Rozdział Piętnasty
Według Ashley:
Justin zabrał mnie na spacer po mieście. Chodziliśmy chwilę po parku, a potem przenieśliśmy się na miasto. Weszliśmy do któregoś ze sklepów i od razu wpadł mi w oko jedna sukienka.
-Justin - pociągnęłam ją na rękę w stronę wieszaków - Mogę ją przymierzyć ?
-Mmm, jasne - podniósł jedną brew co dało mi znać, że sukienka mu się podoba. Szybko znalazłam swój rozmiar i ruszyłam w stronę przymierzalni.
-Poczekasz tu chwilkę ? - pokazałam Justinowi miejsce przed przymierzalnią. Chłopak pokiwał głową, a ja udałam się do pomieszczenia. Zsunęłam z siebie spodnie i usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi.
-No, no - Justin puścił do mnie oko.
-Justin - klepnęłam go ręką - Zamknij to, jeszcze się nie ubrałam.
-Nie musisz - uśmiechnął się zalotnie.
-Wchodzisz czy tak stoisz ? - spojrzałam na niego podirytowanym wzrokiem. Justin wszedł do przymierzalni i usiadł na ławeczce. Zdjęłam bluzkę i poczułam ręce Justina na sobie.
-Daj mi się ubrać - zdjęłam jego dłonie ze swoich bioder i wzięłam sukienkę. Wsunęłam ją na siebie, a Justin wstał.
-Wow, bosko - pocałował mnie w szyję stając za mną. Wyciągnął telefon i zrobił nam zdjęcie, a potem ustawił na tapetę.
-Mmm, jestem na tapecie Justina Biebera - zaśmiałam się.
-No nie gadaj - uśmiechnął się do mnie - Wyglądasz pięknie, kupujemy.
-Ale ona jest droga - wytrzeszczyłam na niego oczy.
-Jeden : nazywam się Justin Bieber, jestem jednym z najsławniejszych i najbogatszych nastolatków świata. Dwa : chyba od czasu do czasu mogę coś kupić swojej dziewczynie, co ?
-No w sumie - wzruszyłam ramionami i szybko się przebrałam.
Wieczorem chcieliśmy wrócić do domu lecz zatrzymała nas grupka wysokich mężczyzn.
-Ooo, pan Bieber i jego dziewczyna no proszę - usłyszeliśmy, a z grupy wyłonił się Artom.
-Czemu ty kurwa zawsze jesteś tam gdzie my ? - Justin obronił mnie ręką patrząc na mężczyznę.
-Wiesz, mieliśmy się dogadać jakoś niedługo - spojrzał na Justina - Ale widzę, że nie umiesz dotrzymywać słowa - uderzył go w tors tak, że Justin się przewrócił. Podniósł go za koszulkę i przycisnął do muru. Uderzył go kilka razy tak, że Justin stracił przytomność.
-JUSTIN - podleciałam do niego.
-Dbaj o swojego chłopaczka, bo jeszcze życie straci - Artom spojrzał na mnie i odszedł. Zapłakana wyjęłam z kurtki Justina telefon i zadzwoniłam na pogotowie.
Stałam przed salą zapłakana i patrzyłam na nieprzytomnego Justina. Nagle z sali wyszła lekarka.
-Co z nim, pani doktor, proszę niech pani mi coś powie - z moich oczu nadal ciekły łzy.
-Na razie pan Bieber jest w śpiączce, ale niedługo powinien się obudzić. Doznał pęknięcia żebra i ma potłuczone inne kości, ale będzie dobrze, proszę nie płakać - uśmiechnęła się do mnie i pokazała, że mogę wejść się z nim zobaczyć. Weszłam na salę i niepewnie podeszłam do łóżka Justina. Złapałam jego rękę i położyłam głowę na kołdrze. Poczułam, że ścisnął moją dłoń. Uśmiechnęłam się lekko, bo wiedziałam, że mnie czuje.
*cztery dni później*
Przyszłam rano do szpitala, żeby posiedzieć przy Justinie. Podeszłam do recepcji, zarejestrowałam się i ruszyłam w stronę sali. Zastałam puste łóżko.
-Pacjent przeniesiony do sali 102 - przeczytałam pod nosem kartkę na łóżku. Udałam się korytarzem w stronę sal. Weszłam do sali z numerem 103 i zobaczyłam Justina. Obudził się !
-Justin - podbiegłam do niego i przytuliłam jak najmocniej umiałam - Boże, obudziłeś się.
-Tak, jezu Ash - przytulił mnie mocno.
-Tęskniłam za Twoim głosem, za Tobą - poczułam gulę w gardle. Odsunęłam się od niego i złapałem jego twarz w dłonie - Kocham Cię.
-Ja Ciebie też - uśmiechnął się - Za dwa dni wyjdę ze szpitala i będzie wszystko dobrze, obiecuję.
-Wiem - odwzajemniłam uśmiech.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się do sprzedawczyni ze szpitalnego barku. Odeszłam z dwoma kanapkami od baru i udałam się w stronę sali. Usłyszałam z niej szybkie polecenia lekarza i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam jak Justin leży nieprzytomny na łóżku, a lekarze próbują go ratować. Przez chwilę stałam oszołomiona, z rąk wypadł mi telefon i kanapki. Jedna z pielęgniarek zaprowadziła mnie za szybę, żebym tam nie stała. Gdy zorientowałam się co się dzieje zaczęłam krzyczeć i płakać.
-Justin ! Justin ! Nie zostawiaj mnie, proszę, nie rób tego - próbowałam podbiec do łóżka, ale pielęgniarka za wszelką cenę trzymała mnie za szybą. Osunęłam się po drzwiach czując jak się trzęsę. Usłyszałam jak próbują go ratować elektrodami. Słyszałam krzyki lekarzy. Słyszałam wszystko coraz ciszej. Uderzyłam głową o drzwi. Z moich oczu ciekły łzy.
-Udało nam się go uratować, ale jest w ciężkim stanie - podszedł do mnie lekarz. Pomógł mi wstać. Podeszłam powoli do łóżka Justina. Leżał nieruchomo, na jego twarzy nie było żadnego wyrazu. Złapałam jego rękę i lekko pocałowałam.
-Nie rób mi tego więcej - szepnęłam przez łzy. Usiadłam na krześle obok łóżka. Momentalnie zasnęłam...
Wstałam rano, poszłam do łazienki, ubrałam się w czystą sukienkę i pojechałam do szpitala. Wsiadłam w metro. Wyjęłam telefon i wykręciłam numer Pattie.
-Halo ? - usłyszałam jej głos w telefonie.
-Dzień dobry Pattie. Ja już jadę - powiedziałam.
-Dobrze, Justin się wczoraj obudził - powiedziała pogodnym głosem.
-Na prawdę ? - ucieszyłam się.
-Tak, dam Ci go - usłyszałam jak przekazuje telefon Justinowi.
-Halo - wychrypiał. Jego głos był taki zmęczony, jakby wołał o pomoc.
-Justin ? - uśmiechnęłam się słysząc jego głos mimo iż był słaby.
-Ashley, to ty ? - od razu jego ton się zmienił - Kochanie, skarbie tak się za Tobą stęskniłem.
-Ja za Tobą też. Nawet nie wiesz jak mi było ciężko wracać do pustego domu.
-Wiem, Ashley, jezu tak tęsknię.
-Już jadę Justin. Zaraz będę.
-Kocham Cię - wychrypiał.
-Ja Ciebie też Justin...
Wbiegłam szybko do szpitala. Cieszyłam się jak dziecko. Pobiegłam korytarzem do sali, w której leżał Justin. Otworzyłam bez zastanowienia drzwi i wbiegłam do sali rzucając się na siedzącego na łóżku Justina.
-Justin - pisnęłam przytulając go mocno. Justin pogładził moją głowę całując mnie w szyję.
-Tak tęskniłem - oplótł swoje ręce w okół mojej talii - Dwa dni jak nieskończoność.
-Justin, dla mnie to były dwa tygodnie bez Ciebie - spojrzałam na niego przypominając sobie dwa tygodnie, które były dla mnie niczym męka. Dwa tygodnie bez jego głosu, bez jego pocałunków.
-Wiem kochanie, przepraszam - spojrzał w moje oczy ze smutkiem.
-To nie jest Twoja wina Justin - pogładziłam jego policzek - Ale nie ważne. Ważne, że żyjesz, że się obudziłeś. Ważne jest to - uśmiechnęłam się i spojrzałam na Pattie - Dzień dobry Pattie, przepraszam, że tak wbiegłam bez przywitania się.
-Przecież Cię rozumiem - uśmiechnęła się do mnie i przytuliła.
-Dziękuję - odwzajemniłam uśmiech i wróciłam do Justina.
-Ja będę już jechać - pomachała nam Pattie wychodząc z sali.
-Pa mamo - krzyknął Justin.
-Do widzenia Pattie - pomachałam do niej i stanęłam przy łóżku Justina. Chłopak pociągnął mnie za rękę pokazując, żebym usiadła na łóżku. Położyłam mu głowę na tors i mocno się do niego przytuliłam.
-Kocham Cię - szepnął mi w ucho - Już niedługo będę w domu, niedługo będzie tak jak dawniej, obiecuję.
-Wiem Justin. Jak wrócisz wszystko będzie dobrze - pocałowałam jego brzuch.
Według Justina:
Te trzy tygodnie były bardzo trudne. Nie tylko dla Ashley, dla mnie też. Leżysz dwa tygodnie bez świadomości po czym budzisz się wiedząc, że zraniłeś tym rodzinę oraz osobę, na której Ci bardzo zależy. To jest tak cholernie trudne. Dwa tygodnie bez świadomości. Zraniłem Ashley, mamę, fanów, ojca, Jazzy, Jaxona. I najgorsze jest to, że to rzeczywiście jest moja wina. Artom mnie pobił nie bez powodu. Jedyną dobrą rzeczą jest to, że nic nie zrobił Ash.
W końcu mogłem wyjść ze szpitala. Postanowiłem nic nie mówić Ash i zrobić jej niespodziankę. Wykręciłem numer Scooter'a i przyłożyłem telefon do ucha.
-Halo ? - odezwał się.
-Hej Scoot, słuchaj podwiózłbyś mnie pod mój dom ? Chciałbym zrobić Ashley niespodziankę, bo dzisiaj wychodzę ze szpitala, a ona o tym nie wie.
-Jasne, zaraz będę.
Podjechaliśmy pod dom. Spojrzałem w okno od kuchni. Stała tam Ashley sama. Robiła obiad.
-Idziesz ? - spojrzał na mnie Scooter.
-Tak - oblizałem usta i wyszedłem z auta. Wziąłem do ręki torbę i ruszyłem w stronę domu. Już miałem zadzwonić, ale otworzyłem po cichu drzwi i wsunąłem się do środka. Cicho postawiłem torbę na podłodze i poszedłem do kuchni. Podszedłem do Ashley, złapałem ją od tyłu za biodra i pocałowałem w szyję.
-Mmm, to dla mnie ? - powąchałem to co robiła.
-Justin - odwróciła się z piskiem i rzuciła się na mnie. Oplotła mi nogi w okół bioder i przycisnęła swoje usta do moich łapiąc mnie za poliki - Wróciłeś, wiedziałam, że wrócisz.
-Musiałem. Taka piękność w domu, musiałem wrócić - puściłem jej oko, stawiając ją na podłodze.
-Okej, to teraz siadaj do stołu i jedz - uśmiechnęła się uroczo.
Kochałem ten uśmiech, te oczy, te dłonie, nogi, brzuch.
Kochałem Ashley...
_________________________________________________________________________________
Aww słodkie zakończenie <3
Mam nadzieję, że opowiadanie się Wam nie nudzi :) Dziękuję za taką liczbę wyświetleń. Jeśli macie znajomych czy znajome Belieberki to proszę, żebyście im podawali link do opowiadania. To dla mnie bardzo ważne :(
Dziękuję <3
@fuckingch4nel
P.S: Ponieważ wyjeżdżam na weekend, dzisiaj dodam być może kolejny rozdział opowiadania :)
czwartek, 30 maja 2013
wtorek, 28 maja 2013
Rozdział Trzynasty
Według Ashley:
Tę część rozdziału czytaj z muzyką http://www.youtube.com/watch?v=eu-xFvLaE68
Były już wakacje. W końcu. Całe dwa miesiące tylko dla mnie i dla Justina. Dom, obiady z Pattie, wieczory razem na tarasie, noce spędzone razem.
-Justin...
-Słucham skarbie - klikał w klawiaturę w telefonie. Wyrwałam mu telefon i odłożyłam.
-Chciałabym z Tobą porozmawiać, możesz ?
-Tak, przepraszam. Co się dzieje ?
-Myślałeś kiedyś o przyszłości ? Znaczy, wiesz... Niedługo kończę osiemnaście lat i będę już pełnoletnia. Muszę zacząć myśleć o przyszłości, bo ona już niedługo. Czas szybko mija Justina, a ja...
-Hej, skarbie - dotknął mojego polika - Jesteś moim światem, życiem, a przyszłość to jesteś ty. TY jesteś moją przyszłością. Wiesz co widzę ? Widzę nas, nasze dzieci, dom, ogród. Nas kładących się codziennie wieczorem razem, nas przytulających dzieci do snu, Ciebie czekającą na mnie z dziećmi po skończonym koncercie. Widzę Ciebie... widzę NAS.
-Nas ? Dzieci ?
-Nie chciałabyś mieć dzieci ? Ze mną ? Ja wiesz... nie nalegam, ale tak widzę przyszłość.
-Justin - rzuciłam mu się na szyję - Właśnie to chciałam usłyszeć ! Kocham Cię, tak strasznie mocno - łzy poleciały z moich oczu.
-Też Cię kocham, to jest mój dowód miłości. To wszystko co będzie. Przyszłość będzie dowodem miłości Ashley. Przyszłość - przytulił mnie mocno i przejechał ręką po moich włosach.
-Kocham Cię, kocham, kocham, kocham, kocham - powtarzałam - Kocham najmocniej na świecie, najmocniej jak mogę - wtulałam się mocno w jego pierś nie chcąc puścić. Łzy lały mi się strumieniami. Wyobraziłam sobie nas siedzących w ogrodzie z dziećmi. Wszystko to co powiedział Justin.
-Nie płacz proszę - pocałował moje czoło.
-To łzy szczęścia Justin - przytuliłam go znowu mocno. Wytarłam oczy i zaczęłam się śmiać, byłam już chyba najszczęśliwszą osobą na świecie.
Po południu zamówiliśmy pizzę. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
-Wiesz... ja chciałbym nagrać nową płytę - spojrzał na mnie poważnie.
-Wtedy nie będzie Cię bardzo długo i często. Dodatkowo nowa trasa, Justin. Dopiero co była - wytrzeszczyłam na niego oczy.
-Wiem, ale... możesz chwilę chyba zostać sama ? Nie jesteś dzieckiem - spojrzał trochę poddenerwowany.
-Ale Justin ! Mam chorą nogę, poza tym. Zaczęło się układać. Nie możemy chwilę pobyć sami ?!
-Ashley ! Myślisz, że zostawię całą swoją karierę, moje fanki, fanów tylko dla jakiejś laski ?!
-Jakiejś laski ? - pokiwałam głową czując wielką gulę w gardle - Chyba odechciało mi się jeść.
Opowieść ogólna:
Ashley wyszła z domu najszybciej jak się dało. Wzięła tylko telefon i parę drobnych do kieszeni. Justin siedział chwilę przy stole, w końcu wstał i złapał się za głowę.
-KURWA ! - opadł na kanapę. Uderzył pięścią w stół tak, że szyba od niego pękła.
Czytaj słuchając (więcej emocji): http://www.youtube.com/watch?v=BcyB6-4KcTo
Ashley maszerowała przed siebie nie zważając zbytnio gdzie idzie. Usiadła na chwilę na ławce czując jak z jej oczu płyną łzy. Czemu nazwał ją "jakąś laską" ? Dopiero mówił, że ją kocha. Mówił o wspólnym domu, dzieciach. Nagle zmienił zdanie ? To nie było do niego podobne. Wytarła łzy i spojrzała przed siebie. Ujrzała plażę. Wstała kierując się w jej stronę. Poczuła piasek pod stopami, nagle wodę. Wszystko było jej już obojętne. Zanurzyła się cała, czując tylko zimno wody.
Justin siedział chwilę z głową w dłoniach. Zastanawiał się co zrobić. Chwycił telefon i wykręcił numer Ashley. Nie odebrała. Wstał czując, że coś się stało. Zawsze odbierała, albo odrzucała. Wstał łapiąc kurtkę i wybiegł z domu. Przebiegł wszystkie ulice, nie mógł jej znaleźć.
Ashley wyszła spod wody. Było jej zimno. Wycofała się powoli z wody, szła tyłem, usiadła na piasku płacząc. Słyszała tylko szum morza, swój płacz. Patrzyła przed siebie. Widziała kompletną pustkę, już nic się dla niej nie liczyło. W głowie dudniły jej słowa Justina.
"-Ashley ! Myślisz, że zostawię całą swoją karierę, moje fanki, fanów tylko dla jakiejś laski ?!"
-Kurwa no, przecież nie mogła zajść daleko. Justin myśl - chodziło po całym miasteczku. Nagle przypomniał sobie jedno miejsce do którego chodził gdy był zdołowany.
-Plaża...
Ashley siedziała na piasku cały czas płacząc. Nagle przed nią przeszła całująca się, śmiejąca się para. Dziewczyna przygryzła wargę, spuszczając głowę.
-Ashley - usłyszała za sobą znajomy głos. Odwróciła głowę i ujrzała Justina.
-Odejdź - wychrypiała wstając - Przecież jestem jakąś tam laską.
-Ashley ! Nie chciałem tego powiedzieć...
-Tak... Jak wielu rzeczy prawda ? Justin, ty zawsze "nie chcesz tego powiedzieć" ale mówisz i ranisz tym mnie, siebie, Pattie... Kogo jeszcze zranisz ?
-Nikogo, Ash... Kocham Cię - siłą wziął twarz Ashley w ręce - Kocham Cię, kocham - przytulił ją chociaż próbowała się wyrwać, ale on trzymał ją tak mocno, że nie pozwolił jej odejść.
-Justin - próbowała się nadal wyrwać. Justin przycisnął jej usta do swoich.
-Nie pozwolę Ci odejść... Nigdy. Nie jesteś jakąś tam laską. Jesteś moją laską, dziewczyną, księżniczką, skarbem. Kochanie - spojrzał jej w oczy.
-Ale... - cały czas płakała.
-Nie ma "ale" jesteś moja. Zawsze będziesz. Chcę mieć z Tobą dzieci, szczęśliwą rodzinę. Kocham Cię skarbie - spojrzał w jej opuchnięte oczy. Poczuł nagle jaka jest zimna, mokra.
-Ja... Justin - spuściła głowę.
-Chyba nie próbowałaś się...
-Tak.. po takich słowach już nic się dla mnie nie liczyło - spojrzała na morze - Nic, Justin, bo to ty byłeś dotychczas moim życiem, a ono w ten sposób jakby się skończyło.
-Nie, bo nie zostawiłem Cię i nigdy tego nie zrobię rozumiesz ?
-Ja...
-Kocham Cię - przytulił ją mocno do siebie - Chodź, pewnie Ci zimno - zaprowadził ją do domu.
Według Justina:
Pomyśleć, że w minutę prawie wszystko rozwaliłem... Jak mogłem tak powiedzieć ? Już na prawdę nie kontroluję tego co mówię. Muszę zacząć zważać na moje słowa, bo nie chcę stracić najważniejszej dla mnie osoby. Nie chcę stracić Ashley.
Wieczorem obłożyłem ją kocem i zrobiłem ciepłej herbaty z cytryną.
-Napij się tego - podałem jej kubek. Usiadłem obok i odgarnąłem jej włosy z twarzy.
Spojrzałem na nią. Była piękna. Nie mogłem jej tak skrzywdzić. Nie kogoś takiego jak ona.
-Dziękuję - spojrzała w okno.
-Ej, ej - odwróciłem jej twarz w moją stronę - Będzie dobrze, kochanie - przystawiłem jej wargi do moich.
-Wiem, przepraszam, że wyszłam bez słowa, ale to było dla mnie za dużo.
-Rozumiem i... Obiecuję, że będę kontrolował swoje słowa.
-Wierzę Ci. Ufam Ci Justin - spojrzała na mnie uśmiechając się.
-Cieszę się, że mi ufasz i że znów widzę uśmiech na Twej wspaniałej twarzy - pogładziłem jej policzek.
-Kocham Cię - pocałowała mnie w usta i wstała - Idę się położyć... Jestem strasznie zmęczona.
-Idę z Tobą - złapałem ją za rękę i weszliśmy po schodach na górę.
Według Ashley:
Rano obudził mnie delikatny pocałunek złożony na moich ustach. Uśmiechnęłam się zadowolona pobudką. Otworzyłam oczy.
-Wszystkiego najlepszego moja królewno - Justin uśmiechnął się do mnie leżąc po mojej prawej stronie.
-Pamiętałeś ? - uśmiechnęłam się wstając z łóżka.
-Jak mógłbym zapomnieć ? - wręczył mi paczuszkę z prezentem.
-Justin, nie musiałeś... - spojrzałam na niego zaskoczona. Wzięłam paczkę do ręki i wyjęłam... bieliznę.
-Jesteś głupi - wytrzeszczyłam oczy.
-Ej to tylko bonus, patrz dalej - zaśmiał się, a ja sięgnęłam na spód paczki. Wyjęłam z niej małe pudełeczko.
-Czekaj - chłopak chwycił je i otworzył. Moim oczom ukazał się wisiorek w kształcie serca z małym "J" na środku.
-Justin - poczułam w gardle wielką gulę. Nie mogłam się wysłowić, był piękny. Chłopak zawiesił mi go na szyi i pocałował lekko w usta, tak jak rano - Dziękuję - uśmiechnęłam się po czym wzięłam paczkę do ręki - Ale to... na to nie licz - włożyłam ją do szafki.
-Eh... Nudna jesteś - zaśmiał się.
-O słucham ? - uderzyłam go w tors.
Tak cieszyłam się z wisiorka od Justina, że cały czas na niego patrzyłam.
-Widzę, że Ci się podoba - puścił mi oko.
-Bardzo, jest piękny - uśmiechnęłam się trzymając wisiorek w ręce.
-To się cieszę - podszedł do mnie i wyciągnął telefon - Trzeba to uwiecznić i pokazać Belieberkom co ?
-No chyba by wypadało - zaśmiałam się i ustawiłam się do zdjęcia. Justin pocałował mnie w czoło i kliknął w ekran.
