbardziej na świecie.
- Ja Ciebie też - uśmiechnęłam się znowu i usiadłam prosto.
Weszliśmy do galerii handlowej. Justin złapał mnie za rękę i powoli poszliśmy korytarzem. Nie zabrakło dziewczyn, które z piskiem rzuciły się w stronę Justina. Stanęłam z boku pozwalając im, żeby sobie zrobiły z nim zdjęcie.
-Hej Ashley, a mogłabym z Tobą też zdjęcie ? - spojrzała na mnie jedna.
-Ugh, jasne - uśmiechnęłam się i stanęłam obok niej. Dziewczyna objęła mnie w pasie i zrobiła zdjęcie. Potem podeszły inne dziewczyny i też poprosiły mnie o zdjęcie. Były też takie, które chciały ze mną i Justinem razem. Było mi tak miło.
Według Justina:
Po ataku Belieberek poszliśmy z Ash w stronę jednego ze sklepów. Przymierzyliśmy i kupiliśmy kilka rzeczy po czym udaliśmy się w stronę kawiarni. Zamówiliśmy lody i usiedliśmy przy jednym ze stolików.
-Pamiętasz jak się poznaliśmy ? - nagle spojrzała na mnie.
-Jasne, jejku. Byłaś taka zapłakana z powodu braku biletu - zaśmiałem się.
-No, a potem poszliśmy do kawiarni, bo wszystkie restauracje nam się nie podobały i siedzieliśmy tam do zamknięcia - spojrzała na mnie wspominając nasze poznanie.
-Od tamtej pory jesteś tak samo piękna - złapałem jej rękę. Dziewczyna zarumieniła się.
-Nie jestem - spuściła po chwili głowę.
-Jesteś i zawsze będziesz - wstałem, wzięliśmy zakupy i poszliśmy na parking.
Wróciliśmy do domu. Ashley była jakaś cicha, jakby jej nic nie obchodziło.
-Hej, skarbie co jest ? - spojrzałem na nią.
-Nic... - spuściła głowę. Złapałem ją za brodę i podniosłem lekko jej głowę.
-Powiedz mi - spojrzałem jej głęboko w oczy.
-Po prostu.. wcale nie jestem piękna. Zawsze miałam niską samoocenę, uważałam, że jestem okropna, beznadziejna - podwinęła rękaw i zobaczyłem jej pocięte nadgarstki - Ale nagle spotkałam Ciebie i poczułam się piękna, inna...
-Jezu, Ash, czemu wcześniej tego mi nie pokazałaś - chwyciłem jej ręce i lekko pocałowałem rany - Jesteś piękna, zawsze byłaś i będziesz - spojrzałem znowu na nią i pocałowałem ją w usta. Chwyciłem jej twarz w dłonie całując ją jeszcze namiętniej. Chwyciłem jedną ręką jej biodro, podwijając lekko bluzkę. Chwilę potem byliśmy już nadzy.
Pogładziłem delikatnie policzek Ashley. Była taka słodka gdy spała. Taka spokojna. Objąłem ją ramieniem i przykryłem kołdrą. Chwilę potem zasnąłem.
_________________________________________________________________________________
Więc zaraz robię playera Ashley na tt. Chce ktoś być Justinem, Carmen lub kimś ?
@fuckingch4nle
Według Ashley:
Obudziłam się wcześnie rano. Justin jeszcze spał. Pogładziłam lekko jego policzek i wstałam z łóżka. Wyjęłam z szafki czyste szorty i bluzkę na ramiączka po czym poszłam do łazienki. Zsunęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Nagle drzwi otworzył Justin.
-Kurde, Justin ! Pukaj ja tu się próbuję umyć - wrzasnęłam.
-No właśnie zastanawiam się czemu beze mnie - spojrzał na mnie skrzywiony.
-Głupek - zaśmiałam się - A teraz wyjdź.
-No okeeej, Twoja strata - wycofał się, a ja mu pokazałam język. Umyłam się szybko i wyszłam spod prysznica. Osuszyłam skórę i wsunęłam na siebie ubrania. Wyszłam z łazienki i zastałam śpiącego Justina. Wstał i znowu się położył. Nie wierzę. Rzuciłam się na niego ze śmiechem.
-Żeby we własnym domu nie można było się wyspać - mruknął.
-Nie ma spania, wstawaj - zaśmiałam się całując jego szyję.
-Mmm, teraz to już chyba nie wstanę - rozpłynął się. -Skarbie, nie ma spania - wstałam i poszłam do łazienki, żeby ogarnąć jeszcze twarz. Po chwili do łazienki wszedł też Justin - Ooo, proszę książe wstał - zaśmiałam się. Justin chwycił za szczoteczkę do zębów i włożył ją do buzi. Ja chwyciłam za eyeliner i zaczęłam malować kreski.
-Kurwa, jak ty to robisz, że są takie równe - Justin spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Sztuka, kotku, sztuka - zaśmiałam się malując drugie oko.
-Mmm, lubię jak mówisz do mnie "kotku" - puścił mi oko. Skończył myć zęby i pocałował mnie w czoło - Trzeba jechać na jakieś zakupy.
-A no, lodówka pusta - skończyłam się malować.