-Piękne - spojrzał dumny z siebie Justin. Wstawił zdjęcie na Instagrama i po chwili z jego telefonu zaczęły wydobywać się dźwięki powiadomień. Spojrzałam na ekran, było tam nasze zdjęcie z opisem "Wszystkiego najlepszego moja królewno". Uśmiechnęłam się widząc opis.
-Masz życzenia od Belieberek - spojrzał na mnie i mnie pocałował.
*późnym wieczorem*
Wróciliśmy z obiadu u Pattie późnym wieczorem, bo Justin postanowił się przejechać po mieście. Nie ominęliśmy paparazzich, ale nie jestem jakoś szczególnie zła.
Przebrałam się w szorty i bluzę po czym rzuciłam się na kanapę obok Justina.
-Co oglądamy - Justin wziął pilota do ręki.
-Nie wiem, ale na pewno nie horror - zaśmiałam się przypominając sobie moje ostatnie starcie sam na sam z horrorem i szczerze mogę powiedzieć "nigdy więcej". Nie był to mój najlepszy wieczór. Justin włączył jakąś komedię, a ja stwierdziłam, że nie mam ochoty na oglądanie telewizji.
-Idę się umyć. Będę potem w sypialni, spać mi się chce - wstałam z kanapy i weszłam po schodach.
-Okej, przyjdę niedługo - krzyknął z dołu Justin, a ja usłyszałam jak przełącza na mecz.
Weszłam pod prysznic rozkoszując się każdą kroplą spływającą na moje ciało. Umyłam się dokładnie i wyszłam spod prysznica. Weszłam owinięta ręcznikiem do sypialni i spojrzałam na szafkę. W sumie były moje urodziny. Nie jestem pępkiem świata, Justin też musi korzystać. Wyjęłam paczkę, którą od niego dostałam i wsunęłam na czystą, pachnącą skórę. Biała koronka zwisająca ze stanika opadła mi na brzuch. Zeszłam powoli i cicho po schodach. Stanęłam na dole chwilę nie pewnie, ale widząc Justina siedzącego przed telewizorem od razu nabrałam chęci odciągnięcia go od tej czynności. Podeszłam od tyłu kanapy kładąc Justinowi dłonie na ramionach. Pochyliłam się i pocałowałam delikatnie jego szyję.
-Ooo, jednak nie poszłaś spać - zaśmiał się. Obeszłam kanapę i usiadłam bokiem obok niego kręcąc kosmykiem włosów.
-Wiesz zawsze mogę, ale to Ciebie ominie kilka przyjemności - wzruszyłam ramionami, a chłopak na mnie spojrzał z wytrzeszczonymi oczami.
-Whoa, chyba sobie żartujesz - oblizał usta i złapał mnie za biodra przysuwając lekko do siebie. Pocałował mnie łapczywie i przejechał ręką po moich nogach.
-A ktoś powiedział, że o takie przyjemności mi chodzi - udawałam, że jestem poważna.
-Ja to wiem - zaczął całować moją szyję, a ja się poddałam. Lekko ssąc moją szyję złapał mnie za pośladki.
Moje urodziny były i zapowiadały się perfekcyjnie.
Według Justina:
Kurwa jak ona bosko wyglądała w tym komplecie. Powiem, że byłem dumny z siebie, że kupiłem jej ten strój na urodziny.
Przenieśliśmy się na górę do sypialni. Rzuciłem Ash na łóżko kładąc się na niej. Przejechałem językiem po jej szyi słysząc jak z jej ust wydobywa się cichy jęk. Przycisnąłem swoje usta do jej i namiętnie pocałowałem. Starałem się, aby ten pocałunek wyszedł najlepiej. Dziewczyna wyszukała ręką końca mojej bluzki po czym szybko ją zdjęła.
-Szybka jesteś - puściłem jej oko. Dziewczyna uśmiechnęła się seksownie po czym wyszukała klamry od mojego paska. Odpięła powoli i z łapczywym uśmiechem na twarzy zsunęła mi spodnie. W końcu przyszła kolej na mnie. Złapałem za zapięcie stanika i powoli go odpiąłem. Zsunąłem go z Ashley odkrywając jej biust. Przyłożyłem do jednej piersi usta i zacząłem lekko ją ssać.
-Justin - jęknęła dziewczyna, ciągnąc za końcówki moich włosów. Oderwałem się lekko od niej całując ją w usta. Zsunąłem z siebie jedną ręką bokserki, a drugą Ashley po czym powoli w nią wszedłem. Usłyszałem jak dziewczyna wstrzymuje oddech, a potem wypuszcza powietrze z płuc. Zacząłem poruszać biodrami coraz szybciej, aż poczułem, że Ash doszła.
-Czemu jesteś taki zabójczy ? - spojrzała na mnie.
-Czemu tak kusisz ? - pocałowałem ją w szyję po czym zacząłem ją lekko ssać. Dziewczyna odchyliła głowę łapiąc mnie za włosy.
Wstałem rano obudzony lekkim muskaniem mojej szyi. Otworzyłem oczy. Ujrzałem puste miejsce obok mnie, po czym odwróciłem głowę, żeby spojrzeć w górę i zobaczyłem Ash. Przygryzła lekko wargę po czym nachyliła się, żeby jeszcze raz pocałować moją szyję.
-Zaraz zrobię to co w nocy bez zastanowienia - przejechałem po jej plecach i pośladkach.
-Wiesz co ? - spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Hmm ?
-Kocham Cię Justin
_________________________________________________________________________________
Awww <3
ehh ja na nagłówku cnie :o Ale zaraz zmieniam
@fuckingch4nel
Według Ashley:
Tę część rozdziału czytaj z muzyką http://www.youtube.com/watch?v=eu-xFvLaE68
Były już wakacje. W końcu. Całe dwa miesiące tylko dla mnie i dla Justina. Dom, obiady z Pattie, wieczory razem na tarasie, noce spędzone razem.
-Justin...
-Słucham skarbie - klikał w klawiaturę w telefonie. Wyrwałam mu telefon i odłożyłam.
-Chciałabym z Tobą porozmawiać, możesz ?
-Tak, przepraszam. Co się dzieje ?
-Myślałeś kiedyś o przyszłości ? Znaczy, wiesz... Niedługo kończę osiemnaście lat i będę już pełnoletnia. Muszę zacząć myśleć o przyszłości, bo ona już niedługo. Czas szybko mija Justina, a ja...
-Hej, skarbie - dotknął mojego polika - Jesteś moim światem, życiem, a przyszłość to jesteś ty. TY jesteś moją przyszłością. Wiesz co widzę ? Widzę nas, nasze dzieci, dom, ogród. Nas kładących się codziennie wieczorem razem, nas przytulających dzieci do snu, Ciebie czekającą na mnie z dziećmi po skończonym koncercie. Widzę Ciebie... widzę NAS.
-Nas ? Dzieci ?
-Nie chciałabyś mieć dzieci ? Ze mną ? Ja wiesz... nie nalegam, ale tak widzę przyszłość.
-Justin - rzuciłam mu się na szyję - Właśnie to chciałam usłyszeć ! Kocham Cię, tak strasznie mocno - łzy poleciały z moich oczu.
-Też Cię kocham, to jest mój dowód miłości. To wszystko co będzie. Przyszłość będzie dowodem miłości Ashley. Przyszłość - przytulił mnie mocno i przejechał ręką po moich włosach.
-Kocham Cię, kocham, kocham, kocham, kocham - powtarzałam - Kocham najmocniej na świecie, najmocniej jak mogę - wtulałam się mocno w jego pierś nie chcąc puścić. Łzy lały mi się strumieniami. Wyobraziłam sobie nas siedzących w ogrodzie z dziećmi. Wszystko to co powiedział Justin.
-Nie płacz proszę - pocałował moje czoło.
-To łzy szczęścia Justin - przytuliłam go znowu mocno. Wytarłam oczy i zaczęłam się śmiać, byłam już chyba najszczęśliwszą osobą na świecie.
Po południu zamówiliśmy pizzę. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść.
-Wiesz... ja chciałbym nagrać nową płytę - spojrzał na mnie poważnie.
-Wtedy nie będzie Cię bardzo długo i często. Dodatkowo nowa trasa, Justin. Dopiero co była - wytrzeszczyłam na niego oczy.
-Wiem, ale... możesz chwilę chyba zostać sama ? Nie jesteś dzieckiem - spojrzał trochę poddenerwowany.
-Ale Justin ! Mam chorą nogę, poza tym. Zaczęło się układać. Nie możemy chwilę pobyć sami ?!
-Ashley ! Myślisz, że zostawię całą swoją karierę, moje fanki, fanów tylko dla jakiejś laski ?!
-Jakiejś laski ? - pokiwałam głową czując wielką gulę w gardle - Chyba odechciało mi się jeść.
Opowieść ogólna:
Ashley wyszła z domu najszybciej jak się dało. Wzięła tylko telefon i parę drobnych do kieszeni. Justin siedział chwilę przy stole, w końcu wstał i złapał się za głowę.
-KURWA ! - opadł na kanapę. Uderzył pięścią w stół tak, że szyba od niego pękła.
Czytaj słuchając (więcej emocji): http://www.youtube.com/watch?v=BcyB6-4KcTo
Ashley maszerowała przed siebie nie zważając zbytnio gdzie idzie. Usiadła na chwilę na ławce czując jak z jej oczu płyną łzy. Czemu nazwał ją "jakąś laską" ? Dopiero mówił, że ją kocha. Mówił o wspólnym domu, dzieciach. Nagle zmienił zdanie ? To nie było do niego podobne. Wytarła łzy i spojrzała przed siebie. Ujrzała plażę. Wstała kierując się w jej stronę. Poczuła piasek pod stopami, nagle wodę. Wszystko było jej już obojętne. Zanurzyła się cała, czując tylko zimno wody.
Justin siedział chwilę z głową w dłoniach. Zastanawiał się co zrobić. Chwycił telefon i wykręcił numer Ashley. Nie odebrała. Wstał czując, że coś się stało. Zawsze odbierała, albo odrzucała. Wstał łapiąc kurtkę i wybiegł z domu. Przebiegł wszystkie ulice, nie mógł jej znaleźć.
Ashley wyszła spod wody. Było jej zimno. Wycofała się powoli z wody, szła tyłem, usiadła na piasku płacząc. Słyszała tylko szum morza, swój płacz. Patrzyła przed siebie. Widziała kompletną pustkę, już nic się dla niej nie liczyło. W głowie dudniły jej słowa Justina.
"-Ashley ! Myślisz, że zostawię całą swoją karierę, moje fanki, fanów tylko dla jakiejś laski ?!"
-Kurwa no, przecież nie mogła zajść daleko. Justin myśl - chodziło po całym miasteczku. Nagle przypomniał sobie jedno miejsce do którego chodził gdy był zdołowany.
-Plaża...
Ashley siedziała na piasku cały czas płacząc. Nagle przed nią przeszła całująca się, śmiejąca się para. Dziewczyna przygryzła wargę, spuszczając głowę.
-Ashley - usłyszała za sobą znajomy głos. Odwróciła głowę i ujrzała Justina.
-Odejdź - wychrypiała wstając - Przecież jestem jakąś tam laską.
-Ashley ! Nie chciałem tego powiedzieć...
-Tak... Jak wielu rzeczy prawda ? Justin, ty zawsze "nie chcesz tego powiedzieć" ale mówisz i ranisz tym mnie, siebie, Pattie... Kogo jeszcze zranisz ?
-Nikogo, Ash... Kocham Cię - siłą wziął twarz Ashley w ręce - Kocham Cię, kocham - przytulił ją chociaż próbowała się wyrwać, ale on trzymał ją tak mocno, że nie pozwolił jej odejść.
-Justin - próbowała się nadal wyrwać. Justin przycisnął jej usta do swoich.
-Nie pozwolę Ci odejść... Nigdy. Nie jesteś jakąś tam laską. Jesteś moją laską, dziewczyną, księżniczką, skarbem. Kochanie - spojrzał jej w oczy.
-Ale... - cały czas płakała.
-Nie ma "ale" jesteś moja. Zawsze będziesz. Chcę mieć z Tobą dzieci, szczęśliwą rodzinę. Kocham Cię skarbie - spojrzał w jej opuchnięte oczy. Poczuł nagle jaka jest zimna, mokra.
-Ja... Justin - spuściła głowę.
-Chyba nie próbowałaś się...
-Tak.. po takich słowach już nic się dla mnie nie liczyło - spojrzała na morze - Nic, Justin, bo to ty byłeś dotychczas moim życiem, a ono w ten sposób jakby się skończyło.
-Nie, bo nie zostawiłem Cię i nigdy tego nie zrobię rozumiesz ?
-Ja...
-Kocham Cię - przytulił ją mocno do siebie - Chodź, pewnie Ci zimno - zaprowadził ją do domu.
Według Justina:
Pomyśleć, że w minutę prawie wszystko rozwaliłem... Jak mogłem tak powiedzieć ? Już na prawdę nie kontroluję tego co mówię. Muszę zacząć zważać na moje słowa, bo nie chcę stracić najważniejszej dla mnie osoby. Nie chcę stracić Ashley.
Wieczorem obłożyłem ją kocem i zrobiłem ciepłej herbaty z cytryną.
-Napij się tego - podałem jej kubek. Usiadłem obok i odgarnąłem jej włosy z twarzy.
Spojrzałem na nią. Była piękna. Nie mogłem jej tak skrzywdzić. Nie kogoś takiego jak ona.
-Dziękuję - spojrzała w okno.
-Ej, ej - odwróciłem jej twarz w moją stronę - Będzie dobrze, kochanie - przystawiłem jej wargi do moich.
-Wiem, przepraszam, że wyszłam bez słowa, ale to było dla mnie za dużo.
-Rozumiem i... Obiecuję, że będę kontrolował swoje słowa.
-Wierzę Ci. Ufam Ci Justin - spojrzała na mnie uśmiechając się.
-Cieszę się, że mi ufasz i że znów widzę uśmiech na Twej wspaniałej twarzy - pogładziłem jej policzek.
-Kocham Cię - pocałowała mnie w usta i wstała - Idę się położyć... Jestem strasznie zmęczona.
-Idę z Tobą - złapałem ją za rękę i weszliśmy po schodach na górę.
Według Ashley:
Rano obudził mnie delikatny pocałunek złożony na moich ustach. Uśmiechnęłam się zadowolona pobudką. Otworzyłam oczy.
-Wszystkiego najlepszego moja królewno - Justin uśmiechnął się do mnie leżąc po mojej prawej stronie.
-Pamiętałeś ? - uśmiechnęłam się wstając z łóżka.
-Jak mógłbym zapomnieć ? - wręczył mi paczuszkę z prezentem.
-Justin, nie musiałeś... - spojrzałam na niego zaskoczona. Wzięłam paczkę do ręki i wyjęłam... bieliznę.
-Jesteś głupi - wytrzeszczyłam oczy.
-Ej to tylko bonus, patrz dalej - zaśmiał się, a ja sięgnęłam na spód paczki. Wyjęłam z niej małe pudełeczko.
-Czekaj - chłopak chwycił je i otworzył. Moim oczom ukazał się wisiorek w kształcie serca z małym "J" na środku.
-Justin - poczułam w gardle wielką gulę. Nie mogłam się wysłowić, był piękny. Chłopak zawiesił mi go na szyi i pocałował lekko w usta, tak jak rano - Dziękuję - uśmiechnęłam się po czym wzięłam paczkę do ręki - Ale to... na to nie licz - włożyłam ją do szafki.
-Eh... Nudna jesteś - zaśmiał się.
-O słucham ? - uderzyłam go w tors.
Tak cieszyłam się z wisiorka od Justina, że cały czas na niego patrzyłam.
-Widzę, że Ci się podoba - puścił mi oko.
-Bardzo, jest piękny - uśmiechnęłam się trzymając wisiorek w ręce.
-To się cieszę - podszedł do mnie i wyciągnął telefon - Trzeba to uwiecznić i pokazać Belieberkom co ?
-No chyba by wypadało - zaśmiałam się i ustawiłam się do zdjęcia. Justin pocałował mnie w czoło i kliknął w ekran.
-Piękne - spojrzał dumny z siebie Justin. Wstawił zdjęcie na Instagrama i po chwili z jego telefonu zaczęły wydobywać się dźwięki powiadomień. Spojrzałam na ekran, było tam nasze zdjęcie z opisem "Wszystkiego najlepszego moja królewno". Uśmiechnęłam się widząc opis.
-Masz życzenia od Belieberek - spojrzał na mnie i mnie pocałował.
*późnym wieczorem*
Wróciliśmy z obiadu u Pattie późnym wieczorem, bo Justin postanowił się przejechać po mieście. Nie ominęliśmy paparazzich, ale nie jestem jakoś szczególnie zła.
Przebrałam się w szorty i bluzę po czym rzuciłam się na kanapę obok Justina.
-Co oglądamy - Justin wziął pilota do ręki.
-Nie wiem, ale na pewno nie horror - zaśmiałam się przypominając sobie moje ostatnie starcie sam na sam z horrorem i szczerze mogę powiedzieć "nigdy więcej". Nie był to mój najlepszy wieczór. Justin włączył jakąś komedię, a ja stwierdziłam, że nie mam ochoty na oglądanie telewizji.
-Idę się umyć. Będę potem w sypialni, spać mi się chce - wstałam z kanapy i weszłam po schodach.
-Okej, przyjdę niedługo - krzyknął z dołu Justin, a ja usłyszałam jak przełącza na mecz.
Weszłam pod prysznic rozkoszując się każdą kroplą spływającą na moje ciało. Umyłam się dokładnie i wyszłam spod prysznica. Weszłam owinięta ręcznikiem do sypialni i spojrzałam na szafkę. W sumie były moje urodziny. Nie jestem pępkiem świata, Justin też musi korzystać. Wyjęłam paczkę, którą od niego dostałam i wsunęłam na czystą, pachnącą skórę. Biała koronka zwisająca ze stanika opadła mi na brzuch. Zeszłam powoli i cicho po schodach. Stanęłam na dole chwilę nie pewnie, ale widząc Justina siedzącego przed telewizorem od razu nabrałam chęci odciągnięcia go od tej czynności. Podeszłam od tyłu kanapy kładąc Justinowi dłonie na ramionach. Pochyliłam się i pocałowałam delikatnie jego szyję.
-Ooo, jednak nie poszłaś spać - zaśmiał się. Obeszłam kanapę i usiadłam bokiem obok niego kręcąc kosmykiem włosów.
-Wiesz zawsze mogę, ale to Ciebie ominie kilka przyjemności - wzruszyłam ramionami, a chłopak na mnie spojrzał z wytrzeszczonymi oczami.
-Whoa, chyba sobie żartujesz - oblizał usta i złapał mnie za biodra przysuwając lekko do siebie. Pocałował mnie łapczywie i przejechał ręką po moich nogach.
-A ktoś powiedział, że o takie przyjemności mi chodzi - udawałam, że jestem poważna.
-Ja to wiem - zaczął całować moją szyję, a ja się poddałam. Lekko ssąc moją szyję złapał mnie za pośladki.
Moje urodziny były i zapowiadały się perfekcyjnie.
Według Justina:
Kurwa jak ona bosko wyglądała w tym komplecie. Powiem, że byłem dumny z siebie, że kupiłem jej ten strój na urodziny.
Przenieśliśmy się na górę do sypialni. Rzuciłem Ash na łóżko kładąc się na niej. Przejechałem językiem po jej szyi słysząc jak z jej ust wydobywa się cichy jęk. Przycisnąłem swoje usta do jej i namiętnie pocałowałem. Starałem się, aby ten pocałunek wyszedł najlepiej. Dziewczyna wyszukała ręką końca mojej bluzki po czym szybko ją zdjęła.
-Szybka jesteś - puściłem jej oko. Dziewczyna uśmiechnęła się seksownie po czym wyszukała klamry od mojego paska. Odpięła powoli i z łapczywym uśmiechem na twarzy zsunęła mi spodnie. W końcu przyszła kolej na mnie. Złapałem za zapięcie stanika i powoli go odpiąłem. Zsunąłem go z Ashley odkrywając jej biust. Przyłożyłem do jednej piersi usta i zacząłem lekko ją ssać.
-Justin - jęknęła dziewczyna, ciągnąc za końcówki moich włosów. Oderwałem się lekko od niej całując ją w usta. Zsunąłem z siebie jedną ręką bokserki, a drugą Ashley po czym powoli w nią wszedłem. Usłyszałem jak dziewczyna wstrzymuje oddech, a potem wypuszcza powietrze z płuc. Zacząłem poruszać biodrami coraz szybciej, aż poczułem, że Ash doszła.
-Czemu jesteś taki zabójczy ? - spojrzała na mnie.
-Czemu tak kusisz ? - pocałowałem ją w szyję po czym zacząłem ją lekko ssać. Dziewczyna odchyliła głowę łapiąc mnie za włosy.
Wstałem rano obudzony lekkim muskaniem mojej szyi. Otworzyłem oczy. Ujrzałem puste miejsce obok mnie, po czym odwróciłem głowę, żeby spojrzeć w górę i zobaczyłem Ash. Przygryzła lekko wargę po czym nachyliła się, żeby jeszcze raz pocałować moją szyję.
-Zaraz zrobię to co w nocy bez zastanowienia - przejechałem po jej plecach i pośladkach.
-Wiesz co ? - spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Hmm ?
-Kocham Cię Justin
_________________________________________________________________________________
Awww <3
ehh ja na nagłówku cnie :o Ale zaraz zmieniam
@fuckingch4nel
poniedziałek, 27 maja 2013
Rozdział Trzynasty
Według Justina:
Wstałem rano, widząc, że Ashley jeszcze śpi wybrałem się do bufetu. Zamówiłem dwie kanapki i dwa soki. Wróciłem pustym jeszcze korytarzem do sali. Ashley już nie spała.
-Myślałam, że pojechałeś do domu - bawiła się końcówkami włosów.
-Jakbym mógł - zaśmiałem się i podałem jej śniadanie.
-No, mógłbyś się przespać - westchnęła.
-Nie, jak nie ma Ciebie - puściłem jej oko.
-Justin - rzuciła we mnie papierkiem od kanapki - Nie jesteśmy tu sami !
-Oj tam - wzruszyłem ramionami i zabrałem się za jedzenie kanapki.
-Dzień dobry państwu - do sali wszedł lekarz - Czas na badania kontrolne, pani Crow. Widzę, że już lepiej.
-Tak, dziękuję - uśmiechnęła się uroczo - Jest świetnie, tylko... ten gips.
-Dwa miesiące i zdejmiemy. Na pana, panie Bieber czekają reporterzy przed szpitalem - wskazał ręką na drzwi. Kiwnąłem głową i udałem się w ich stronę.
-Idzie Bieber ! - zaczęli krzyczeć i rzucili się w moją stronę.
-Jeśli chcecie wiedzieć czemu tu jestem to bądźcie cicho, bo nie będę powtarzał milion razy - stanąłem na środku, tak, żeby mnie widzieli.
-Dobra do rzeczy Bieber !
-Ashley, tak jak pewnie wiecie moja dziewczyna, miała wczoraj wypadek. Doznała skomplikowanego złamania nogi. Wyjdzie z tego. Za dwa tygodnie wrócimy do domu, tyle w sprawie - odwróciłem się i wszedłem do szpitala.
Siedziałem u Ash, byłem przy niej na badaniach, przynosiłem jej jedzenie, rzeczy z domu. Nie chciała widzieć rodziców. Po tym co jej mama powiedziała o nas, mnie, jej. Nie chciała wracać tam za dwa tygodnie. Napisała mamie, żeby nie przychodzili za często i że jak ją wypiszą ze szpitala to pojedzie do mnie. Pani Crow nie była zachwycona, ale stwierdziła, że Ash ma już 17 lat i może podejmować takie decyzje.
-No, dzisiaj zakończenie roku szkolnego - spojrzałem na nią. Minął tydzień odkąd Ashley wylądowała w szpitalu. Nadszedł dzień zakończenia roku szkolnego, rozdawania świadectw.
-Wiem. Lekarz nie pozwolił mi wyjść, więc Carmen wpadnie tu po zakończeniu i da mi świadectwo - próbowała się uśmiechnąć, ale widziałem, że była już zmęczona tym wiecznym leżeniem.
-Jeszcze tydzień i wyjdziesz stąd. Pojedziemy do mnie. Będzie dobrze - w tym momencie do sali wszedł lekarz.
-Dzień dobry. Mam bardzo dobrą i zaskakującą wiadomość panno Crow - uśmiechnął się do Ash.
-Na prawdę ?!
-Tak. Pani kość zrasta się zaskakująco szybko, nie potrzebne będzie noszenie gipsu dwa miesiące. Zdejmiemy go pani za około miesiąc. Potem będzie musiała pani chodzić na męczące rehabilitacje i nosić stabilizator na nodze, a no i konieczne kule.
-To nic ! Jeju, będę mogła chodzić - cieszyła się jak dziecko. Lekarz wyszedł i zostawił nas samych.
-Cieszę się skarbie - przytuliłem ją mocno.
*tydzień później*
Nadszedł dzień kiedy Ash miała zostać wypisana. Cieszyła się jak dziecko z nowej zabawki. Byłem taki szczęśliwy widząc ją w tym stanie.
-Rodzice podjadą czy od razu jedziemy do mnie ? - zapytałem pakując jej rzeczy do walizki.
-Mieli podjechać, żeby dać mi rzeczy - mruknęła.
-Okej, kiedy będą ?
-Mówiłam, że wychodzę około 12. Powinni zaraz być - w tym momencie do sali weszła mama Ash.
-Dzień dobry - spojrzała na mnie.
-Dzień dobry, ja to wezmę - chwyciłem torbę, którą przywiozła. Przytuliła Ash i wszyscy wyszliśmy. Ashley jechała na wózku z miejscem na nogę. Musiała tak chodzić jeszcze nie cały miesiąc. Gdy wyszliśmy od razu zaatakował nas tłum reporterów. Szybko otworzyłem drzwi samochodu, pomogłem wsiąść Ash i wrzuciłem wózek i torby do bagażnika. Odpaliłem auto i ruszyłem. Reporterom nie udało się nas dogonić.
Według Ashley:
Dobrze, że zdecydowałam się mieszkać u Justina. Nie chciałam przez dłuższy czas rozmawiać z rodzicami. Nie po tym, co powiedzieli.
-I jak się czujesz ? - zapytał czule gdy siedziałam na kanapie w domu. Pogładziłam jego policzek i pocałowałam szyję.
-Nie kuś kochanie... - zaśmiał się gładząc moje plecy.
-A może chcę ? - mruknęłam mu w ucho. Chłopak dotknął mnie lekko nosem w polik i pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam jego pocałunek.
-Musimy poczekać jeszcze dwa tygodnie aż Ci ściągną gips - przejechał palcem po moich ustach.
-Ugh... za długo - skrzywiłam się - Jak ja wytrzymam z Tobą w ten sposób dwa tygodnie !
-Oj skarbie wytrzymamy - puścił mi oko łapiąc moje biodra - Chociaż w sumie nie wiem... Jesteś taka seksowna - przygryzł wargę.
-Cicho bądź - szturchnęłam go łokciem w bok.
-Oooo nie ! - krzyknął i przerzucił mnie przez ramię wnosząc po schodach.
-Justinie Bieberze ! Natychmiast mnie puść ! - śmiałam się klepiąc go po tyłku.
-Nie ma mowy - śmiał się kierując się w stronę sypialni. Rzucił mnie na łóżko i położył się na mnie. Próbowałam ze śmiechem się z pod niego wydostać, ale nie dał mi szansy. Po chwili spojrzał na mnie poważnie i pocałował namiętnie. Odchylił moje ręce do tyłu i zaczął całować moją szyję zdejmując mi bluzkę. Powtórzyłam jego ruch i po chwili Justin leżał na mnie bez koszulki. Przejechałam po jego torsie czując jego nierówny oddech na sobie. Po chwili zsunęłam z siebie spodnie, a Justin zrobił to samo.
-W dupie mam ten gips - przejechałam ręką po jego plecach - Nie wytrzymam już - dałam mu znak, żeby to zrobił. Chłopak zrozumiał i powoli we mnie wszedł.
-Justin - wbiłam mu palce w plecy i pocałowałam mocno.
-Kurwa Ash - wychrypiał mi w usta po czym przejechał językiem po mojej szyi. Było idealnie.
*dwa tygodnie później*
Wstałam rano obudzona lekkimi pocałunkami składanymi na mojej szyi. Otworzyłam oczy i ujrzałam Justina uśmiechającego się w moją stronę.
-Dzień dobry skarbie - musnął seksownie moją szyję.
-Mmm, chcę więcej takich poranków - odwzajemniłam uśmiech podnosząc się z poduszki.
-Dzisiaj zdejmują Ci gips, musimy wstawać, żeby się nie spóźnić, bo już jesteśmy umówieni - również wstał i skierował się do półki z ubraniami. Wyciągnął czarny podkoszulek, spodnie w moro, bokserki i udał się do łazienki - Poczekasz chwilę ?
-Hmm, no nie wiem - spróbowałam wstać i lekko utykając podeszłam do niego.
-Kocham Cię - podniosłam głowę patrząc na niego.
-Ja Ciebie też - dotknął mojego nosa i poszedł do łazienki. Usiadłam na łóżku myśląc o tym jak bardzo go kocham. Czego mogłam chcieć więcej niż bycia z nim ? Przez te dwa tygodnie przebywaliśmy ze sobą 24/7. Budziłam się obok niego, zasypiałam obok niego.
-No to teraz ty leć się myć i jedziemy - wyszedł z łazienki przepasany ręcznikiem.
-Okeeeej - chwyciłam z szafki sukienkę i ruszyłam do łazienki.
Przyjechaliśmy do szpitala około jedenastej. Poczekaliśmy chwilę na korytarzu gdy zza drzwi wyłoniła się pielęgniarka.
-Panna Crow do zdjęcia gipsu - uśmiechnęła się gdy wyczytała z karteczki.
-Mam pójść z Tobą - Justin spojrzał na mnie gdy wstałam i chwyciłam za kule.
-Okej - uśmiechnęłam się i poszliśmy do gabinetu.
-Dzień dobry panno Crow - uśmiechnął się lekarz - Jak się pani czuje ?
-Dobrze, szczególnie na myśl, że koniec z gipsem - uśmiechnęłam się miło i spojrzałam na Justina.
-Jeju, nie mogę uwierzyć, że nie mam już tego cholerstwa na nodze - uśmiechałam się patrząc na nogę i stabilizator.
-Cieszę się, że ty się cieszysz - złapał mnie za bok i wyszliśmy ze szpitala. Zaatakował nas tłum paparazzich. Wsiedliśmy do samochodu i szybko pojechaliśmy do domu.
-Mmm teraz możemy spokojnie iść do sypialni - zaśmiał się gdy weszliśmy do domu i zaczął całować moją szyję.
_________________________________________________________________________________
No ten tego... fajnie :3 Sorki, że tak długo, ale nie było mnie w domu.
@fuckingch4nel
Według Justina:
Wstałem rano, widząc, że Ashley jeszcze śpi wybrałem się do bufetu. Zamówiłem dwie kanapki i dwa soki. Wróciłem pustym jeszcze korytarzem do sali. Ashley już nie spała.
-Myślałam, że pojechałeś do domu - bawiła się końcówkami włosów.
-Jakbym mógł - zaśmiałem się i podałem jej śniadanie.
-No, mógłbyś się przespać - westchnęła.
-Nie, jak nie ma Ciebie - puściłem jej oko.
-Justin - rzuciła we mnie papierkiem od kanapki - Nie jesteśmy tu sami !
-Oj tam - wzruszyłem ramionami i zabrałem się za jedzenie kanapki.
-Dzień dobry państwu - do sali wszedł lekarz - Czas na badania kontrolne, pani Crow. Widzę, że już lepiej.
-Tak, dziękuję - uśmiechnęła się uroczo - Jest świetnie, tylko... ten gips.
-Dwa miesiące i zdejmiemy. Na pana, panie Bieber czekają reporterzy przed szpitalem - wskazał ręką na drzwi. Kiwnąłem głową i udałem się w ich stronę.
-Idzie Bieber ! - zaczęli krzyczeć i rzucili się w moją stronę.
-Jeśli chcecie wiedzieć czemu tu jestem to bądźcie cicho, bo nie będę powtarzał milion razy - stanąłem na środku, tak, żeby mnie widzieli.
-Dobra do rzeczy Bieber !
-Ashley, tak jak pewnie wiecie moja dziewczyna, miała wczoraj wypadek. Doznała skomplikowanego złamania nogi. Wyjdzie z tego. Za dwa tygodnie wrócimy do domu, tyle w sprawie - odwróciłem się i wszedłem do szpitala.
Siedziałem u Ash, byłem przy niej na badaniach, przynosiłem jej jedzenie, rzeczy z domu. Nie chciała widzieć rodziców. Po tym co jej mama powiedziała o nas, mnie, jej. Nie chciała wracać tam za dwa tygodnie. Napisała mamie, żeby nie przychodzili za często i że jak ją wypiszą ze szpitala to pojedzie do mnie. Pani Crow nie była zachwycona, ale stwierdziła, że Ash ma już 17 lat i może podejmować takie decyzje.
-No, dzisiaj zakończenie roku szkolnego - spojrzałem na nią. Minął tydzień odkąd Ashley wylądowała w szpitalu. Nadszedł dzień zakończenia roku szkolnego, rozdawania świadectw.
-Wiem. Lekarz nie pozwolił mi wyjść, więc Carmen wpadnie tu po zakończeniu i da mi świadectwo - próbowała się uśmiechnąć, ale widziałem, że była już zmęczona tym wiecznym leżeniem.
-Jeszcze tydzień i wyjdziesz stąd. Pojedziemy do mnie. Będzie dobrze - w tym momencie do sali wszedł lekarz.
-Dzień dobry. Mam bardzo dobrą i zaskakującą wiadomość panno Crow - uśmiechnął się do Ash.
-Na prawdę ?!
-Tak. Pani kość zrasta się zaskakująco szybko, nie potrzebne będzie noszenie gipsu dwa miesiące. Zdejmiemy go pani za około miesiąc. Potem będzie musiała pani chodzić na męczące rehabilitacje i nosić stabilizator na nodze, a no i konieczne kule.
-To nic ! Jeju, będę mogła chodzić - cieszyła się jak dziecko. Lekarz wyszedł i zostawił nas samych.
-Cieszę się skarbie - przytuliłem ją mocno.
*tydzień później*
Nadszedł dzień kiedy Ash miała zostać wypisana. Cieszyła się jak dziecko z nowej zabawki. Byłem taki szczęśliwy widząc ją w tym stanie.
-Rodzice podjadą czy od razu jedziemy do mnie ? - zapytałem pakując jej rzeczy do walizki.
-Mieli podjechać, żeby dać mi rzeczy - mruknęła.
-Okej, kiedy będą ?
-Mówiłam, że wychodzę około 12. Powinni zaraz być - w tym momencie do sali weszła mama Ash.
-Dzień dobry - spojrzała na mnie.
-Dzień dobry, ja to wezmę - chwyciłem torbę, którą przywiozła. Przytuliła Ash i wszyscy wyszliśmy. Ashley jechała na wózku z miejscem na nogę. Musiała tak chodzić jeszcze nie cały miesiąc. Gdy wyszliśmy od razu zaatakował nas tłum reporterów. Szybko otworzyłem drzwi samochodu, pomogłem wsiąść Ash i wrzuciłem wózek i torby do bagażnika. Odpaliłem auto i ruszyłem. Reporterom nie udało się nas dogonić.
Według Ashley:
Dobrze, że zdecydowałam się mieszkać u Justina. Nie chciałam przez dłuższy czas rozmawiać z rodzicami. Nie po tym, co powiedzieli.
-I jak się czujesz ? - zapytał czule gdy siedziałam na kanapie w domu. Pogładziłam jego policzek i pocałowałam szyję.
-Nie kuś kochanie... - zaśmiał się gładząc moje plecy.
-A może chcę ? - mruknęłam mu w ucho. Chłopak dotknął mnie lekko nosem w polik i pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam jego pocałunek.
-Musimy poczekać jeszcze dwa tygodnie aż Ci ściągną gips - przejechał palcem po moich ustach.
-Ugh... za długo - skrzywiłam się - Jak ja wytrzymam z Tobą w ten sposób dwa tygodnie !
-Oj skarbie wytrzymamy - puścił mi oko łapiąc moje biodra - Chociaż w sumie nie wiem... Jesteś taka seksowna - przygryzł wargę.
-Cicho bądź - szturchnęłam go łokciem w bok.
-Oooo nie ! - krzyknął i przerzucił mnie przez ramię wnosząc po schodach.
-Justinie Bieberze ! Natychmiast mnie puść ! - śmiałam się klepiąc go po tyłku.
-Nie ma mowy - śmiał się kierując się w stronę sypialni. Rzucił mnie na łóżko i położył się na mnie. Próbowałam ze śmiechem się z pod niego wydostać, ale nie dał mi szansy. Po chwili spojrzał na mnie poważnie i pocałował namiętnie. Odchylił moje ręce do tyłu i zaczął całować moją szyję zdejmując mi bluzkę. Powtórzyłam jego ruch i po chwili Justin leżał na mnie bez koszulki. Przejechałam po jego torsie czując jego nierówny oddech na sobie. Po chwili zsunęłam z siebie spodnie, a Justin zrobił to samo.
-W dupie mam ten gips - przejechałam ręką po jego plecach - Nie wytrzymam już - dałam mu znak, żeby to zrobił. Chłopak zrozumiał i powoli we mnie wszedł.
-Justin - wbiłam mu palce w plecy i pocałowałam mocno.
-Kurwa Ash - wychrypiał mi w usta po czym przejechał językiem po mojej szyi. Było idealnie.
*dwa tygodnie później*
Wstałam rano obudzona lekkimi pocałunkami składanymi na mojej szyi. Otworzyłam oczy i ujrzałam Justina uśmiechającego się w moją stronę.
-Dzień dobry skarbie - musnął seksownie moją szyję.
-Mmm, chcę więcej takich poranków - odwzajemniłam uśmiech podnosząc się z poduszki.
-Dzisiaj zdejmują Ci gips, musimy wstawać, żeby się nie spóźnić, bo już jesteśmy umówieni - również wstał i skierował się do półki z ubraniami. Wyciągnął czarny podkoszulek, spodnie w moro, bokserki i udał się do łazienki - Poczekasz chwilę ?
-Hmm, no nie wiem - spróbowałam wstać i lekko utykając podeszłam do niego.
-Kocham Cię - podniosłam głowę patrząc na niego.
-Ja Ciebie też - dotknął mojego nosa i poszedł do łazienki. Usiadłam na łóżku myśląc o tym jak bardzo go kocham. Czego mogłam chcieć więcej niż bycia z nim ? Przez te dwa tygodnie przebywaliśmy ze sobą 24/7. Budziłam się obok niego, zasypiałam obok niego.
-No to teraz ty leć się myć i jedziemy - wyszedł z łazienki przepasany ręcznikiem.
-Okeeeej - chwyciłam z szafki sukienkę i ruszyłam do łazienki.
Przyjechaliśmy do szpitala około jedenastej. Poczekaliśmy chwilę na korytarzu gdy zza drzwi wyłoniła się pielęgniarka.
-Panna Crow do zdjęcia gipsu - uśmiechnęła się gdy wyczytała z karteczki.
-Mam pójść z Tobą - Justin spojrzał na mnie gdy wstałam i chwyciłam za kule.
-Okej - uśmiechnęłam się i poszliśmy do gabinetu.
-Dzień dobry panno Crow - uśmiechnął się lekarz - Jak się pani czuje ?
-Dobrze, szczególnie na myśl, że koniec z gipsem - uśmiechnęłam się miło i spojrzałam na Justina.
-Jeju, nie mogę uwierzyć, że nie mam już tego cholerstwa na nodze - uśmiechałam się patrząc na nogę i stabilizator.
-Cieszę się, że ty się cieszysz - złapał mnie za bok i wyszliśmy ze szpitala. Zaatakował nas tłum paparazzich. Wsiedliśmy do samochodu i szybko pojechaliśmy do domu.
-Mmm teraz możemy spokojnie iść do sypialni - zaśmiał się gdy weszliśmy do domu i zaczął całować moją szyję.
_________________________________________________________________________________
No ten tego... fajnie :3 Sorki, że tak długo, ale nie było mnie w domu.
wtorek, 21 maja 2013
Rozdział Dwunasty
Według Ashley:
Obudziłam się cała obolała w dolnej części ciała. Syknęłam czując potworny ból. Spojrzałam na miejsce, w którym powinien leżeć Justin, ale go tam nie było. Usłyszałam wodę lecącą z prysznica i stwierdziłam, że Justin tam jestd. Po chwili wszedł do pokoju, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Widzę, że wstała moja królewna - pocałował mnie w czoło.
-Tak - uśmiechnęłam się.
-Jak się spało - otworzył szufladę, żeby wyjąć czystą koszulkę. Wstałam łapiąc za mój t-shirt, który leżał na łóżku. Wsunęłam go na siebie i podeszłam do Justina łapiąc go od tyłu.
-Cudownie kochanie - pocałowałam jego nagie plecy. Odwrócił się do mnie całując moją szyję.
-Dziękuję Ci za.... tę noc - szepnął - Było cudownie - przytulił mnie mocno. Przejechałam dłońmi po jego torsie rozkoszując się jego gładką skórą.
-Kochanie, nie kuś, bo rzucę się znowu na Ciebie, a wtedy już się tak łatwo nie uwolnisz - zaśmiał się. Oderwałam się od niego, żeby pójść na dół wziąć rzeczy z walizki. Ruszyłam w stronę drzwi, ale pól przeszył całą dolną część mojego ciała.
-Ej, widzę, że Cię boli. Przejdzie, ale na razie się nie ruszaj. Przyniosę Ci walizkę - powiedział Justin obejmując mnie i kładąc na łóżku. Zszedł na dół i po chwili znowu znalazł się w pokoju.
-Proszę - uśmiechnął się - Idź się umyć, dzisiaj się trochę polenimy - zaśmiał się. Uśmiechnęłam się ponownie i wstałam kierując się do walizki. Wyjęłam wczorajsze szorty i bluzkę na ramiączka. Ledwo poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Ciepła woda okryła moje ciało pozbywając mnie bólu. Natychmiast przypomniałam sobie wydarzenia ostatniej nocy. To uczucie. I pomyśleć, że swój pierwszy raz przeżyłam z Justinem Bieberem... Chłopakiem, którego kocham i z którym chciałabym spędzić resztę życia.
Zeszłam na dół do kuchni i zobaczyłam Justina stojącego przy patelni.
-Głodna ? - zapytał nie odrywając wzroku od patelni.
-Baaardzo ! - rzuciłam się w jego stronę. Chłopak zajęty był smażeniem, więc ja wzięłam pilot i włączyłam telewizor. "Justin Bieber, młody wokalista wczoraj postanowił porozmawiać ze swoimi fankami na Video Chacie. Pod czas rozmowy przyznał się do związku z dziewczyną, z którą ostatnio widzieli go reporterzy." usłyszałam w telewizorze.
-No to już wszystko wiedzą - usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w urywek naszej rozmowy z Belieberkami. Justin podszedł z talerzami i usiadł koło mnie podając mi jeden.
-No i dobrze... - wziął pierwszy kęs jajka do ust - Niech wiedzą, że mam najseksowniejszą dziewczynę na świecie i niech mi zazdroszczą - uśmiechnął się. Szturchnęłam go łokciem w bok.
-Cicho bądź - krzyknęłam. Przełączyłam na następny program. Chwilę obejrzeliśmy jakiś program rozrywkowy, a potem Justin wstał.
-Co prawda mamy dzień lenia dzisiaj, ale chyba nie będziemy cały czas siedzieć na kanapie - spojrzał na mnie z góry - Idziemy popływać ? - zastanowiłam się chwilę nad bolącymi mnie nogami i krokiem, ale wstałam. Justin podał mi rękę, żeby pomóc mi iść i skierowaliśmy się w stronę basenu. Usiadłam mocząc nogi, a Justin natychmiast zanurzył się cały w wodzie. Za chwilę wynurzył się przejeżdżając ręką po włosach. Był taki.... przystojny. Miałam takie szczęście. Przystojny, kochany chłopak. Chyba nie mogło być lepiej.
-Było by milej gdybyś była obok mnie - puścił mi oko. Złapałam za koniec kafelek i powoli weszłam do basenu. Podpłynęłam do chłopaka obejmując go w okół szyi. Justin pocałował mnie w szyję uśmiechając się przy tym.
-Tak może być - na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Chłopak potwierdził głową i wziął mnie na barana. Popłynął ze mną na plecach śmiejąc się.
Po południu weszłam do domu zmęczona pływaniem. Rzuciłam się na kanapę i poczułam, że dzwoni mój telefon.
-To mama - spojrzałam na Justina przygryzając wargę.
-Odbierz - pokazał na telefon - Będę cicho - zaśmiał się kładąc palec na usta. Przesunęłam pasek, żeby odebrać telefon.
-Halo ? Dzień dobry mamo - powiedziałam pogodnym głosem.
-Dzień dobry - odpowiedziała dość zirytowanym głosem - Jak chcesz mi wytłumaczyć poranne wiadomości?
-Niezbyt rozumiem - zmarszczyłam brwi, chociaż dobrze wiedziałam o co chodzi.