-Ale nie tylko takie, trzeba pochodzić po sklepach - zdjął spodnie i wszedł pod prysznic.
-No okej.
-Wchodzisz ? - spojrzał na mnie.
-Kurwa Bieber, dopiero się umalowałam - pokręciłam głową.
-To się pomalujesz jeszcze raz - puścił mi znowu oko. Zdjęłam bluzkę i spodnie.
-No nie wiem - droczyłam się z nim.
-Ash - jęknął. Uśmiechnęłam się do niego po czym rozpięłam stanik i zdjęłam majtki. Otworzyłam drzwi prysznica. Weszłam pod niego, a Justin od razu mnie do siebie przycisnął.
-Kurwa Justin - zaśmiałam się. Justin przycisnął swoje usta do moich i złapał mnie za tyłek.
-Aaaaale ty jesteś seksowna - mruknął mi w ucho. Przygryzłam lekko wargę i spojrzałam mu w oczy. On był seksowny. Szczególnie z mokrymi włosami. Ale miałam farta. Nie dość, że kochany to jeszcze seksowny. Czym sobie zasłużyłam ?
Wyszliśmy z domu na parking. Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy do sklepu.
-Co mamy dokładnie zamiar kupić ? - pogładziłam rękę Justina, którą miał na moim kolanie.
-Nie wiem, pojedziemy zobaczymy - patrzył na drogę. Spojrzałam na niego. Był taki idealny. Przejechałam oczami po jego żuchwach, brodzie, ustach, nosie, oczach. Pogładziłam delikatnie jego policzek.
-Właśnie się zastanawiałem czemu mi się tak przyglądasz - uśmiechnął się cały czas patrząc na drogę.
-Nic, tak sobie. Kocham Cię - patrzyłam cały czas na niego - A no i przystojny jesteś.
-A ty piękna - pogładził kciukiem moje kolano - I kocham Cię najbardziej na świecie.
- Ja Ciebie też - uśmiechnęłam się znowu i usiadłam prosto.
Weszliśmy do galerii handlowej. Justin złapał mnie za rękę i powoli poszliśmy korytarzem. Nie zabrakło dziewczyn, które z piskiem rzuciły się w stronę Justina. Stanęłam z boku pozwalając im, żeby sobie zrobiły z nim zdjęcie.
-Hej Ashley, a mogłabym z Tobą też zdjęcie ? - spojrzała na mnie jedna.
-Ugh, jasne - uśmiechnęłam się i stanęłam obok niej. Dziewczyna objęła mnie w pasie i zrobiła zdjęcie. Potem podeszły inne dziewczyny i też poprosiły mnie o zdjęcie. Były też takie, które chciały ze mną i Justinem razem. Było mi tak miło.
Według Justina:
Po ataku Belieberek poszliśmy z Ash w stronę jednego ze sklepów. Przymierzyliśmy i kupiliśmy kilka rzeczy po czym udaliśmy się w stronę kawiarni. Zamówiliśmy lody i usiedliśmy przy jednym ze stolików.
-Pamiętasz jak się poznaliśmy ? - nagle spojrzała na mnie.
-Jasne, jejku. Byłaś taka zapłakana z powodu braku biletu - zaśmiałem się.
-No, a potem poszliśmy do kawiarni, bo wszystkie restauracje nam się nie podobały i siedzieliśmy tam do zamknięcia - spojrzała na mnie wspominając nasze poznanie.
-Od tamtej pory jesteś tak samo piękna - złapałem jej rękę. Dziewczyna zarumieniła się.
-Nie jestem - spuściła po chwili głowę.
-Jesteś i zawsze będziesz - wstałem, wzięliśmy zakupy i poszliśmy na parking.
Wróciliśmy do domu. Ashley była jakaś cicha, jakby jej nic nie obchodziło.
-Hej, skarbie co jest ? - spojrzałem na nią.
-Nic... - spuściła głowę. Złapałem ją za brodę i podniosłem lekko jej głowę.
-Powiedz mi - spojrzałem jej głęboko w oczy.
-Po prostu.. wcale nie jestem piękna. Zawsze miałam niską samoocenę, uważałam, że jestem okropna, beznadziejna - podwinęła rękaw i zobaczyłem jej pocięte nadgarstki - Ale nagle spotkałam Ciebie i poczułam się piękna, inna...
-Jezu, Ash, czemu wcześniej tego mi nie pokazałaś - chwyciłem jej ręce i lekko pocałowałem rany - Jesteś piękna, zawsze byłaś i będziesz - spojrzałem znowu na nią i pocałowałem ją w usta. Chwyciłem jej twarz w dłonie całując ją jeszcze namiętniej. Chwyciłem jedną ręką jej biodro, podwijając lekko bluzkę. Chwilę potem byliśmy już nadzy.
Pogładziłem delikatnie policzek Ashley. Była taka słodka gdy spała. Taka spokojna. Objąłem ją ramieniem i przykryłem kołdrą. Chwilę potem zasnąłem.
_________________________________________________________________________________
Więc zaraz robię playera Ashley na tt. Chce ktoś być Justinem, Carmen lub kimś ?
Subskrybuj:
Posty (Atom)