-Justin Bieber przedstawił swoją dziewczynę. Jakby Ci to powiedzieć. To.... ty - zdenerwowała się mama - Mam rozumieć, że teraz jesteś u niego ? Co może poszłaś z nim od razu do łóżka ?
-Mamo, to nie tak ! Nie mów tak o mnie ! - krzyknęłam wstając. Zignorowałam Justina, który próbował dowiedzieć się czegokolwiek.
-Jak mam nie mówić ? Tak, że oszukałaś mnie ? To jest tylko prawda ! - krzyknęła przez telefon - Natychmiast proszę wracać do domu.
-Ale, mamo... Proszę Cię - jęknęłam i czułam jak moje oczy wypełniają się łzami.
-Nie ma "ale" jak za około godzinę nie zobaczę Cię w domu już nigdy więcej nie zobaczysz tego chłopaka. Do widzenia - odłożyła słuchawkę. Po moim poliku spłynęła ciepła łza. Stałam ściskając telefon, poczułam jak Justin odwraca mnie w swoją stronę.
-Co się stało ? - zapytał troskliwie, lecz widząc moje łzy wszystkiego się domyślił - Wie o nas ? Kochanie, prędzej czy później by się dowiedziała - wytarł moje łzy i podał mi swoją bluzę - Masz załóż, odwiozę Cię do domu - założyłam bluzę, a chłopak wziął kluczyki do samochodu.
Według Justina:
Głupi wyszło z mamą Ashley. Nie chciałem, żeby dowiedziała się w ten sposób.
Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Jechaliśmy w ciszy.
-Powinniśmy jej powiedzieć od razu - odezwałem się patrząc na Ash kątem oka.
-Nie... nie znasz mojej mamy - zaprzeczyła smutno - Nie pozwoliłaby mi się spotykać z.... Tobą.
-Myślę, że gdybyś z nią porozmawiała.....
-Nie ! - przerwała mi zła - Znam własną matkę ! W życiu by się nie zgodziła.
-Rozmowa zawsze daje więcej ! - byłem już zły - Cholera Ash ! Czy zawsze patrzysz na wszystko pesymistycznie ? Musisz widzieć też zalety.
-Nie wiesz jak jest. Nie znasz jej - powiedziała widocznie przestraszona moim tonem. W tym samym czasie zdążyliśmy dojechać.
-Jesteś inna. Wiem o tym - spojrzałem jej w oczy.
-Kurwa, Justin nie znasz mnie aż tak ! - wrzasnęła.
-Nie przeklinaj. Nie przy mnie.
-Będę robić co chcę ! To moje życie !
-Ale także moje Ashley ! - czułem jak wszystko w środku się we mnie kurczy - Jesteś także cząstką mnie ! Nie pozwolę Ci tak robić !
-Będę robić co chcę rozumiesz ? W dupie mam Ciebie i Twoje pieprzone życie - byłem w szoku słysząc te słowa. Dziewczyna chwilę patrzyła mi w oczy, lecz w końcu wyszła z samochodu.
Zawaliłem. I tyle. Mogłem nawet nie zaczynać tej rozmowy tylko spokojnie zawieść ją do domu. Brawo Justin, właśnie znowu pokłóciłeś się z dziewczyną. Gdy zaparkowałem samochód przed domem pierwsze co zrobiłem to złapałem telefon do ręki.
-Halo ? - usłyszałem zapłakany głos Ashley.
-Przepraszam, nie powinienem zaczynać tej rozmowy - mruknąłem.
-Zostaw mnie...
-Kochanie, proszę. Nie rozłączaj się. Ja... przepraszam, wiesz, że nie chciałem.
-Wiem, Justin. Wiem, to ja przepraszam.
-Co z rodzicami ? Jak zareagowali ?
-Ni jak. Mam zakaz wychodzenia i tyle. Nawet nie możemy się spotkać, bo i tak wszystko będzie w mediach.
-Wiem... Co robisz ? - otworzyłem drzwi do domu.
-Siedzę na parapecie.
-Tylko mi uważaj, żeby nie spaść.
-Wiem, wiem - zaśmiała się, ale w tym samym momencie do pokoju weszła jej mama - O mój boże
-Ashley ? Ashley ? - nie usłyszałem nic po drugiej stronie. Przeczuwałem najgorsze.
Podjechałem pod dom Ashley najszybciej jak się dało. Zobaczyłem pogotowie i zapłakaną mamę Ash.
-Dzień dobry, ja jestem Justin... Jestem chłopakiem Ashley - przedstawiłem się na szybko i spojrzałem do karetki - Co się z nią stało ?
-Przestraszyła się i wypadła przez okno - powiedział jeden z ratowników.
-Dajcie mi ją zobaczyć ! - próbowałem przedrzeć się przez ratowników.
-Panie Bieber, może pan co najmniej jechać za nami samochodem, ale teraz nie może pan tam wejść.
Dojechałem za karetką do pobliskiego szpitala. Pobiegłem za ratownikami wiozącymi Ashley na noszach.
-Ashley, Boże... - czułem jak wszystko się we mnie rozdziera widząc dziewczynę z całą podrapaną twarzą. Lekarze zawieźli ją na salę operacyjną nawet nie informując mnie o tym. Miałem gdzieś, że nie mogłem tam wejść. Musiałem ją zobaczyć.
-Pan nie może tutaj wejść - zatrzymała mnie pielęgniarka - Teraz będzie przeprowadzana trudna operacja, musi pan tu zaczekać panie Bieber.
-A może chociaż pani powie mi co jej jest ? Proszę.
-Pacjentka wypadła przez okno doznając skomplikowanego złamania prawej nogi, poobijała sobie także twarz i kręgosłup - spojrzała na mnie ze smutkiem. Usiadłem na krześle obok sali chowając twarz w dłoniach. Po chwili do szpitala dotarli także reporterzy.
-Justin ! Co się stało ! Czemu jesteś w szpitalu ? - zapytał jeden z nich.
-Co kurwa nie widać ? - byłem wściekły, tylko ich tu brakowało - Jestem tu ja, rodzice i brat mojej dziewczyny. Jak myślicie ? Co mogło się stać ? Myślenie boli ?
-Ashley miała wypadek ? To ona jest na sali operacyjnej ? - dopytywali się.
-Nie, lampka tak sobie świeci, ja tak sobie tu siedzę i ogólnie myślcie co ? Przepraszam - zwróciłem się do ochrony - Czy jest szansa, żeby te dupki stąd wyszły ?
-Mów o sobie - powiedział jeden z nich, ale ochrona już się nimi zajęła. Na korytarzu nastała cisza. Przed szpitalem cały czas zbierali się reporterzy, ale nie byli wpuszczani do środka. Siedziałem przy sali czując jakby czas się wydłużał. W końcu zasnąłem.
Kilka godzin później obudził mnie dźwięk otwierających się drzwi sali. Automatycznie wstałem i uspokoiłem się widząc śpiącą Ashley, już czystą, jakby z mniejszymi ranami na twarzy. Poszedłem za lekarzami wiozącymi Ash na salę. Gdy postawili łóżko w wolnej sali jeden z lekarzy wyszedł.
-Panie doktorze. Co z nią - zatrzymałem go.
-Jej stan jest stabilny. Przeszła skomplikowaną operację nogi, ale będzie wszystko dobrze. Teraz potrzebuje Waszego wsparcia - położył mi dłoń na barku i odszedł. Spojrzałem przez szybę, zobaczyłem mamę Ash siedzącą przy niej i stojącego za nimi ojca i brata.
-Nie byłam za waszym związkiem - powiedziała pani Crow wychodząc z sali - Ale, dziękuję, że tu jesteś.
-Zostanę całą noc - spojrzałem na nią i skierowałem się do sali - Niech państwo odpoczną, ja przy niej będę siedział, tyle ile będzie chciała.
Według Ashley:
Obudziłam się w szpitalu. Nie mogłam ruszyć nogi. Poczułam twardy gips. Zaraz przypomniałam sobie całe wydarzenia. Obejrzałam się po sali i poczułam, że coś przygniata mi rękę. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Justina śpiącego, wtulonego w moją rękę i materac. Poczułam wielką gulę w gardle. Chwyciłam ręką jego twarz i pogładziłam jego policzek. W tym momencie się obudził.
-O mój Boże Ashley - wstał - Ashley, żyjesz, jesteś, Boże - chwycił moją twarz w dłonie i pocałował mocno.
-Justin, żyję, jeju... Nie martw się tak, mam tylko... złamaną nogę - zaśmiałam się.
-Kocham Cię, rozumiesz ? Nigdy więcej mi tego nie rób....
_________________________________________________________________________________
No... Więc tego... Ashley wyzdrowieje nie XD
Przekonajcie moją mamę, żeby mi kupiła biografie Jusa.
@fuckingch4nel
Według Ashley:
Obudziłam się cała obolała w dolnej części ciała. Syknęłam czując potworny ból. Spojrzałam na miejsce, w którym powinien leżeć Justin, ale go tam nie było. Usłyszałam wodę lecącą z prysznica i stwierdziłam, że Justin tam jestd. Po chwili wszedł do pokoju, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Widzę, że wstała moja królewna - pocałował mnie w czoło.
-Tak - uśmiechnęłam się.
-Jak się spało - otworzył szufladę, żeby wyjąć czystą koszulkę. Wstałam łapiąc za mój t-shirt, który leżał na łóżku. Wsunęłam go na siebie i podeszłam do Justina łapiąc go od tyłu.
-Cudownie kochanie - pocałowałam jego nagie plecy. Odwrócił się do mnie całując moją szyję.
-Dziękuję Ci za.... tę noc - szepnął - Było cudownie - przytulił mnie mocno. Przejechałam dłońmi po jego torsie rozkoszując się jego gładką skórą.
-Kochanie, nie kuś, bo rzucę się znowu na Ciebie, a wtedy już się tak łatwo nie uwolnisz - zaśmiał się. Oderwałam się od niego, żeby pójść na dół wziąć rzeczy z walizki. Ruszyłam w stronę drzwi, ale pól przeszył całą dolną część mojego ciała.
-Ej, widzę, że Cię boli. Przejdzie, ale na razie się nie ruszaj. Przyniosę Ci walizkę - powiedział Justin obejmując mnie i kładąc na łóżku. Zszedł na dół i po chwili znowu znalazł się w pokoju.
-Proszę - uśmiechnął się - Idź się umyć, dzisiaj się trochę polenimy - zaśmiał się. Uśmiechnęłam się ponownie i wstałam kierując się do walizki. Wyjęłam wczorajsze szorty i bluzkę na ramiączka. Ledwo poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Ciepła woda okryła moje ciało pozbywając mnie bólu. Natychmiast przypomniałam sobie wydarzenia ostatniej nocy. To uczucie. I pomyśleć, że swój pierwszy raz przeżyłam z Justinem Bieberem... Chłopakiem, którego kocham i z którym chciałabym spędzić resztę życia.
Zeszłam na dół do kuchni i zobaczyłam Justina stojącego przy patelni.
-Głodna ? - zapytał nie odrywając wzroku od patelni.
-Baaardzo ! - rzuciłam się w jego stronę. Chłopak zajęty był smażeniem, więc ja wzięłam pilot i włączyłam telewizor. "Justin Bieber, młody wokalista wczoraj postanowił porozmawiać ze swoimi fankami na Video Chacie. Pod czas rozmowy przyznał się do związku z dziewczyną, z którą ostatnio widzieli go reporterzy." usłyszałam w telewizorze.
-No to już wszystko wiedzą - usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w urywek naszej rozmowy z Belieberkami. Justin podszedł z talerzami i usiadł koło mnie podając mi jeden.
-No i dobrze... - wziął pierwszy kęs jajka do ust - Niech wiedzą, że mam najseksowniejszą dziewczynę na świecie i niech mi zazdroszczą - uśmiechnął się. Szturchnęłam go łokciem w bok.
-Cicho bądź - krzyknęłam. Przełączyłam na następny program. Chwilę obejrzeliśmy jakiś program rozrywkowy, a potem Justin wstał.
-Co prawda mamy dzień lenia dzisiaj, ale chyba nie będziemy cały czas siedzieć na kanapie - spojrzał na mnie z góry - Idziemy popływać ? - zastanowiłam się chwilę nad bolącymi mnie nogami i krokiem, ale wstałam. Justin podał mi rękę, żeby pomóc mi iść i skierowaliśmy się w stronę basenu. Usiadłam mocząc nogi, a Justin natychmiast zanurzył się cały w wodzie. Za chwilę wynurzył się przejeżdżając ręką po włosach. Był taki.... przystojny. Miałam takie szczęście. Przystojny, kochany chłopak. Chyba nie mogło być lepiej.
-Było by milej gdybyś była obok mnie - puścił mi oko. Złapałam za koniec kafelek i powoli weszłam do basenu. Podpłynęłam do chłopaka obejmując go w okół szyi. Justin pocałował mnie w szyję uśmiechając się przy tym.
-Tak może być - na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Chłopak potwierdził głową i wziął mnie na barana. Popłynął ze mną na plecach śmiejąc się.
Po południu weszłam do domu zmęczona pływaniem. Rzuciłam się na kanapę i poczułam, że dzwoni mój telefon.
-To mama - spojrzałam na Justina przygryzając wargę.
-Odbierz - pokazał na telefon - Będę cicho - zaśmiał się kładąc palec na usta. Przesunęłam pasek, żeby odebrać telefon.
-Halo ? Dzień dobry mamo - powiedziałam pogodnym głosem.
-Dzień dobry - odpowiedziała dość zirytowanym głosem - Jak chcesz mi wytłumaczyć poranne wiadomości?
-Niezbyt rozumiem - zmarszczyłam brwi, chociaż dobrze wiedziałam o co chodzi.
-Justin Bieber przedstawił swoją dziewczynę. Jakby Ci to powiedzieć. To.... ty - zdenerwowała się mama - Mam rozumieć, że teraz jesteś u niego ? Co może poszłaś z nim od razu do łóżka ?
-Mamo, to nie tak ! Nie mów tak o mnie ! - krzyknęłam wstając. Zignorowałam Justina, który próbował dowiedzieć się czegokolwiek.
-Jak mam nie mówić ? Tak, że oszukałaś mnie ? To jest tylko prawda ! - krzyknęła przez telefon - Natychmiast proszę wracać do domu.
-Ale, mamo... Proszę Cię - jęknęłam i czułam jak moje oczy wypełniają się łzami.
-Nie ma "ale" jak za około godzinę nie zobaczę Cię w domu już nigdy więcej nie zobaczysz tego chłopaka. Do widzenia - odłożyła słuchawkę. Po moim poliku spłynęła ciepła łza. Stałam ściskając telefon, poczułam jak Justin odwraca mnie w swoją stronę.
-Co się stało ? - zapytał troskliwie, lecz widząc moje łzy wszystkiego się domyślił - Wie o nas ? Kochanie, prędzej czy później by się dowiedziała - wytarł moje łzy i podał mi swoją bluzę - Masz załóż, odwiozę Cię do domu - założyłam bluzę, a chłopak wziął kluczyki do samochodu.
Według Justina:
Głupi wyszło z mamą Ashley. Nie chciałem, żeby dowiedziała się w ten sposób.
Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Jechaliśmy w ciszy.
-Powinniśmy jej powiedzieć od razu - odezwałem się patrząc na Ash kątem oka.
-Nie... nie znasz mojej mamy - zaprzeczyła smutno - Nie pozwoliłaby mi się spotykać z.... Tobą.
-Myślę, że gdybyś z nią porozmawiała.....
-Nie ! - przerwała mi zła - Znam własną matkę ! W życiu by się nie zgodziła.
-Rozmowa zawsze daje więcej ! - byłem już zły - Cholera Ash ! Czy zawsze patrzysz na wszystko pesymistycznie ? Musisz widzieć też zalety.
-Nie wiesz jak jest. Nie znasz jej - powiedziała widocznie przestraszona moim tonem. W tym samym czasie zdążyliśmy dojechać.
-Jesteś inna. Wiem o tym - spojrzałem jej w oczy.
-Kurwa, Justin nie znasz mnie aż tak ! - wrzasnęła.
-Nie przeklinaj. Nie przy mnie.
-Będę robić co chcę ! To moje życie !
-Ale także moje Ashley ! - czułem jak wszystko w środku się we mnie kurczy - Jesteś także cząstką mnie ! Nie pozwolę Ci tak robić !
-Będę robić co chcę rozumiesz ? W dupie mam Ciebie i Twoje pieprzone życie - byłem w szoku słysząc te słowa. Dziewczyna chwilę patrzyła mi w oczy, lecz w końcu wyszła z samochodu.
Zawaliłem. I tyle. Mogłem nawet nie zaczynać tej rozmowy tylko spokojnie zawieść ją do domu. Brawo Justin, właśnie znowu pokłóciłeś się z dziewczyną. Gdy zaparkowałem samochód przed domem pierwsze co zrobiłem to złapałem telefon do ręki.
-Halo ? - usłyszałem zapłakany głos Ashley.
-Przepraszam, nie powinienem zaczynać tej rozmowy - mruknąłem.
-Zostaw mnie...
-Kochanie, proszę. Nie rozłączaj się. Ja... przepraszam, wiesz, że nie chciałem.
-Wiem, Justin. Wiem, to ja przepraszam.
-Co z rodzicami ? Jak zareagowali ?
-Ni jak. Mam zakaz wychodzenia i tyle. Nawet nie możemy się spotkać, bo i tak wszystko będzie w mediach.
-Wiem... Co robisz ? - otworzyłem drzwi do domu.
-Siedzę na parapecie.
-Tylko mi uważaj, żeby nie spaść.
-Wiem, wiem - zaśmiała się, ale w tym samym momencie do pokoju weszła jej mama - O mój boże
-Ashley ? Ashley ? - nie usłyszałem nic po drugiej stronie. Przeczuwałem najgorsze.
Podjechałem pod dom Ashley najszybciej jak się dało. Zobaczyłem pogotowie i zapłakaną mamę Ash.
-Dzień dobry, ja jestem Justin... Jestem chłopakiem Ashley - przedstawiłem się na szybko i spojrzałem do karetki - Co się z nią stało ?
-Przestraszyła się i wypadła przez okno - powiedział jeden z ratowników.
-Dajcie mi ją zobaczyć ! - próbowałem przedrzeć się przez ratowników.
-Panie Bieber, może pan co najmniej jechać za nami samochodem, ale teraz nie może pan tam wejść.
Dojechałem za karetką do pobliskiego szpitala. Pobiegłem za ratownikami wiozącymi Ashley na noszach.
-Ashley, Boże... - czułem jak wszystko się we mnie rozdziera widząc dziewczynę z całą podrapaną twarzą. Lekarze zawieźli ją na salę operacyjną nawet nie informując mnie o tym. Miałem gdzieś, że nie mogłem tam wejść. Musiałem ją zobaczyć.
-Pan nie może tutaj wejść - zatrzymała mnie pielęgniarka - Teraz będzie przeprowadzana trudna operacja, musi pan tu zaczekać panie Bieber.
-A może chociaż pani powie mi co jej jest ? Proszę.
-Pacjentka wypadła przez okno doznając skomplikowanego złamania prawej nogi, poobijała sobie także twarz i kręgosłup - spojrzała na mnie ze smutkiem. Usiadłem na krześle obok sali chowając twarz w dłoniach. Po chwili do szpitala dotarli także reporterzy.
-Justin ! Co się stało ! Czemu jesteś w szpitalu ? - zapytał jeden z nich.
-Co kurwa nie widać ? - byłem wściekły, tylko ich tu brakowało - Jestem tu ja, rodzice i brat mojej dziewczyny. Jak myślicie ? Co mogło się stać ? Myślenie boli ?
-Ashley miała wypadek ? To ona jest na sali operacyjnej ? - dopytywali się.
-Nie, lampka tak sobie świeci, ja tak sobie tu siedzę i ogólnie myślcie co ? Przepraszam - zwróciłem się do ochrony - Czy jest szansa, żeby te dupki stąd wyszły ?
-Mów o sobie - powiedział jeden z nich, ale ochrona już się nimi zajęła. Na korytarzu nastała cisza. Przed szpitalem cały czas zbierali się reporterzy, ale nie byli wpuszczani do środka. Siedziałem przy sali czując jakby czas się wydłużał. W końcu zasnąłem.
Kilka godzin później obudził mnie dźwięk otwierających się drzwi sali. Automatycznie wstałem i uspokoiłem się widząc śpiącą Ashley, już czystą, jakby z mniejszymi ranami na twarzy. Poszedłem za lekarzami wiozącymi Ash na salę. Gdy postawili łóżko w wolnej sali jeden z lekarzy wyszedł.
-Panie doktorze. Co z nią - zatrzymałem go.
-Jej stan jest stabilny. Przeszła skomplikowaną operację nogi, ale będzie wszystko dobrze. Teraz potrzebuje Waszego wsparcia - położył mi dłoń na barku i odszedł. Spojrzałem przez szybę, zobaczyłem mamę Ash siedzącą przy niej i stojącego za nimi ojca i brata.
-Nie byłam za waszym związkiem - powiedziała pani Crow wychodząc z sali - Ale, dziękuję, że tu jesteś.
-Zostanę całą noc - spojrzałem na nią i skierowałem się do sali - Niech państwo odpoczną, ja przy niej będę siedział, tyle ile będzie chciała.
Według Ashley:
Obudziłam się w szpitalu. Nie mogłam ruszyć nogi. Poczułam twardy gips. Zaraz przypomniałam sobie całe wydarzenia. Obejrzałam się po sali i poczułam, że coś przygniata mi rękę. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Justina śpiącego, wtulonego w moją rękę i materac. Poczułam wielką gulę w gardle. Chwyciłam ręką jego twarz i pogładziłam jego policzek. W tym momencie się obudził.
-O mój Boże Ashley - wstał - Ashley, żyjesz, jesteś, Boże - chwycił moją twarz w dłonie i pocałował mocno.
-Justin, żyję, jeju... Nie martw się tak, mam tylko... złamaną nogę - zaśmiałam się.
-Kocham Cię, rozumiesz ? Nigdy więcej mi tego nie rób....
_________________________________________________________________________________
No... Więc tego... Ashley wyzdrowieje nie XD
Przekonajcie moją mamę, żeby mi kupiła biografie Jusa.
piątek, 17 maja 2013
Rozdział Jedenasty
Według Ashley:
Justin położył się obok mnie muskając lekko moją szyję. Nie doszło między nami do tego do czego miało dojść, ale i tak było cudnie. Leżeliśmy razem przykryci kocem i rozmawialiśmy o wszystkim. Czułam się jakbym mogła mu powiedzieć swoje największe tajemnice. Odwróciłam się na chwilę w jego kierunku i spojrzałam na jego idealne usta. Przygryzłam dolną wargę gdy poczułam jego wzrok na sobie. Nagle chłopak złapał moją brodę i przycisnął swoje usta do moich.
-Kocham Cię - szepnął mi w ucho - Bardzo Cię kocham, ja...
-Co się stało ? - spojrzałam mu w oczy widząc, że coś go męczy.
-Wiesz... Nie lubię oszukiwać moich Beliebers i...
-Chciałbyś mnie im przedstawić tak ? - spojrzałam mu głębiej w oczy - Dobrze...
-Na prawdę ? Nie będzie to dla Ciebie trudne? - uśmiechnął się lekko.
-Trudne zawsze będzie, ale nie chcę się ukrywać - odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go mocno - Tym bardziej, że Cię kocham.
-Okeeej, to może... Pojedziemy na weekend do mojego domu i... Nie wiem, coś wymyślimy ?
-Dobrze - uśmiechnęłam się - Nawet bardzo dobrze.
Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Obmyłam szybko ciało i wsunęłam na siebie sukienkę z wcześniej. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na łóżko. Justina w nim nie było. Stał przy moim biurku i patrzył na zdjęcia z dzieciństwa. Uśmiechnął się na mój widok.
-Byłaś słodkim dzieckiem - wskazał na zdjęcie na którym miałam 3 lata - Zostało Ci.
-Nie - zarumieniłam się.
-Ugh... - jęknął Justin słysząc moje słowa - Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką mogłem gdziekolwiek i kiedykolwiek spotkać. Nie mogę sobie wyobrazić jak by wyglądało moje życie bez Ciebie.
-Ja... - nie wiedziałam co powiedzieć, ale moje milczenie przerwał dźwięk klucza otwierającego drzwi do domu.
-Jestem ! - usłyszałam głos mamy. Rzuciłam na Justina jego koszulkę i pokazałam mu okno.
-Nawet się nie pożegnałem - pocałował mnie mocno i wyszedł przez okno - Zadzwonię ! - krzyknął już z dołu. Pokiwałam głową i zamknęłam okno. Rzuciłam się szybko na łóżko słysząc kroki mamy na schodach.
-Dzień dobry - otworzyła drzwi.
-Dzień dobry mamo - uśmiechnęłam się w jej stronę.
-Jutro idziesz normalnie do szkoły, wiesz o tym ?
-Tak, wiem. Mamo... mam pytanie.
-Tak?
-Mogę pojechać z Carmen na weekend ?
-Hmm, myślę, że nie będzie problemu. A kiedy ?
-Chyba w piątek, nie wiem. Porozmawiam z nią jeszcze.
-Dobrze, a teraz się poucz.
Wyjęłam książki z półki z myślą o uczeniu się, ale od czynności wyrwał mnie dzwonek telefonu. Dzwonił...Justin.
-Nie wytrzymasz piętnastu minut ? - zaśmiałam się patrząc na zegarek.
-Nie, już się stęskniłem - powiedział czule - Uhm, nie mogę o Tobie nie myśleć.
-Oj to musisz przestać, bo prowadzisz - powiedziałam słysząc szum, co oznaczało, że nim jedzie.
-Oh.. Nie umiem. To nie jest wcale takie proste - zachichotał - Co z weekendem ? Rozmawiałaś już ?
-Zadzwoniłeś w odpowiednim momencie, bo akurat mama wyszła z pokoju i... się zgodziła.
-Okej, podjadę do Ciebie w piątek wieczorem.
-Dobrze, kocham Cię. Idę się uczyć pa.
-Pa, też Cię kocham. Do zobaczenia w piątek - usłyszałam i po chwili Justin się rozłączył.
Według Justina:
W piątek z samego rana zerwałem się z łóżka, żeby pojechać do domku, w którym miałem spędzić weekend z Ashley. Przygotowałem sypialnię i ogarnąłem szybko w łazience. Po południu pojechałem zrobić zakupy. Nie obyło się bez fotoreporterów. Cieszyłem się, że niedługo w prasie pojawią się takie zdjęcia tyle, że z Ashley. Poprzednich nie udostępnili, ale teraz chciałem, żeby pokazały się one w gazetach i mediach. Chciałem, aby wszyscy wiedzieli, że mam najwspanialszą i najseksowniejszą dziewczynę na ziemi.
Kupiłem kilka rzeczy w sklepie i wróciłem do domu, żeby włożyć je do lodówki. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła szesnasta. Wziąłem kluczyki z blatu i skierowałem się do drzwi. Nagle w mojej kieszeni rozbrzmiał dzwonek telefonu.
-Halo ? - odebrałem z uśmiechem, wiedząc, że to Ash.
-Hej, o której przyjeżdżasz ?
-Właśnie wyszedłem z domu, dobre wyczucie czasu skarbie.
-Oh, no to super. Czekam na Ciebie. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
Podjechałem pod dom Ashley. Złapałem za telefon, żeby powiedzieć jej, że już jestem. Pięć minut później wyszła z domu. Wyglądała tak promiennie, była szczęśliwa. Weszła do samochodu i spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Dzień dobry.
-Witaj skarbie - pocałowałem ją mocno i ruszyłem. Jechaliśmy chwilę cicho, aż Ash się odezwała.
-Wiesz jak się cieszę, że rodzice się zgodzili ? - uśmiechała się cały czas.
-Ja też kochanie - złapałem ją za kolano i lekko je pogładziłem.
Dojechaliśmy. Otworzyłem drzwi Ashley, wziąłem od niej walizkę i pomogłem jej wysiąść. Skierowaliśmy się do domu. Otworzyłem je i wpuściłem ją do środka.
-Byłaś już tu - postawiłem walizkę w przedpokoju - Czuj się jak u siebie.
-Wyobrażasz sobie, że mamy dla siebie całe trzy dni ?
-Nie, cały czas w to nie wierzę - zaśmiałem się i pogładziłem jej policzek.
Wieczorem rozłożyliśmy kanapę i położyliśmy się na niej.
-To jak chcesz mnie przedstawić Belieberkom ? - zapytała ciekawa co szykuję.
-Zastanawiałem się nad video chatem - uśmiechnąłem się.
- O tak ! - krzyknęła, a ja uśmiechnąłem się jeszcze bardziej widząc jej reakcję. Wyjąłem laptopa i zalogowałem się na twittera. "Hejka Beliebers, dzisiaj o 19 robimy video chat z kimś kogo chciałbym Wam przedstawić ;)" tweetnąłem. Otrzymałem od razu kilkanaście odpowiedzi "Kto to ?", ale postanowiłem im tego nie mówić.
-Zaraz 19 - powiedziała Ash widząc mojego tweet'a.
-Wiem - uśmiechnąłem się do niej i puściłem jej oko. Dziewczyna otworzyła walizkę i wyjęła szorty i dużą bluzkę. Poszła do łazienki i się przebrała.
-No to zaczynamy ? - zapytałem gdy wybiła 19.
-Proszę, włączaj - uśmiechnęła się Ashley, stojąc w barku i nalewając mi piwa.
-No okej - nacisnąłem myszką start na Video Chacie i zacząłem - Dobry wieczór Beliebers
Według Ashley:
Stałam w barku zdrętwiała. Bałam się reakcji Belieberek i w ogóle się tam pokazać.
-Hej Ash chodź tu do nas - uśmiechnął się, a mnie zemdliło. Już wiedziały jak mam na imię. Stałam jeszcze chwilę, aż w końcu chwyciłam za szklankę z piwem, postawiłam ją na stole i usiadłam obok Justina, ale tak, żeby nie było mnie widać. Chłopak nie dał za wygraną. Objął mnie i przyciągnął tak, że położyłam głowę na jego kolana zakrywając twarz. Justin chwycił moje ręce śmiejąc się i odgarnął je z mojej twarzy.
-O mój Boże, Justin to Twoja dziewczyna ?! Jesteście razem ? - krzyknęła jedna Belieberka, na którą właśnie trafiliśmy.
-Tak - powiedział Justin patrząc mi w oczy i zmuszając mnie do wstania - Jesteśmy razem i kocham ją. To już oficjalne - spojrzałam mu w oczy uśmiechając się.
-Ashley, powiedz coś - pisnęły dziewczyny.
-Ja... też go kocham - wykrztusiłam z siebie.
-Pocałujcie się ! Błagamy ! - krzyknęły błagalnie. Justin położył mi dłoń na twarzy i przycisnął moje usta do swoich. Odwzajemniłam pocałunek, ale kontrolując to, bo wiedziałam, że jesteśmy na live.
-O Boże oni rzeczywiście są razem ! - pisnęła jedna, a ja się uśmiechnęłam. Było wszystko dobrze.
Godzinę później skończyliśmy rozmawiać z dziewczynami, bo byliśmy już zmęczeni. Pożegnaliśmy się i Justin zamknął komputer.
-Dosyć tego komputera na dzisiaj. - zaśmiał się i objął mnie ramieniem - Widzisz ? Nie było źle.
-Wiem - spojrzałam na niego z uśmiechem - Kocham Cię, najmocniej na świecie - powiedziałam.
-Ja Ciebie też - przysunął mnie bliżej siebie - I chciałbym Ci to pokazać - oblizał usta. Wiedziałam o co mu chodziło. Zawsze obiecałam sobie, że nie zrobię tego za wcześnie, ale kochałam Justina na tyle, że mogłam to zrobić tu i teraz.
-Dobrze... to pokaż - spojrzałam mu głęboko w oczy. Justin znowu oblizał usta, tym razem z uśmiechem na ustach. Pomógł mi usiąść na nim łącząc jednocześnie nasze usta w pocałunku. Usiadłam na nim okrakiem czując, że nas pocałunek robi się coraz bardziej namiętny. Justin powoli podwinął moją koszulkę do góry, aż w końcu całą ją zdjął. Przejechał ręką po moich ciepłych plecach. Czułam, że wszystko chce ze mnie wyjść, chcę to zrobić, jestem na to gotowa.
-Tak Cię pragnę - szepnął mi do ucha.
-To zrób to Justin.... Chcę tego - jęknęłam mu w usta. Chłopak wstał i niosąc mnie oplecioną w pasie wszedł po schodach do sypialni. Położył mnie na łóżku kładąc się nade mną. Jednym ruchem zdjęłam jego koszulkę odsłaniając umięśniony tors. Potarłam ręką jego szyję, a drugą odpięłam jego spodnie następnie zsuwając je lekko do dołu. Chłopak zrobił to samo z moimi spodniami, a drugą ręką chwycił do szafki po prezerwatywę. Otworzył ją szybko i założył.
-Jesteś gotowa - upewnił się.
-Tak - wydyszałam - Zrób to.... kochanie - wydyszałam jeszcze raz i Justin zrobił to. Poczułam ostry ból, który po chwili przerodził się w rozkosz. Justin był taki delikatny i czuły.
-Justin - jęknęłam. Złapałam go za twarz i przycisnęłam jego usta jeszcze mocniej do moich.
-Ja pierdole... - szepnął mi do ucha łapiąc mnie za włosy.
Nigdy nie czułam takiej rozkoszy.
_________________________________________________________________________________
Uhuhuhu grubo :3 Dzisiaj może dodam kolejny rozdział, co Wy na to ?
@fuckingch4nel
Według Ashley:
Justin położył się obok mnie muskając lekko moją szyję. Nie doszło między nami do tego do czego miało dojść, ale i tak było cudnie. Leżeliśmy razem przykryci kocem i rozmawialiśmy o wszystkim. Czułam się jakbym mogła mu powiedzieć swoje największe tajemnice. Odwróciłam się na chwilę w jego kierunku i spojrzałam na jego idealne usta. Przygryzłam dolną wargę gdy poczułam jego wzrok na sobie. Nagle chłopak złapał moją brodę i przycisnął swoje usta do moich.
-Kocham Cię - szepnął mi w ucho - Bardzo Cię kocham, ja...
-Co się stało ? - spojrzałam mu w oczy widząc, że coś go męczy.
-Wiesz... Nie lubię oszukiwać moich Beliebers i...
-Chciałbyś mnie im przedstawić tak ? - spojrzałam mu głębiej w oczy - Dobrze...
-Na prawdę ? Nie będzie to dla Ciebie trudne? - uśmiechnął się lekko.
-Trudne zawsze będzie, ale nie chcę się ukrywać - odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go mocno - Tym bardziej, że Cię kocham.
-Okeeej, to może... Pojedziemy na weekend do mojego domu i... Nie wiem, coś wymyślimy ?
-Dobrze - uśmiechnęłam się - Nawet bardzo dobrze.
Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Obmyłam szybko ciało i wsunęłam na siebie sukienkę z wcześniej. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na łóżko. Justina w nim nie było. Stał przy moim biurku i patrzył na zdjęcia z dzieciństwa. Uśmiechnął się na mój widok.
-Byłaś słodkim dzieckiem - wskazał na zdjęcie na którym miałam 3 lata - Zostało Ci.
-Nie - zarumieniłam się.
-Ugh... - jęknął Justin słysząc moje słowa - Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką mogłem gdziekolwiek i kiedykolwiek spotkać. Nie mogę sobie wyobrazić jak by wyglądało moje życie bez Ciebie.
-Ja... - nie wiedziałam co powiedzieć, ale moje milczenie przerwał dźwięk klucza otwierającego drzwi do domu.
-Jestem ! - usłyszałam głos mamy. Rzuciłam na Justina jego koszulkę i pokazałam mu okno.
-Nawet się nie pożegnałem - pocałował mnie mocno i wyszedł przez okno - Zadzwonię ! - krzyknął już z dołu. Pokiwałam głową i zamknęłam okno. Rzuciłam się szybko na łóżko słysząc kroki mamy na schodach.
-Dzień dobry - otworzyła drzwi.
-Dzień dobry mamo - uśmiechnęłam się w jej stronę.
-Jutro idziesz normalnie do szkoły, wiesz o tym ?
-Tak, wiem. Mamo... mam pytanie.
-Tak?
-Mogę pojechać z Carmen na weekend ?
-Hmm, myślę, że nie będzie problemu. A kiedy ?
-Chyba w piątek, nie wiem. Porozmawiam z nią jeszcze.
-Dobrze, a teraz się poucz.
Wyjęłam książki z półki z myślą o uczeniu się, ale od czynności wyrwał mnie dzwonek telefonu. Dzwonił...Justin.
-Nie wytrzymasz piętnastu minut ? - zaśmiałam się patrząc na zegarek.
-Nie, już się stęskniłem - powiedział czule - Uhm, nie mogę o Tobie nie myśleć.
-Oj to musisz przestać, bo prowadzisz - powiedziałam słysząc szum, co oznaczało, że nim jedzie.
-Oh.. Nie umiem. To nie jest wcale takie proste - zachichotał - Co z weekendem ? Rozmawiałaś już ?
-Zadzwoniłeś w odpowiednim momencie, bo akurat mama wyszła z pokoju i... się zgodziła.
-Okej, podjadę do Ciebie w piątek wieczorem.
-Dobrze, kocham Cię. Idę się uczyć pa.
-Pa, też Cię kocham. Do zobaczenia w piątek - usłyszałam i po chwili Justin się rozłączył.
Według Justina:
W piątek z samego rana zerwałem się z łóżka, żeby pojechać do domku, w którym miałem spędzić weekend z Ashley. Przygotowałem sypialnię i ogarnąłem szybko w łazience. Po południu pojechałem zrobić zakupy. Nie obyło się bez fotoreporterów. Cieszyłem się, że niedługo w prasie pojawią się takie zdjęcia tyle, że z Ashley. Poprzednich nie udostępnili, ale teraz chciałem, żeby pokazały się one w gazetach i mediach. Chciałem, aby wszyscy wiedzieli, że mam najwspanialszą i najseksowniejszą dziewczynę na ziemi.
Kupiłem kilka rzeczy w sklepie i wróciłem do domu, żeby włożyć je do lodówki. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła szesnasta. Wziąłem kluczyki z blatu i skierowałem się do drzwi. Nagle w mojej kieszeni rozbrzmiał dzwonek telefonu.
-Halo ? - odebrałem z uśmiechem, wiedząc, że to Ash.
-Hej, o której przyjeżdżasz ?
-Właśnie wyszedłem z domu, dobre wyczucie czasu skarbie.
-Oh, no to super. Czekam na Ciebie. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
Podjechałem pod dom Ashley. Złapałem za telefon, żeby powiedzieć jej, że już jestem. Pięć minut później wyszła z domu. Wyglądała tak promiennie, była szczęśliwa. Weszła do samochodu i spojrzała na mnie z uśmiechem.
-Dzień dobry.
-Witaj skarbie - pocałowałem ją mocno i ruszyłem. Jechaliśmy chwilę cicho, aż Ash się odezwała.
-Wiesz jak się cieszę, że rodzice się zgodzili ? - uśmiechała się cały czas.
-Ja też kochanie - złapałem ją za kolano i lekko je pogładziłem.
Dojechaliśmy. Otworzyłem drzwi Ashley, wziąłem od niej walizkę i pomogłem jej wysiąść. Skierowaliśmy się do domu. Otworzyłem je i wpuściłem ją do środka.
-Byłaś już tu - postawiłem walizkę w przedpokoju - Czuj się jak u siebie.
-Wyobrażasz sobie, że mamy dla siebie całe trzy dni ?
-Nie, cały czas w to nie wierzę - zaśmiałem się i pogładziłem jej policzek.
Wieczorem rozłożyliśmy kanapę i położyliśmy się na niej.
-To jak chcesz mnie przedstawić Belieberkom ? - zapytała ciekawa co szykuję.
-Zastanawiałem się nad video chatem - uśmiechnąłem się.
- O tak ! - krzyknęła, a ja uśmiechnąłem się jeszcze bardziej widząc jej reakcję. Wyjąłem laptopa i zalogowałem się na twittera. "Hejka Beliebers, dzisiaj o 19 robimy video chat z kimś kogo chciałbym Wam przedstawić ;)" tweetnąłem. Otrzymałem od razu kilkanaście odpowiedzi "Kto to ?", ale postanowiłem im tego nie mówić.
-Zaraz 19 - powiedziała Ash widząc mojego tweet'a.
-Wiem - uśmiechnąłem się do niej i puściłem jej oko. Dziewczyna otworzyła walizkę i wyjęła szorty i dużą bluzkę. Poszła do łazienki i się przebrała.
-No to zaczynamy ? - zapytałem gdy wybiła 19.
-Proszę, włączaj - uśmiechnęła się Ashley, stojąc w barku i nalewając mi piwa.
-No okej - nacisnąłem myszką start na Video Chacie i zacząłem - Dobry wieczór Beliebers
Według Ashley:
Stałam w barku zdrętwiała. Bałam się reakcji Belieberek i w ogóle się tam pokazać.
-Hej Ash chodź tu do nas - uśmiechnął się, a mnie zemdliło. Już wiedziały jak mam na imię. Stałam jeszcze chwilę, aż w końcu chwyciłam za szklankę z piwem, postawiłam ją na stole i usiadłam obok Justina, ale tak, żeby nie było mnie widać. Chłopak nie dał za wygraną. Objął mnie i przyciągnął tak, że położyłam głowę na jego kolana zakrywając twarz. Justin chwycił moje ręce śmiejąc się i odgarnął je z mojej twarzy.
-O mój Boże, Justin to Twoja dziewczyna ?! Jesteście razem ? - krzyknęła jedna Belieberka, na którą właśnie trafiliśmy.
-Tak - powiedział Justin patrząc mi w oczy i zmuszając mnie do wstania - Jesteśmy razem i kocham ją. To już oficjalne - spojrzałam mu w oczy uśmiechając się.
-Ashley, powiedz coś - pisnęły dziewczyny.
-Ja... też go kocham - wykrztusiłam z siebie.
-Pocałujcie się ! Błagamy ! - krzyknęły błagalnie. Justin położył mi dłoń na twarzy i przycisnął moje usta do swoich. Odwzajemniłam pocałunek, ale kontrolując to, bo wiedziałam, że jesteśmy na live.
-O Boże oni rzeczywiście są razem ! - pisnęła jedna, a ja się uśmiechnęłam. Było wszystko dobrze.
Godzinę później skończyliśmy rozmawiać z dziewczynami, bo byliśmy już zmęczeni. Pożegnaliśmy się i Justin zamknął komputer.
-Dosyć tego komputera na dzisiaj. - zaśmiał się i objął mnie ramieniem - Widzisz ? Nie było źle.
-Wiem - spojrzałam na niego z uśmiechem - Kocham Cię, najmocniej na świecie - powiedziałam.
-Ja Ciebie też - przysunął mnie bliżej siebie - I chciałbym Ci to pokazać - oblizał usta. Wiedziałam o co mu chodziło. Zawsze obiecałam sobie, że nie zrobię tego za wcześnie, ale kochałam Justina na tyle, że mogłam to zrobić tu i teraz.
-Dobrze... to pokaż - spojrzałam mu głęboko w oczy. Justin znowu oblizał usta, tym razem z uśmiechem na ustach. Pomógł mi usiąść na nim łącząc jednocześnie nasze usta w pocałunku. Usiadłam na nim okrakiem czując, że nas pocałunek robi się coraz bardziej namiętny. Justin powoli podwinął moją koszulkę do góry, aż w końcu całą ją zdjął. Przejechał ręką po moich ciepłych plecach. Czułam, że wszystko chce ze mnie wyjść, chcę to zrobić, jestem na to gotowa.
-Tak Cię pragnę - szepnął mi do ucha.
-To zrób to Justin.... Chcę tego - jęknęłam mu w usta. Chłopak wstał i niosąc mnie oplecioną w pasie wszedł po schodach do sypialni. Położył mnie na łóżku kładąc się nade mną. Jednym ruchem zdjęłam jego koszulkę odsłaniając umięśniony tors. Potarłam ręką jego szyję, a drugą odpięłam jego spodnie następnie zsuwając je lekko do dołu. Chłopak zrobił to samo z moimi spodniami, a drugą ręką chwycił do szafki po prezerwatywę. Otworzył ją szybko i założył.
-Jesteś gotowa - upewnił się.
-Tak - wydyszałam - Zrób to.... kochanie - wydyszałam jeszcze raz i Justin zrobił to. Poczułam ostry ból, który po chwili przerodził się w rozkosz. Justin był taki delikatny i czuły.
-Justin - jęknęłam. Złapałam go za twarz i przycisnęłam jego usta jeszcze mocniej do moich.
-Ja pierdole... - szepnął mi do ucha łapiąc mnie za włosy.
Nigdy nie czułam takiej rozkoszy.
_________________________________________________________________________________
Uhuhuhu grubo :3 Dzisiaj może dodam kolejny rozdział, co Wy na to ?
środa, 15 maja 2013
Rozdział Dziesiąty
Według Ashley:
Następnego dnia rano obudził mnie telefon. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam "Justin". Przesunęłam pasek na ekranie, żeby odebrać.
-Halo ? - odezwałam się zaspanym głosem.
-Dzień dobry kochanie - usłyszałam zadowolony głos Justina w słuchawce i się uśmiechnęłam
-Więcej takich poranków proszę - powiedziałam trochę ożywionym głosem.
-Jak się spało ? Z tego co przeczytałem we wczorajszym sms-ie jesteś uziemiona.
-Dobrze się spało. Jakoś tak wyszło. Rodzicom nie wystarczyło to, że napisałam im sms-a - jęknęłam
-Jesteś sama w domu ? - zapytał po chwili ciszy.
-Tak, na szczęście.
-Okej, to może wpadnę ?
-Dobrze... Idę się ubierać.
Zsunęłam kołdrę z nóg i wstałam dotykając zimnej podłogi. Leniwie podeszłam do szafy i wyciągnęłam białą sukienkę w kwiaty. Ruszyłam w stronę łazienki. Rzuciłam sukienkę na półkę i odkręciłam kran pod prysznicem. Umyłam się szybko i wytarłam całe ciało. Wsunęłam sukienkę, związałam włosy i pomalowałam rzęsy. Wyskoczyłam pędem z łazienki i zabrałam się za ścielenie łóżka. Ruszyłam po schodach do kuchni sprawdzić zapasy w lodówce. Była pełna. Już miałam wyciągnąć warzywa na kanapkę gdy stwierdziłam, że poczekam na Justina.
W domu rozległ się dzwonek do drzwi. Wyłączyłam telewizor i ruszyłam do drzwi. Nacisnęłam klamkę, a moim oczom ukazał się wielki słonecznik. Zza kwiatu wysunął się uśmiechnięty Justin.
-Dzień dobry, zastałem panią Ashley ? - uśmiechał się dalej.
-Ależ naturalnie - zaśmiałam się.
-Chciałem kupić róże, ale stwierdziłem, że to banalne - powiedział wręczając mi Słonecznik - A ten kwiat przypomina mi Ciebie.
-Mnie ?!
-Tak, słońce kojarzy mi się z Twoim promiennym uśmiechem - powiedział, a ja poczułam jak moje policzki się palą. Justin podszedł i chwycił mnie za biodra - kocham jak się zawstydzasz - złączył nasze usta w pocałunku. Uśmiechnęłam się ponownie i złapałam go za rękę.
-Co tak szybko zaczynasz ? - zaśmiałam się - Mamy cały dzień - zaprowadziłam go do kuchni zamykając za sobą drzwi.
-Co jadłaś na śniadanie ? - zapytał.
-A nic... Postanowiłam poczekać na Ciebie. - uśmiechnęłam się. Justinowi widocznie spodobało się to, że poczekałam, bo wyjął z lodówki truskawki zostawione przez moich rodziców i nawet nie zważał na to co robię tylko zaczął coś pichcić.
-Hmm co robisz ?
-Nie bądź ciekawska - powiedział i spojrzał się na mnie łobuzersko.
-Ooo słucham ?! - zaśmiałam się i pacnęłam go ręką w głowę. Justin zaczął udawać, że jest wściekły i złapał mnie za biodra przerzucając mnie przez ramię. Zsunęłam się z jego ramienia i zaczęłam uciekać piszcząc przy tym i się śmiejąc. Justin zaczął mnie gonić. Długo nie mógł mnie złapać, bo przeciskałam się przez najmniejsze szczeliny, ale w końcu poniosłam klęskę. Justin złapał mnie i rzucił na kanapę. Próbowałam się wyrwać, ale zaczął mnie łaskotać, a wtedy już zupełnie przegrałam.
-Nie, Justin ! Przestań - śmiałam się na cały dom. W końcu Justin mnie puścił i wstał. Chciałam wstać za nim, ale mnie powstrzymał.
-Nie, czekaj tu ! - pokazał ręką na kanapę i udał się w stronę kuchni. Dziesięć minut później podszedł do mnie z dwoma miskami.
-Mmm co to ? - zapytałam wyciągając głowę, żeby sprawdzić.
-Shh, zamknij oczy - uciszył mnie. Zamknęłam oczy, a on podał mi łyżkę. Nabrałam na nią to co znajdowało się w misce i włożyłam do buzi. Było pyszne !
-Jejciu, Justin! To jest genialne - otworzyłam oczy i zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz.
Gdy zjedliśmy złapałam jego rękę i wciągnęłam po schodach do mojego pokoju. Justin usiadł na łóżku, a potem się już na nim kompletnie rozłożył.
-Eee, nie za dobrze Ci ? - uniosłam jedną brew. Justin odsunął się pokazując mi, żebym położyła się obok niego.
-Jak tu się położysz to będzie idealnie - pokusił mnie wzrokiem. Nie mogłam odmówić. Rzuciłam się w wolne miejsce i wtuliłam się w ramiona Justina.
Według Justina:
Ashley wyglądała tak uroczo wtulona w moje ramię. Z drugiej strony była taka... seksowna. Tak bardzo pragnąłem poczuć jej ciało na swoim. Pogładziłem jej odkryte ramię kciukiem i pocałowałem jej czoło. Dziewczyna podniosła głowę na znak, żebym ją pocałował w usta. Oblizałem się i złączyłem nasze usta w gorącym pocałunku. Dziewczyna złapała moją twarz i podniosła się lekko. Złapałem ją za talię i posadziłem na swoich kolanach. Pocałunek w każdym stopniu robił się coraz bardziej namiętny. Ashley złapała kraniec mojej bluzki i spojrzała mi w oczy prosząc o pozwolenie. Uśmiechnąłem się jej w usta i dziewczyna lekko podwinęła moją koszulkę do góry, następnie całkiem ją ściągając. Objąłem ją ręką i wyszukałem zamek od sukienki. Odpiąłem ją szybko i zacząłem zsuwać ramiączka. Przejechałem ręką po jej gładkich plecach.
-Kusisz kochanie - szepnąłem jej do ucha i zacząłem lekko całować jej szyję. Dziewczyna lekko wygięła plecy, a ja przerzuciłem ją tak, aby była pode mną. Przejechała rękoma po moim torsie przygryzając wargę.
-Może o to chodzi ? - uśmiechnęła się seksownie. Zsunąłem do końca jej sukienkę. Złapałem już za jej majtki gdy usłyszeliśmy jak jej brat wbiega do domu. Ashley szybko zerwała się z łóżka rzuciła mi koszulkę na ramię i zaczęła pchać w stronę łazienki.
-Schowaj się tam szybko ! - mówiła szeptem zdenerwowana, ale ja nie mogłem oderwać wzroku od jej ciała. Podirytowana moim spojrzeniem niemal siłą mnie tam schowała.
-Hejka Ash ! O sorry - usłyszałem jak jej brat wchodzi do pokoju.
-Mike ! Właśnie się ubieram, mógłbyś wyjść ?
-Tak, nawet wyjdę na dwór. Idę na rower z Shannonem.
-Dobrze - słyszałem zirytowany głos Ashley, a potem dźwięk zamykanych drzwi. Wysunąłem się z łazienki łapiąc ją od tyłu.
-Mmm, ale ty jesteś piękna bez tej sukienki - mruknąłem całując ją pod uchem.
-A ty bez tej koszulki, to nie to samo co zdjęcia z internetu - zaśmiała się. Odwróciłem ją do siebie.
-No nie mów, że oglądałaś moje zdjęcia bez koszulki. - wytrzeszczyłem na nią oczy.
-Trudno było nie - zaśmiała się. Spojrzałem jej w oczy, pocałowałem i rzuciłem na łóżko.
Była moja...
_________________________________________________________________________________
Aww, jak myślicie co w 11 ?
http://www.fusic.com/videos/43191 łapka w górę dla Madzi <3
@fuckingch4nel
Według Ashley:
Następnego dnia rano obudził mnie telefon. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam "Justin". Przesunęłam pasek na ekranie, żeby odebrać.
-Halo ? - odezwałam się zaspanym głosem.
-Dzień dobry kochanie - usłyszałam zadowolony głos Justina w słuchawce i się uśmiechnęłam
-Więcej takich poranków proszę - powiedziałam trochę ożywionym głosem.
-Jak się spało ? Z tego co przeczytałem we wczorajszym sms-ie jesteś uziemiona.
-Dobrze się spało. Jakoś tak wyszło. Rodzicom nie wystarczyło to, że napisałam im sms-a - jęknęłam
-Jesteś sama w domu ? - zapytał po chwili ciszy.
-Tak, na szczęście.
-Okej, to może wpadnę ?
-Dobrze... Idę się ubierać.
Zsunęłam kołdrę z nóg i wstałam dotykając zimnej podłogi. Leniwie podeszłam do szafy i wyciągnęłam białą sukienkę w kwiaty. Ruszyłam w stronę łazienki. Rzuciłam sukienkę na półkę i odkręciłam kran pod prysznicem. Umyłam się szybko i wytarłam całe ciało. Wsunęłam sukienkę, związałam włosy i pomalowałam rzęsy. Wyskoczyłam pędem z łazienki i zabrałam się za ścielenie łóżka. Ruszyłam po schodach do kuchni sprawdzić zapasy w lodówce. Była pełna. Już miałam wyciągnąć warzywa na kanapkę gdy stwierdziłam, że poczekam na Justina.
W domu rozległ się dzwonek do drzwi. Wyłączyłam telewizor i ruszyłam do drzwi. Nacisnęłam klamkę, a moim oczom ukazał się wielki słonecznik. Zza kwiatu wysunął się uśmiechnięty Justin.
-Dzień dobry, zastałem panią Ashley ? - uśmiechał się dalej.
-Ależ naturalnie - zaśmiałam się.
-Chciałem kupić róże, ale stwierdziłem, że to banalne - powiedział wręczając mi Słonecznik - A ten kwiat przypomina mi Ciebie.
-Mnie ?!
-Tak, słońce kojarzy mi się z Twoim promiennym uśmiechem - powiedział, a ja poczułam jak moje policzki się palą. Justin podszedł i chwycił mnie za biodra - kocham jak się zawstydzasz - złączył nasze usta w pocałunku. Uśmiechnęłam się ponownie i złapałam go za rękę.
-Co tak szybko zaczynasz ? - zaśmiałam się - Mamy cały dzień - zaprowadziłam go do kuchni zamykając za sobą drzwi.
-Co jadłaś na śniadanie ? - zapytał.
-A nic... Postanowiłam poczekać na Ciebie. - uśmiechnęłam się. Justinowi widocznie spodobało się to, że poczekałam, bo wyjął z lodówki truskawki zostawione przez moich rodziców i nawet nie zważał na to co robię tylko zaczął coś pichcić.
-Hmm co robisz ?
-Nie bądź ciekawska - powiedział i spojrzał się na mnie łobuzersko.
-Ooo słucham ?! - zaśmiałam się i pacnęłam go ręką w głowę. Justin zaczął udawać, że jest wściekły i złapał mnie za biodra przerzucając mnie przez ramię. Zsunęłam się z jego ramienia i zaczęłam uciekać piszcząc przy tym i się śmiejąc. Justin zaczął mnie gonić. Długo nie mógł mnie złapać, bo przeciskałam się przez najmniejsze szczeliny, ale w końcu poniosłam klęskę. Justin złapał mnie i rzucił na kanapę. Próbowałam się wyrwać, ale zaczął mnie łaskotać, a wtedy już zupełnie przegrałam.
-Nie, Justin ! Przestań - śmiałam się na cały dom. W końcu Justin mnie puścił i wstał. Chciałam wstać za nim, ale mnie powstrzymał.
-Nie, czekaj tu ! - pokazał ręką na kanapę i udał się w stronę kuchni. Dziesięć minut później podszedł do mnie z dwoma miskami.
-Mmm co to ? - zapytałam wyciągając głowę, żeby sprawdzić.
-Shh, zamknij oczy - uciszył mnie. Zamknęłam oczy, a on podał mi łyżkę. Nabrałam na nią to co znajdowało się w misce i włożyłam do buzi. Było pyszne !
-Jejciu, Justin! To jest genialne - otworzyłam oczy i zobaczyłam jego uśmiechniętą twarz.
Gdy zjedliśmy złapałam jego rękę i wciągnęłam po schodach do mojego pokoju. Justin usiadł na łóżku, a potem się już na nim kompletnie rozłożył.
-Eee, nie za dobrze Ci ? - uniosłam jedną brew. Justin odsunął się pokazując mi, żebym położyła się obok niego.
-Jak tu się położysz to będzie idealnie - pokusił mnie wzrokiem. Nie mogłam odmówić. Rzuciłam się w wolne miejsce i wtuliłam się w ramiona Justina.
Według Justina:
Ashley wyglądała tak uroczo wtulona w moje ramię. Z drugiej strony była taka... seksowna. Tak bardzo pragnąłem poczuć jej ciało na swoim. Pogładziłem jej odkryte ramię kciukiem i pocałowałem jej czoło. Dziewczyna podniosła głowę na znak, żebym ją pocałował w usta. Oblizałem się i złączyłem nasze usta w gorącym pocałunku. Dziewczyna złapała moją twarz i podniosła się lekko. Złapałem ją za talię i posadziłem na swoich kolanach. Pocałunek w każdym stopniu robił się coraz bardziej namiętny. Ashley złapała kraniec mojej bluzki i spojrzała mi w oczy prosząc o pozwolenie. Uśmiechnąłem się jej w usta i dziewczyna lekko podwinęła moją koszulkę do góry, następnie całkiem ją ściągając. Objąłem ją ręką i wyszukałem zamek od sukienki. Odpiąłem ją szybko i zacząłem zsuwać ramiączka. Przejechałem ręką po jej gładkich plecach.
-Kusisz kochanie - szepnąłem jej do ucha i zacząłem lekko całować jej szyję. Dziewczyna lekko wygięła plecy, a ja przerzuciłem ją tak, aby była pode mną. Przejechała rękoma po moim torsie przygryzając wargę.
-Może o to chodzi ? - uśmiechnęła się seksownie. Zsunąłem do końca jej sukienkę. Złapałem już za jej majtki gdy usłyszeliśmy jak jej brat wbiega do domu. Ashley szybko zerwała się z łóżka rzuciła mi koszulkę na ramię i zaczęła pchać w stronę łazienki.
-Schowaj się tam szybko ! - mówiła szeptem zdenerwowana, ale ja nie mogłem oderwać wzroku od jej ciała. Podirytowana moim spojrzeniem niemal siłą mnie tam schowała.
-Hejka Ash ! O sorry - usłyszałem jak jej brat wchodzi do pokoju.
-Mike ! Właśnie się ubieram, mógłbyś wyjść ?
-Tak, nawet wyjdę na dwór. Idę na rower z Shannonem.
-Dobrze - słyszałem zirytowany głos Ashley, a potem dźwięk zamykanych drzwi. Wysunąłem się z łazienki łapiąc ją od tyłu.
-Mmm, ale ty jesteś piękna bez tej sukienki - mruknąłem całując ją pod uchem.
-A ty bez tej koszulki, to nie to samo co zdjęcia z internetu - zaśmiała się. Odwróciłem ją do siebie.
-No nie mów, że oglądałaś moje zdjęcia bez koszulki. - wytrzeszczyłem na nią oczy.
-Trudno było nie - zaśmiała się. Spojrzałem jej w oczy, pocałowałem i rzuciłem na łóżko.
Była moja...
_________________________________________________________________________________
Aww, jak myślicie co w 11 ?
http://www.fusic.com/videos/43191 łapka w górę dla Madzi <3
poniedziałek, 13 maja 2013
Rozdział Dziewiąty
Według Ashley:
Weszliśmy do domu Justina i jego rodziny. Byłam zachwycona. Wnętrze było przepiękne. Spojrzałam na kremowe ściany i bordowe fotele. Założę się, że wybierała Pattie, bo Justin nie miał takiego gustu. Na białych szafkach stało pełno zdjęć rodzinnych. Podeszłam do nich i lekko się uśmiechnęłam widząc małego Justina. Przejechałam palcem po zdjęciu Justina z pierwszą płytą. Łza zakręciła mi się w oku wspominając te czasy. Stałam tak jeszcze chwilkę, ale z myśli wyrwał mnie dotyk Justina.
-Co robisz ? - szepnął mi w ucho, ale zdążył za mnie odpowiedzieć - O mój boże oglądasz te stare zdjęcia ?
-Tak - wychrypiałam, a Justin odwrócił mnie do siebie.
-Ej... Co jest ? - zapytał patrząc mi w oczy.
-Nic - uśmiechnęłam się i wytarłam łzy - Wzruszyłam się oglądając te zdjęcia - wskazałam palcem na fotografie. Justin zaśmiał się lekko i pociągnął mnie za rękę w stronę salonu. Czekała na nas Pattie z Jaxonem i Jazzy przy stole. Justin odsunął mi krzesło poczekał aż usiądę i sam usiadł obok mnie.
-No to... smacznego - uśmiechnęła się Pattie i zaczęła nakładać kawałek pieczeni.
Przez dłuższy czas w salonie słychać było tylko nasze ruchy szczęk. W końcu Pattie postanowiła przerwać ciszę.
-Więc... jak się poznaliście ? - uśmiechnęła się patrząc to na mnie to na Justina.
-My - zaczął chłopak, ale oboje nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu. Pattie patrzyła na nas trochę zdziwiona, a za razem zmieszana.
-Więc ?
-Eee,. my... Poznaliśmy się... No, przed moim koncertem... Ale, w dość nietypowy sposób - zaśmiał się Justin i zaczął opowiadać całą historię. Pattie pokiwała głową, pokazując przy tym swoje zaskoczenie.
-Więc... Ja chciałbym oprowadzić Ashley po domu, jeśli się zgodzisz mamo - spojrzał najpierw na mnie potem a swoją mamę, Justin.
-Jasne - pokiwała głową - Ufam jej i sądzę, że nic się nie stanie jak oprowadzisz ją - uśmiechnęła się do mnie.
-Dziękuję, to dla mnie bardzo ważne - spojrzałam na Pattie.
Chwilę później znalazłam się z Justinem na górze. Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do pierwszego pokoju. Przeszliśmy przez duży łuk w ścianie i znaleźliśmy się w pokoju z billardem, piłkarzykami i innymi grami.
-To jest pokój... Jak widać przeznaczony grom - pokazał ręką.
-No tak widzę - zaśmiałam się - Ale w życiu w to nie zagram, nie umiem, to nie dla mnie - powiedziałam z odrazą.
-Nauczę Cię, zobaczysz - zaśmiał się Justin i pociągnął mnie za rękę do następnego pokoju. Moim oczom ukazał się duży pokój, cały różowy z milionami pluszaków i zabawek.
-To pokój... - zaczął
-Jazzy - dokończyłam, za niego wchodząc do małego królestwa. Był taki, dziewczęcy i śliczny. Zawsze o takim marzyłam. Na półkach stały zdjęcia z Justinem. Uśmiechnęłam się widząc zdjęcia, które sama dobrze znałam. Nie zdążyłam się dobrze przypatrzyć wszystkim, bo zostałam zaciągnięta do pokoju Jaxona. Wywnioskowałam to po ilości samochodów i figurek superbohaterów.
-Tu nie ma nic specjalnego - zaśmiał się Justin i szybko skierował się do innego pokoju. Myślałam, że to będzie jego pokój, ale się myliłam - To sypialnia mamy - sięgnął by nacisnąć klamkę, ale złapałam go za rękę.
-Nie, Justin. Nie wypada mi, przepraszam - spuściłam głowę.
-Nic się nie dzieje kochanie... - pogładził mój policzek - W takim razie, został nam mój pokój, z tych które miałem Ci pokazać.
Weszliśmy do ogromnego pokoju Justina. Spodziewałam się dużej ilości drogich sprzętów muzycznych, wielkiego łóżka z najnowszej kolekcji mebli, ale zastałam jedno stare pianino, łóżko dwuosobowe, ale nie jakieś "na bogato" tylko normalne. Ten pokój cały był... normalny. Na ścianach wisiało pełno zdjęć z dziadkami, rodzeństwem, mamą, tatą.
-I jak ? - zapytał speszony.
-Jest....normalnie - odpowiedziałam. Justin podszedł do mnie i złożył lekki pocałunek na moich ustach. Odwzajemniłam pocałunek kładąc dłoń na jego głowie. Justin chwycił mnie za biodra i popchnął lekko w stronę łóżka.
Był mój...
Według Justina:
Popchnąłem Ash lekko na łóżko kładąc ją pod sobą. Nie mogłem się od niej oderwać. Poza tym byliśmy w moim pokoju.
-Kocham Cię - wydusiłem jej w usta. Nie odpowiedziała tylko kiwnęła głową. Pocałowałem lekko jej szyję, a dziewczyna odchyliła głowę, żeby dać mi lepszy dostęp. Chwyciłem łapczywie za koniec jej bluzki, ale dziewczyna złapała moje dłonie.
-Nie teraz, nie tu - powiedziała patrząc mi w oczy. Usiadłem na łóżku i posadziłem ją na swoich kolanach.
-Przepraszam - musnąłem jej usta. W tym momencie do pokoju wbiegł Jaxon.
-Hej Jax, co słychać - złapałem go za boki i posadziłem obok nas na łóżku.
-Mama się pytała co tak długo - powiedział jąkając się.
-Leć i powiedz, że zaraz zejdziemy.
Trzymając Ashley za rękę zszedłem do salonu.
-Hej co tak długo ? Jak się podoba dom ? - zapytała mama patrząc na Ashley.
-Bardzo... ładny. - zaśmiała się dziewczyna przypominając sobie sytuację w moim pokoju. Usiedliśmy na kanapie i objąłem ją ramieniem. Dziewczyna lekko przytuliła się do mnie.
-Więc Ashley. - spojrzała na dziewczynę - Jesteście z Justinem.... razem ?
-Eee - zacięła się Ashley.
-Tak, mamo - spojrzałem błagalnym wzrokiem, aby nie męczyła Ash. Dziewczyna lekko się zarumieniła.
Godzinę później opuściliśmy dom i skierowaliśmy się do samochodu.
-Miło było poznać - krzyknęła jeszcze raz Ash. Otworzyłem jej drzwi i sam skierowałem się do swoich. Przejechałem tak, żeby nie zastać pod furtką paparazzich.
Obiad chyba się udał.
Według Ashley:
Było bardzo miło. Pattie jest wspaniała, zawsze o tym wiedziałam. Pojechaliśmy w stronę mojego domu. Dwa dni mnie tam nie było i chyba wypadało się tam pojawić.
-Dziękuję, że ze mną tam pojechałaś - położył mi rękę na kolanie Justin.
-To ja dziękuję, ze mnie tam wziąłeś - uśmiechnęłam się sama do siebie. Justin pogładził lekko moje kolano i złapał ponownie za kierownicę.
Kilkanaście minut później byliśmy już pod moim domem. Spojrzałam na Justina, pocałowałam go lekko i otworzyłam drzwi.
-Kocham Cię - powiedziałam jeszcze szybko i skierowałam się w stronę domu.
-Będziemy w kontakcie skarbie - krzyknął przed otwarte okno, a ja się zarumieniłam.
Otworzyłam drzwi od domu. Weszłam po cichu do salonu i zastałam w nim rodziców.
-Jeszcze raz wykręcisz nam taki numer, a już nigdy nigdzie nie wyjdziesz ! - krzyknęła na wstępie mama.
-Przepraszam - mruknęłam i weszłam po schodach do swojego pokoju.
BYŁAM OFICJALNIE PO RAZ KOLEJNY UZIEMIONA.
________________________________________________________________________________
Bywa heheh. No cóż.
Kolejny rozdział niedługo, obiecuję nadrobić zaległości.
@fuckingch4nel
Według Ashley:
Weszliśmy do domu Justina i jego rodziny. Byłam zachwycona. Wnętrze było przepiękne. Spojrzałam na kremowe ściany i bordowe fotele. Założę się, że wybierała Pattie, bo Justin nie miał takiego gustu. Na białych szafkach stało pełno zdjęć rodzinnych. Podeszłam do nich i lekko się uśmiechnęłam widząc małego Justina. Przejechałam palcem po zdjęciu Justina z pierwszą płytą. Łza zakręciła mi się w oku wspominając te czasy. Stałam tak jeszcze chwilkę, ale z myśli wyrwał mnie dotyk Justina.
-Co robisz ? - szepnął mi w ucho, ale zdążył za mnie odpowiedzieć - O mój boże oglądasz te stare zdjęcia ?
-Tak - wychrypiałam, a Justin odwrócił mnie do siebie.
-Ej... Co jest ? - zapytał patrząc mi w oczy.
-Nic - uśmiechnęłam się i wytarłam łzy - Wzruszyłam się oglądając te zdjęcia - wskazałam palcem na fotografie. Justin zaśmiał się lekko i pociągnął mnie za rękę w stronę salonu. Czekała na nas Pattie z Jaxonem i Jazzy przy stole. Justin odsunął mi krzesło poczekał aż usiądę i sam usiadł obok mnie.
-No to... smacznego - uśmiechnęła się Pattie i zaczęła nakładać kawałek pieczeni.
Przez dłuższy czas w salonie słychać było tylko nasze ruchy szczęk. W końcu Pattie postanowiła przerwać ciszę.
-Więc... jak się poznaliście ? - uśmiechnęła się patrząc to na mnie to na Justina.
-My - zaczął chłopak, ale oboje nie mogliśmy się powstrzymać od śmiechu. Pattie patrzyła na nas trochę zdziwiona, a za razem zmieszana.
-Więc ?
-Eee,. my... Poznaliśmy się... No, przed moim koncertem... Ale, w dość nietypowy sposób - zaśmiał się Justin i zaczął opowiadać całą historię. Pattie pokiwała głową, pokazując przy tym swoje zaskoczenie.
-Więc... Ja chciałbym oprowadzić Ashley po domu, jeśli się zgodzisz mamo - spojrzał najpierw na mnie potem a swoją mamę, Justin.
-Jasne - pokiwała głową - Ufam jej i sądzę, że nic się nie stanie jak oprowadzisz ją - uśmiechnęła się do mnie.
-Dziękuję, to dla mnie bardzo ważne - spojrzałam na Pattie.
Chwilę później znalazłam się z Justinem na górze. Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do pierwszego pokoju. Przeszliśmy przez duży łuk w ścianie i znaleźliśmy się w pokoju z billardem, piłkarzykami i innymi grami.
-To jest pokój... Jak widać przeznaczony grom - pokazał ręką.
-No tak widzę - zaśmiałam się - Ale w życiu w to nie zagram, nie umiem, to nie dla mnie - powiedziałam z odrazą.
-Nauczę Cię, zobaczysz - zaśmiał się Justin i pociągnął mnie za rękę do następnego pokoju. Moim oczom ukazał się duży pokój, cały różowy z milionami pluszaków i zabawek.
-To pokój... - zaczął
-Jazzy - dokończyłam, za niego wchodząc do małego królestwa. Był taki, dziewczęcy i śliczny. Zawsze o takim marzyłam. Na półkach stały zdjęcia z Justinem. Uśmiechnęłam się widząc zdjęcia, które sama dobrze znałam. Nie zdążyłam się dobrze przypatrzyć wszystkim, bo zostałam zaciągnięta do pokoju Jaxona. Wywnioskowałam to po ilości samochodów i figurek superbohaterów.
-Tu nie ma nic specjalnego - zaśmiał się Justin i szybko skierował się do innego pokoju. Myślałam, że to będzie jego pokój, ale się myliłam - To sypialnia mamy - sięgnął by nacisnąć klamkę, ale złapałam go za rękę.
-Nie, Justin. Nie wypada mi, przepraszam - spuściłam głowę.
-Nic się nie dzieje kochanie... - pogładził mój policzek - W takim razie, został nam mój pokój, z tych które miałem Ci pokazać.
Weszliśmy do ogromnego pokoju Justina. Spodziewałam się dużej ilości drogich sprzętów muzycznych, wielkiego łóżka z najnowszej kolekcji mebli, ale zastałam jedno stare pianino, łóżko dwuosobowe, ale nie jakieś "na bogato" tylko normalne. Ten pokój cały był... normalny. Na ścianach wisiało pełno zdjęć z dziadkami, rodzeństwem, mamą, tatą.
-I jak ? - zapytał speszony.
-Jest....normalnie - odpowiedziałam. Justin podszedł do mnie i złożył lekki pocałunek na moich ustach. Odwzajemniłam pocałunek kładąc dłoń na jego głowie. Justin chwycił mnie za biodra i popchnął lekko w stronę łóżka.
Był mój...
Według Justina:
Popchnąłem Ash lekko na łóżko kładąc ją pod sobą. Nie mogłem się od niej oderwać. Poza tym byliśmy w moim pokoju.
-Kocham Cię - wydusiłem jej w usta. Nie odpowiedziała tylko kiwnęła głową. Pocałowałem lekko jej szyję, a dziewczyna odchyliła głowę, żeby dać mi lepszy dostęp. Chwyciłem łapczywie za koniec jej bluzki, ale dziewczyna złapała moje dłonie.
-Nie teraz, nie tu - powiedziała patrząc mi w oczy. Usiadłem na łóżku i posadziłem ją na swoich kolanach.
-Przepraszam - musnąłem jej usta. W tym momencie do pokoju wbiegł Jaxon.
-Hej Jax, co słychać - złapałem go za boki i posadziłem obok nas na łóżku.
-Mama się pytała co tak długo - powiedział jąkając się.
-Leć i powiedz, że zaraz zejdziemy.
Trzymając Ashley za rękę zszedłem do salonu.
-Hej co tak długo ? Jak się podoba dom ? - zapytała mama patrząc na Ashley.
-Bardzo... ładny. - zaśmiała się dziewczyna przypominając sobie sytuację w moim pokoju. Usiedliśmy na kanapie i objąłem ją ramieniem. Dziewczyna lekko przytuliła się do mnie.
-Więc Ashley. - spojrzała na dziewczynę - Jesteście z Justinem.... razem ?
-Eee - zacięła się Ashley.
-Tak, mamo - spojrzałem błagalnym wzrokiem, aby nie męczyła Ash. Dziewczyna lekko się zarumieniła.
Godzinę później opuściliśmy dom i skierowaliśmy się do samochodu.
-Miło było poznać - krzyknęła jeszcze raz Ash. Otworzyłem jej drzwi i sam skierowałem się do swoich. Przejechałem tak, żeby nie zastać pod furtką paparazzich.
Obiad chyba się udał.
Według Ashley:
Było bardzo miło. Pattie jest wspaniała, zawsze o tym wiedziałam. Pojechaliśmy w stronę mojego domu. Dwa dni mnie tam nie było i chyba wypadało się tam pojawić.
-Dziękuję, że ze mną tam pojechałaś - położył mi rękę na kolanie Justin.
-To ja dziękuję, ze mnie tam wziąłeś - uśmiechnęłam się sama do siebie. Justin pogładził lekko moje kolano i złapał ponownie za kierownicę.
Kilkanaście minut później byliśmy już pod moim domem. Spojrzałam na Justina, pocałowałam go lekko i otworzyłam drzwi.
-Kocham Cię - powiedziałam jeszcze szybko i skierowałam się w stronę domu.
-Będziemy w kontakcie skarbie - krzyknął przed otwarte okno, a ja się zarumieniłam.
Otworzyłam drzwi od domu. Weszłam po cichu do salonu i zastałam w nim rodziców.
-Jeszcze raz wykręcisz nam taki numer, a już nigdy nigdzie nie wyjdziesz ! - krzyknęła na wstępie mama.
-Przepraszam - mruknęłam i weszłam po schodach do swojego pokoju.
BYŁAM OFICJALNIE PO RAZ KOLEJNY UZIEMIONA.
________________________________________________________________________________
Bywa heheh. No cóż.
Kolejny rozdział niedługo, obiecuję nadrobić zaległości.
piątek, 10 maja 2013
Rozdział Ósmy
Według Ashley:
Wstałam, jak mi się wydawało, dość wcześnie. Chciałam przytulić Justina na powitanie, ale... nie było go. Jak poczułam puste miejsce obok siebie od razu wystrzeliło mnie w górę. Rozejrzałam się dookoła i wtedy zobaczyłam na stole kartkę "Pojechałem na chwile do domu, wracam niedługo". Podeszłam szybko do lodówki i zerknęłam do niej. Była pełna, więc wyciągnęłam potrzebne składniki i zaczęłam robić śniadanie. Pół godziny później Justin wrócił z domu i stanął zaskoczony w drzwiach.
-A to takie podziękowanie za miły wieczór - pocałowałam go w policzek z uśmiechem.
-Ale... - zamurowało go - Nie musiałaś Ashley...
-Musiałam - cały czas się uśmiechałam. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę stołu. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść.
-Jeju, to jest... pyszne ! - wytrzeszczy oczy biorąc rugi kęs zapiekanki. Lekko się zarumieniłam i wróciłam do jedzenia - Byłem w domu po jakieś rzeczy dla Ciebie, zobaczyć się z mamą i... zaprosiła nas na obiad.- uśmiechnął się,a ja o mało się nie udusiłam.
-O mój boże.... nas ? - wytrzeszczyłam oczy.
-Tak, nas... powiedziałem jej o Tobie - spojrzał mi w oczy i złapał moją rękę - Kocham Cię... Chcę, żebyś poznała moją rodzinę - patrzyłam mu głęboko w oczy i czułam w sobie radość. Chciał przedstawić mnie swojej rodzinie. Byłam taka szczęśliwa.
-Ale jak to mam założyć sukienkę Twojej mamy ?! - spojrzałam na niego z wyrzutem po skończonym śniadaniu.
-Normalnie... jest nieużywana, a ty nie masz się w co ubrać. Z tego co słyszałem masz dzisiaj w szkole wolne, więc mogę Cię zabrać na przejażdżkę, potem na obiad do mamy.
-O mój boże, Justin... jesteś taki uparty - wykrzyknęłam rozwścieczona i skierowałam się do łazienki.
Według Justina:
No to pierwsze spotkanie z mamą czas zaliczyć. Nie jestem jakoś przerażony, ale Ash chyba jest. Myślę, że mama ją zaakceptuje, bo chyba lepszej dziewczyny sobie nie mogłem wymarzyć. Ashley była urocza, czuła, wrażliwa, kochana... piękna. Mógłbym tak wymieniać godzinami.
W końcu wyszła z łazienki ubrana w sukienkę mojej mamy. Wyglądała tak niewinnie, tak dziewczęco, ale z drugiej strony tak seksownie, że nie chciało mi się od razu nigdzie wychodzić.
-Emm, mieliśmy jechać na przejażdżkę ? - zapytała wyrywając mnie z myśli.
-Taaak - uśmiechnąłem się. Podszedłem do niej i lekko musnąłem jej usta - Bosko wyglądasz - mruknąłem, a dziewczyna się zaczerwieniła. Złapałem jej rękę i ruszyliśmy w stronę drzwi. Zamknąłem je dokładnie i skierowałem się do samochodu. Otworzyłem drzwi Ashley, a potem sam wsiadłem do auta. Zgrabnie wycofałem i ruszyłem w drogę.
Według Ashley:
Przejażdżka. Wiatr we włosach. Justin. Słońce. Jego spojrzenie. Kolejny idealny dzień się zapowiadał.
-No i jak ? - zapytał Justin.
-Wspaniale - uśmiechnęłam się, wyciągając twarz w stronę słońca. Justin położył mi rękę na kolanie i lekko je pogładził. Uśmiechnęłam się w jego stronę i włączyłam radio. Z głośników wrzasnęło "And all around the world, people want to be loved", a ja zaczęłam się śmiać. Justin najpierw spojrzał się na mnie dziwnie, a potem zauważył, że w głośnikach leci jego piosenka i również wybuchnął śmiechem. Zaczęłam zabawnie tańczysz i razem z Justinem śpiewaliśmy tekst. "To był Justin Bieber i piosenka All Around The World" odezwał się głos w radiu.
-Nie no co ty - powiedziałam z sarkazmem.
-Ja tam nie znam idioty - wzruszył ramionami Justin. Znowu się zaśmiałam. W radiu odezwał się znowu głos "Dzisiaj mamy dzień z Justinem Bieberem, zapraszamy na następną piosenkę". Kolejna piosenka zaczęła się od cichego grania pianina, od razu rozpoznałam "Nothing Like Us", moja twarz stała się ponura i wsłuchiwałam się w piosenkę. Wraz z refrenem Justin zaczął śpiewać. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on zatrzymał się na poboczu.
-There's nothing like us, there's nothing like you and me, Together through the storm. There's nothing like us, there's nothing like you and me, together. - śpiewał patrząc mi w oczy. Czułam wielką gulę w gardle. Miałam ochotę się rozpłakać. Chłopak patrzył na mnie chwilkę po czym przycisnął swoje wargi do moich.
Według Justina:
Coś mnie podkusiło z tą piosenką. Nie wiem co, ale musiałem to zrobić. Było już południe, więc ruszyłem w kierunku domu mamy. Jechaliśmy dość krótko. W końcu stanęliśmy przed wielkim domem i przywitał nas tłum reporterów. Po raz pierwszy od kiedy jestem z Ash spotkaliśmy paparazzi. Dziewczyna się wystraszyła i zakryła twarz włosami. Pociągnąłem ją za rękę w stronę domu.
-Kim jest ta dziewczyna ? - pytali reporterzy
-Czy to Twoja dziewczyna ? - ciągnęli.
Schowaliśmy się za domem.
-Kurde, musieli ? - zapytała zdyszana Ashley.
-Czają się tak odkąd skończyłem trasę - odpowiedziałem i pociągnąłem ją w stronę drzwi. Kliknąłem dzwonek, który automatycznie zadzwonił. Otworzyła mama.
-Dzień dobry czekałam na Was - uśmiechnęła się i spojrzała na Ash - a ty jesteś Ashley ?
-Tak, miło mi panią poznać
_________________________________________________________________________________
No to się poznały <3
@fuckingch4nel
Według Ashley:
Wstałam, jak mi się wydawało, dość wcześnie. Chciałam przytulić Justina na powitanie, ale... nie było go. Jak poczułam puste miejsce obok siebie od razu wystrzeliło mnie w górę. Rozejrzałam się dookoła i wtedy zobaczyłam na stole kartkę "Pojechałem na chwile do domu, wracam niedługo". Podeszłam szybko do lodówki i zerknęłam do niej. Była pełna, więc wyciągnęłam potrzebne składniki i zaczęłam robić śniadanie. Pół godziny później Justin wrócił z domu i stanął zaskoczony w drzwiach.
-A to takie podziękowanie za miły wieczór - pocałowałam go w policzek z uśmiechem.
-Ale... - zamurowało go - Nie musiałaś Ashley...
-Musiałam - cały czas się uśmiechałam. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę stołu. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść.
-Jeju, to jest... pyszne ! - wytrzeszczy oczy biorąc rugi kęs zapiekanki. Lekko się zarumieniłam i wróciłam do jedzenia - Byłem w domu po jakieś rzeczy dla Ciebie, zobaczyć się z mamą i... zaprosiła nas na obiad.- uśmiechnął się,a ja o mało się nie udusiłam.
-O mój boże.... nas ? - wytrzeszczyłam oczy.
-Tak, nas... powiedziałem jej o Tobie - spojrzał mi w oczy i złapał moją rękę - Kocham Cię... Chcę, żebyś poznała moją rodzinę - patrzyłam mu głęboko w oczy i czułam w sobie radość. Chciał przedstawić mnie swojej rodzinie. Byłam taka szczęśliwa.
-Ale jak to mam założyć sukienkę Twojej mamy ?! - spojrzałam na niego z wyrzutem po skończonym śniadaniu.
-Normalnie... jest nieużywana, a ty nie masz się w co ubrać. Z tego co słyszałem masz dzisiaj w szkole wolne, więc mogę Cię zabrać na przejażdżkę, potem na obiad do mamy.
-O mój boże, Justin... jesteś taki uparty - wykrzyknęłam rozwścieczona i skierowałam się do łazienki.
Według Justina:
No to pierwsze spotkanie z mamą czas zaliczyć. Nie jestem jakoś przerażony, ale Ash chyba jest. Myślę, że mama ją zaakceptuje, bo chyba lepszej dziewczyny sobie nie mogłem wymarzyć. Ashley była urocza, czuła, wrażliwa, kochana... piękna. Mógłbym tak wymieniać godzinami.
W końcu wyszła z łazienki ubrana w sukienkę mojej mamy. Wyglądała tak niewinnie, tak dziewczęco, ale z drugiej strony tak seksownie, że nie chciało mi się od razu nigdzie wychodzić.
-Emm, mieliśmy jechać na przejażdżkę ? - zapytała wyrywając mnie z myśli.
-Taaak - uśmiechnąłem się. Podszedłem do niej i lekko musnąłem jej usta - Bosko wyglądasz - mruknąłem, a dziewczyna się zaczerwieniła. Złapałem jej rękę i ruszyliśmy w stronę drzwi. Zamknąłem je dokładnie i skierowałem się do samochodu. Otworzyłem drzwi Ashley, a potem sam wsiadłem do auta. Zgrabnie wycofałem i ruszyłem w drogę.
Według Ashley:
Przejażdżka. Wiatr we włosach. Justin. Słońce. Jego spojrzenie. Kolejny idealny dzień się zapowiadał.
-No i jak ? - zapytał Justin.
-Wspaniale - uśmiechnęłam się, wyciągając twarz w stronę słońca. Justin położył mi rękę na kolanie i lekko je pogładził. Uśmiechnęłam się w jego stronę i włączyłam radio. Z głośników wrzasnęło "And all around the world, people want to be loved", a ja zaczęłam się śmiać. Justin najpierw spojrzał się na mnie dziwnie, a potem zauważył, że w głośnikach leci jego piosenka i również wybuchnął śmiechem. Zaczęłam zabawnie tańczysz i razem z Justinem śpiewaliśmy tekst. "To był Justin Bieber i piosenka All Around The World" odezwał się głos w radiu.
-Nie no co ty - powiedziałam z sarkazmem.
-Ja tam nie znam idioty - wzruszył ramionami Justin. Znowu się zaśmiałam. W radiu odezwał się znowu głos "Dzisiaj mamy dzień z Justinem Bieberem, zapraszamy na następną piosenkę". Kolejna piosenka zaczęła się od cichego grania pianina, od razu rozpoznałam "Nothing Like Us", moja twarz stała się ponura i wsłuchiwałam się w piosenkę. Wraz z refrenem Justin zaczął śpiewać. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on zatrzymał się na poboczu.
-There's nothing like us, there's nothing like you and me, Together through the storm. There's nothing like us, there's nothing like you and me, together. - śpiewał patrząc mi w oczy. Czułam wielką gulę w gardle. Miałam ochotę się rozpłakać. Chłopak patrzył na mnie chwilkę po czym przycisnął swoje wargi do moich.
Według Justina:
Coś mnie podkusiło z tą piosenką. Nie wiem co, ale musiałem to zrobić. Było już południe, więc ruszyłem w kierunku domu mamy. Jechaliśmy dość krótko. W końcu stanęliśmy przed wielkim domem i przywitał nas tłum reporterów. Po raz pierwszy od kiedy jestem z Ash spotkaliśmy paparazzi. Dziewczyna się wystraszyła i zakryła twarz włosami. Pociągnąłem ją za rękę w stronę domu.
-Kim jest ta dziewczyna ? - pytali reporterzy
-Czy to Twoja dziewczyna ? - ciągnęli.
Schowaliśmy się za domem.
-Kurde, musieli ? - zapytała zdyszana Ashley.
-Czają się tak odkąd skończyłem trasę - odpowiedziałem i pociągnąłem ją w stronę drzwi. Kliknąłem dzwonek, który automatycznie zadzwonił. Otworzyła mama.
-Dzień dobry czekałam na Was - uśmiechnęła się i spojrzała na Ash - a ty jesteś Ashley ?
-Tak, miło mi panią poznać
_________________________________________________________________________________
No to się poznały <3
środa, 8 maja 2013
Rozdział Siódmy
Według Ashley:
-Co oglądamy ? - zapytał Justin wchodząc do dużego pokoju z wielkim telewizorem.
-To my coś oglądamy ? - zaśmiałam się.
-No, chyba, że nie chcesz - wzruszył ramionami
-Może wieczorem ? Nie marnujmy sobie dnia - jęknęłam i złapałam go za rękę uśmiechając się.
-No to nasz cel... ogród !
Moim oczom ukazał się nie ogród, a wielka polana. Raczej tak bym to nazwała. Wciągnęłam i wypuściłam świeże powietrze i poczułam jak Justin całuje moją szyję. Odwróciłam się z uśmiechem. Cały czas nie wierzyłam, że jestem z Justinem Bieberem. Chociaż... jeszcze o tym nie gadaliśmy.
-Kurde, zapomniałem Ci powiedzieć, żebyś wzięła strój kąpielowy - wskazał na basen.
-Jakoś przeżyję, bez kąpania się - przewróciłam oczami.
Pół godziny później siedziałam nad basenem mocząc nogi. Justin poszedł się przebrać. Myślałam cały czas o NAS. Czyli o nim i o mnie. Jako... jedności. Przecież tego co między nami zaszło nie można nazwać "przyjaciółmi". Wszystko za daleko zaszło. Kochałam go zawsze, ale teraz kocham go bardziej. Czar nie prysł. Kocham go, zakochałam się w nim jeszcze bardziej. Moje życie było nudne, szare. Szłam do szkoły, wracałam do domu i... na tym się kończyło. Niedzielne obiady z rodziną. Nic poza tym. Dopóki nie poszłam pod stadion. Wtedy wszystko się zmieniło. Moje patrzenie na świat, moje patrzenie na ludzi... na miłość. Nagle z myśli wyrwał mnie Justin skaczący do wody. Zaczęłam się z niego śmiać.
-No halo, sam pływać nie będę - przejechał ręką po włosach.
-Ja nie pływam - śmiałam się dalej - Nie mam stroju i... Nie lubię pływać.
-Ale nie ma nie - pociągnął mnie za nogę, a ja wpadłam do basenu. Wynurzyłam się pocierając ręką o włosy.
-Nigdy więcej tego nie rób ! - zaczęłam się śmiać - Nigdy rozumiesz ?!
Justin śmiał się ze mnie, potem przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Odwzajemniłam pocałunek łapiąc go za włosy.
-Kocham Cię - uśmiechnęłam się, a Justin spojrzał mi w oczy słysząc po raz pierwszy ode mnie te słowa. Pogładził moje policzki kciukiem, a potem ni stąd ni zowąd zaczął ze śmiechem chlapać mnie wodą. Uciekałam przed nim śmiejąc się. Wszystko było idealne.
Według Justina:
Serce mi zabiło mocniej gdy usłyszałem od Ashley "Kocham Cię". I nasze popołudnie w basenie. Chyba lepiej być nie mogło. Chyba...
-No to co oglądamy ? - zapytałem gdy już się trochę ściemniło - Z tego co wiem zostajesz na noc - puściłem jej oko.
-Aaa no tak - uśmiechnęła się łobuzersko.
-Aaa no to robimy popcorn i oglądamy film. - uśmiechnąłem się, a Ash pomaszerowała za mną do kuchni. Włączyłem mikrofalę, a jak się nagrzała wsadziłem tam paczuszkę z popcornem.
-No i będę gruba - zaśmiała się
-Tobie to chyba nie grozi - puściłem jej znowu oko. Nagle z mikrofali wydobył się cichy dźwięk co oznaczało, że popcorn gotowy. Wyjąłem go ostrożnie. Chcąc zamknąć mikrofalę Ashley oparzyła się i to dość mocno.
-Aaaał - syknęła z ból. Widząc zaczerwienienie podszedłem do mnie i lekko pocałowałem ranę. W jej oczach pojawiły się łzy.
Usiedliśmy na kanapie z miską pełną popcornu i zacząłem przerzucać szybko kanały. W końcu zastopowałem na horrorze. Ashley wtuliła się w moje ramię i spokojnie zaczęła oglądać film.
-Idę się umyć, zaraz wracam - powiedziałem godzinę później, a dziewczyna skinęła głową.
Udałem się po schodach do łazienki. Zdjąłem rzeczy i rzuciłem na podłogę. Odkręciłem wodę pod prysznicem i pozwoliłem wodzie spłynąć po mięśniach. Myślałem o Ashley. Piękna, mądra, wspaniała. Jak ja ją znalazłem ? Nie mogłem uwierzyć, że trafiłem akurat na nią. Tylko ten pierdolony Artom spieprzył mi dzisiejszy dzień. Czemu musiał przyjść akurat do tego klubu ? Nie załatwione sprawy powinno się kończyć kiedy indziej, a nie kurwa wysunął się na środku klubu jakby ludzi i mediów tam nie było. I jeszcze dotknął Ashley ! Byłem gotowy przywalić mu jeszcze mocniej, ale nie chciałem tego robić na oczach ludzi i Ash.
Wyszedłem z pod prysznica, wytarłem ciało i ubrałem spodnie i czystą koszulkę. Już miałem układać włosy gdy z czynności wyrwał mnie potworny krzyk Ashley. Wybiegłem szybko z łazienki i zbiegłem po schodach. W salonie zobaczyłem tylko włączony telewizor i Ashley skuloną przed nim, krzyczącą ze strachu. Na chuj ja włączyłem ten horror ? Podbiegłem do dziewczyny i mocno ją przytuliłem.
-Ej, ej jestem tu słyszysz ? Jestem, przepraszam, że wyszedłem. - szepnąłem jej w ucho.
-To ja przepraszam. Zachowałam się jak idiotka - jęknęła zażenowana. Przytuliłem ją jeszcze mocniej.
-Nic się nie dzieje - usiadłem koło niej.
-Wiem, przepraszam - znowu jęknęła. Chwyciłem za pilot i przełączyłem na komedie romantyczną.
-To teraz ja pójdę się umyć - wymusiła uśmiech.
-Okej, ja w tym czasie pościelę Ci łóżko na górze - odwzajemniłem uśmiech. Dziewczyna poszła do łazienki. Wszedłem na górę i złapałem za czystą pościel, aby pościelić jej łóżko. Skrzywiłem się na myśl, że nie może spać ze mną. Chyba było za wcześnie, żeby ją o to zapytać.
Zszedłem na dół z myślą, że Ash się jeszcze nie umyła, ale zastałem ją śpiącą na kanapie przy włączonym telewizorze. Uśmiechnąłem się widząc jak uroczo spała. Wsunąłem jej rękę pod udo, a drugą pod plecy i zaniosłem na górę, aby położyć ją na łóżku. Przykryłem ją kołdrą i pocałowałem jej czoło. Sam zszedłem na dół położyć się na kanapie, bo jedyne wolne łóżko zostawiłem dla dziewczyny.
-Justin ? Justin - wyrwał mnie ze snu delikatny, znajomy mi głos. Otworzyłem zaspane oczy i w świetle telewizora ujrzałem Ashley. Stała w moim podkoszulku na podłodze.
-Coś się stało ? - zapytałem troskliwie.
-Nie - pokręciła głową - Po prostu nie mogę spać... Mogę położyć się z Tobą ? - zapytała niepewnie. Uśmiechnąłem się i posunąłem się lekko, żeby zrobić jej miejsce na rozłożonej kanapie.
-Jasne - uśmiechnąłem się podnosząc kołdrę na znak, żeby się położyła. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i weszła pod kołdrę. Położyła mi dłoń na torsie i przytuliła się mocno. Pogładziłem jej głowę ręką, całując w czoło.
-Kocham Cię...
_________________________________________________________________________________
Aww <3 Wspaniali <3
Będę robić nowy nagłowek i się zastanawiam jaką osobę wziąć jako Ashley... Jak myślicie ?
@fuckingch4nel
Według Ashley:
-Co oglądamy ? - zapytał Justin wchodząc do dużego pokoju z wielkim telewizorem.
-To my coś oglądamy ? - zaśmiałam się.
-No, chyba, że nie chcesz - wzruszył ramionami
-Może wieczorem ? Nie marnujmy sobie dnia - jęknęłam i złapałam go za rękę uśmiechając się.
-No to nasz cel... ogród !
Moim oczom ukazał się nie ogród, a wielka polana. Raczej tak bym to nazwała. Wciągnęłam i wypuściłam świeże powietrze i poczułam jak Justin całuje moją szyję. Odwróciłam się z uśmiechem. Cały czas nie wierzyłam, że jestem z Justinem Bieberem. Chociaż... jeszcze o tym nie gadaliśmy.
-Kurde, zapomniałem Ci powiedzieć, żebyś wzięła strój kąpielowy - wskazał na basen.
-Jakoś przeżyję, bez kąpania się - przewróciłam oczami.
Pół godziny później siedziałam nad basenem mocząc nogi. Justin poszedł się przebrać. Myślałam cały czas o NAS. Czyli o nim i o mnie. Jako... jedności. Przecież tego co między nami zaszło nie można nazwać "przyjaciółmi". Wszystko za daleko zaszło. Kochałam go zawsze, ale teraz kocham go bardziej. Czar nie prysł. Kocham go, zakochałam się w nim jeszcze bardziej. Moje życie było nudne, szare. Szłam do szkoły, wracałam do domu i... na tym się kończyło. Niedzielne obiady z rodziną. Nic poza tym. Dopóki nie poszłam pod stadion. Wtedy wszystko się zmieniło. Moje patrzenie na świat, moje patrzenie na ludzi... na miłość. Nagle z myśli wyrwał mnie Justin skaczący do wody. Zaczęłam się z niego śmiać.
-No halo, sam pływać nie będę - przejechał ręką po włosach.
-Ja nie pływam - śmiałam się dalej - Nie mam stroju i... Nie lubię pływać.
-Ale nie ma nie - pociągnął mnie za nogę, a ja wpadłam do basenu. Wynurzyłam się pocierając ręką o włosy.
-Nigdy więcej tego nie rób ! - zaczęłam się śmiać - Nigdy rozumiesz ?!
Justin śmiał się ze mnie, potem przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Odwzajemniłam pocałunek łapiąc go za włosy.
-Kocham Cię - uśmiechnęłam się, a Justin spojrzał mi w oczy słysząc po raz pierwszy ode mnie te słowa. Pogładził moje policzki kciukiem, a potem ni stąd ni zowąd zaczął ze śmiechem chlapać mnie wodą. Uciekałam przed nim śmiejąc się. Wszystko było idealne.
Według Justina:
Serce mi zabiło mocniej gdy usłyszałem od Ashley "Kocham Cię". I nasze popołudnie w basenie. Chyba lepiej być nie mogło. Chyba...
-No to co oglądamy ? - zapytałem gdy już się trochę ściemniło - Z tego co wiem zostajesz na noc - puściłem jej oko.
-Aaa no tak - uśmiechnęła się łobuzersko.
-Aaa no to robimy popcorn i oglądamy film. - uśmiechnąłem się, a Ash pomaszerowała za mną do kuchni. Włączyłem mikrofalę, a jak się nagrzała wsadziłem tam paczuszkę z popcornem.
-No i będę gruba - zaśmiała się
-Tobie to chyba nie grozi - puściłem jej znowu oko. Nagle z mikrofali wydobył się cichy dźwięk co oznaczało, że popcorn gotowy. Wyjąłem go ostrożnie. Chcąc zamknąć mikrofalę Ashley oparzyła się i to dość mocno.
-Aaaał - syknęła z ból. Widząc zaczerwienienie podszedłem do mnie i lekko pocałowałem ranę. W jej oczach pojawiły się łzy.
Usiedliśmy na kanapie z miską pełną popcornu i zacząłem przerzucać szybko kanały. W końcu zastopowałem na horrorze. Ashley wtuliła się w moje ramię i spokojnie zaczęła oglądać film.
-Idę się umyć, zaraz wracam - powiedziałem godzinę później, a dziewczyna skinęła głową.
Udałem się po schodach do łazienki. Zdjąłem rzeczy i rzuciłem na podłogę. Odkręciłem wodę pod prysznicem i pozwoliłem wodzie spłynąć po mięśniach. Myślałem o Ashley. Piękna, mądra, wspaniała. Jak ja ją znalazłem ? Nie mogłem uwierzyć, że trafiłem akurat na nią. Tylko ten pierdolony Artom spieprzył mi dzisiejszy dzień. Czemu musiał przyjść akurat do tego klubu ? Nie załatwione sprawy powinno się kończyć kiedy indziej, a nie kurwa wysunął się na środku klubu jakby ludzi i mediów tam nie było. I jeszcze dotknął Ashley ! Byłem gotowy przywalić mu jeszcze mocniej, ale nie chciałem tego robić na oczach ludzi i Ash.
Wyszedłem z pod prysznica, wytarłem ciało i ubrałem spodnie i czystą koszulkę. Już miałem układać włosy gdy z czynności wyrwał mnie potworny krzyk Ashley. Wybiegłem szybko z łazienki i zbiegłem po schodach. W salonie zobaczyłem tylko włączony telewizor i Ashley skuloną przed nim, krzyczącą ze strachu. Na chuj ja włączyłem ten horror ? Podbiegłem do dziewczyny i mocno ją przytuliłem.
-Ej, ej jestem tu słyszysz ? Jestem, przepraszam, że wyszedłem. - szepnąłem jej w ucho.
-To ja przepraszam. Zachowałam się jak idiotka - jęknęła zażenowana. Przytuliłem ją jeszcze mocniej.
-Nic się nie dzieje - usiadłem koło niej.
-Wiem, przepraszam - znowu jęknęła. Chwyciłem za pilot i przełączyłem na komedie romantyczną.
-To teraz ja pójdę się umyć - wymusiła uśmiech.
-Okej, ja w tym czasie pościelę Ci łóżko na górze - odwzajemniłem uśmiech. Dziewczyna poszła do łazienki. Wszedłem na górę i złapałem za czystą pościel, aby pościelić jej łóżko. Skrzywiłem się na myśl, że nie może spać ze mną. Chyba było za wcześnie, żeby ją o to zapytać.
Zszedłem na dół z myślą, że Ash się jeszcze nie umyła, ale zastałem ją śpiącą na kanapie przy włączonym telewizorze. Uśmiechnąłem się widząc jak uroczo spała. Wsunąłem jej rękę pod udo, a drugą pod plecy i zaniosłem na górę, aby położyć ją na łóżku. Przykryłem ją kołdrą i pocałowałem jej czoło. Sam zszedłem na dół położyć się na kanapie, bo jedyne wolne łóżko zostawiłem dla dziewczyny.
-Justin ? Justin - wyrwał mnie ze snu delikatny, znajomy mi głos. Otworzyłem zaspane oczy i w świetle telewizora ujrzałem Ashley. Stała w moim podkoszulku na podłodze.
-Coś się stało ? - zapytałem troskliwie.
-Nie - pokręciła głową - Po prostu nie mogę spać... Mogę położyć się z Tobą ? - zapytała niepewnie. Uśmiechnąłem się i posunąłem się lekko, żeby zrobić jej miejsce na rozłożonej kanapie.
-Jasne - uśmiechnąłem się podnosząc kołdrę na znak, żeby się położyła. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i weszła pod kołdrę. Położyła mi dłoń na torsie i przytuliła się mocno. Pogładziłem jej głowę ręką, całując w czoło.
-Kocham Cię...
_________________________________________________________________________________
Aww <3 Wspaniali <3
Będę robić nowy nagłowek i się zastanawiam jaką osobę wziąć jako Ashley... Jak myślicie ?
@fuckingch4nel
wtorek, 7 maja 2013
Rozdział szósty
Według Ashley:
Nie odzywałam się do Justina.... długo ! Około pięć dni. Oczywiście po dotarciu do domu dostałam sms'a "Przepraszam, wiesz, że tego nie chciałem...Justin". Rzuciłam tylko telefon na łóżko i wmaszerowałam do łazienki.
W poniedziałek wstałam rano z ostrym bólem głowy. Jak zwykle o 6:30 mama podeszła do drzwi w celu obudzenia mnie, ale wyprzedziłam ją.
-Nie idę dzisiaj... źle się czuję mamo - powiedziałam przez drzwi.
-No...dobrze, ale nie siedź ciągle przed komputerem ! - krzyknęła.
-Okej, okej.
Nic mi się nie chciało. Wstałam około godziny dziesiątej i ruszyłam do łazienki. Wrzuciłam na siebie szorty i bluzkę na ramiączka, a włosy związałam do góry w kucyk. Zeszłam na dół do salonu i włączyłam telewizor.
"Justin Bieber podobno po zakończonej trasie koncertowej pojechał do swojego domu, lecz nie jest to potwierdzone, ponieważ wokalisty nikt jeszcze nie widział. Pod budynkiem zebrała się duża grupa fanek skandujących jego imię." huknęło z telewizora. Nie chciałam nawet tego słuchać i przełączyłam na program muzyczny. Bogu dzięki, nie było tam Justina. Godzinę później w pokoju rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu.
-Halo ? - odebrałam
-Ashley, to ja Justin, proszę nie rozłączaj się. Posłuchaj mnie. Od tygodnia nie dajesz znaku życia, nie wiem co się dzieje. Martwię się o Ciebie rozumiesz ? Nie chciałem powiedzieć tego w samochodzie. Wiesz o tym. Przepraszam Ashley - tłumaczył się, a ja skierowałam się w stronę pokoju, dalej go słuchając - Ja nie chciałem, na prawdę. Ja... - przerwał na chwilę - Kocham Cię - usłyszałam tym razem za sobą, nie w telefonie. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina. Stał poważny przede mną i patrzył mi głęboko w oczy. Czułam się jakby całą mnie przeszył wzrokiem. W głowie cały czas dudniły mi dwa słowa, które powiedział.
-Kocham Cię, rozumiesz ? - powtórzył podchodząc do mnie bliżej - Kocham. Kocham całą Ciebie. - patrzyłam się na niego z otwartymi ustami. Nie wiedziałam czy dobrze słyszę. Telefon powoli zsunął się z mojej dłoni. Patrzyłam i czułam jak moje oczy powoli napełniają się łzami. W sekundzie, w której pierwsza łza spłynęła po moim poliku, Justin złapał moją twarz i przyciągając mnie do siebie pocałował mnie mocno nie chcąc puścić. Odwzajemniłam jego pocałunek, czując jak spływa ze mnie cała złość. Justin w końcu odsunął i oparł swoje czoło na moim.
-Kocham rozumiesz ?
Według Justina:
Musiałem do niej przyjść. Ten tydzień... Jak wieczność.
-No to może... pojedziemy gdzieś wieczorem ? - zaproponowałem.
-Hmm... w sumie mogę coś wcisnąć rodzicom - uśmiechnęła się Ashley - Ale gdzie ?
-Może... hmm, w sumie może trzeba jechać na jakąś imprezę się rozkręcić ?
-Ale... w co ja się ubiorę ? - uderzyła się w czoło.
-Kochanie - podszedłem do niej łapiąc jej rękę i mocno przytulając, a dziewczyna się zarumieniła na wypowiedziane przeze mnie słowo - Tobie we wszystkim ładnie. - dziewczyna po raz kolejny się zarumieniła. Puściłem ją i otworzyłem jej szafę. Było tam tyle fajnych ubrań, a ona próbowała mi wmówić, że nic nie ma ? Natychmiast wyciągnąłem bordowe jeansy, białą bluzkę w czarne serca na ramiączka, czarny sweter, a na dnie szafy znalazłem nowe air max'y.
-To Twoje ? - wskazałem na buty.
-Tak, ale ich nie noszę...
-Czemu ? Są świetne - wytrzeszczyłem na nią oczy
-Wiem, ale... chyba do mnie nie pasują. - pokręciła głową. Złapałem za buty i rzuciłem jej pod nogi.
-Nie masz wyjścia. Jeśli chcesz znaleźć się w moim samochodzie to musisz je założyć.
-Ale... Justin
-Nie ma, ale... Idź się ubierać. Pojedziemy teraz - wskazałem na łazienkę. Dziewczyna wstała i ze skrzywioną miną i ruszyła do łazienki.
-Długo jeszcze ? - krzyknąłem po jakiś dziesięciu minutach.
-Nie ! Zaraz wychodzę - odpowiedziała i... rzeczywiście to zrobiła. Wyglądała jak zawsze cudownie.
-No to idziemy ? - wstałem i złapałem ją za rękę.
-Jasne - uśmiechnęła się do mnie i delikatnie pocałowała.
Według Ashley:
Nie byłam zła na Justina. Po tym co mi powiedział miałabym być zła ? Nie mogłam.
Jechaliśmy samochodem przez miasto. Co chwila Justin informował mnie, że widzi paparazzi i chowałam się, aby nikt mnie nie zauważył. No, było zabawnie. W końcu Justin zatrzymał samochód pod wielkim klubem.
-Wow - wytrzeszczyłam oczy - Nawet nie śniłam, żeby być w takim miejscu.
-No, ale jesteś - puścił mi oko. Złapał moją rękę i weszliśmy do klubu. Było fantastycznie ! Przez chwilę staliśmy przy barze, chwilę tańczyliśmy. Justin zaprosił mnie do tańca jak puścili coś wolnego. Jednym słowem CUDNIE !
W pewnym momencie Justin spojrzał w stronę toalet i jego wyraz twarzy od razu się zmienił. Rysy twarzy się zaostrzyły, zacisnął szczękę, a jego oczy pociemniały.
-Justin co się dzieje ? - spojrzałam na niego przerażona. Scena kurde niczym w "Dangerze", chyba za dużo się naczytałam tych opowiadań.
-Nic, nic się nie dzieje - próbował wymusić uśmiech, ale mu nie wychodziło. Usiadłam na jednym z krzeseł i obserwowałam dokładnie chłopaka.
-Może... będziemy już wracać ? - zapytał i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ktoś uderzył go w plecy tak, że upadł. Chciałam do niego podbiec, ale poczułam na swoich ramionach dwie pary rąk, które przycisnęły mnie do ściany.
-JUSTIN !!! - wrzasnęłam na cały lokal, a ludzie zamarli w miejscu. Wbiłam wzrok w Justina i nie wiedziałam o co chodzi. Nagle chłopak wstał i zobaczył mnie przytrzymywaną przez dwóch facetów.
-ASHLEY !!! - ryknął ze wściekłością w oczach, lecz ten co go uderzył powalił go na podłogę.
-Proszę, proszę. Justin Bieber. Taki popularny na całym świecie, kochany przez wszystkie dziewczyny,a... - przerwał na chwilę - a jednak ma wrogów, nie zawsze zwanych "hejterami" - tu wskazał na siebie.
-Artom... - powiedział Justin chyba było to nazwisko gościa - John Artom, a kto by inny ? - spojrzał w stronę napastnika - Czy ty mi kiedyś dasz kurwa spokój ?
-Nie, kiedy jest z Tobą taka piękna pani - zaczął iść w moim kierunku.
-Nawet nie waż się jej dotknąć - wybuchnął Justin
-O no za późno - zaśmiał się po czym złapał mnie za twarz
-Kurwa chyba coś Ci powiedziałem Arton ! - chłopak podszedł do mężczyzny po czym uderzył go w twarz
-Justin... - jęknęłam - nie rób tego. On chce Cię rozzłościć i dać wszystko do mediów. Nie rób nic proszę. - Justin spojrzał w moją stronę i gdy zobaczył mój błagalny wzrok odpuścił.
-Rozegramy to kiedy indziej i inaczej Arton - parsknął w stronę mężczyzny
-Gdyby nie ta suka już dawno bym Cię zgnoił. Podziękuj jej.
Po paru minutach staliśmy już przed samochodem. Cały czas zastanawiałam się czy na prawdę tam w klubie to był ten sam Justin Bieber, którego całowałam w swoim domu, ten, który był dla mnie tak czuły.
-Co to miało być ? - zapytałam gdy znaleźliśmy się w samochodzie.
-Nic... stare sprawy, nie ważne - mruknął
-Ważne Justin, jeśli to co mówiłeś w domu to prawda, to to jest równie ważne co te słowa. - chyba złapałam jego czuły punkt, bo nic nie odpowiedział tylko ruszył. Jechaliśmy w zupełnej ciszy i to było niezręczne. Nagle Justin zatrzymał samochód pod niewielkim domkiem po czym odwrócił głowę w moją stronę. Chwilę patrzył i w końcu otworzył usta, żeby mówić.
-Zawsze jak mam doła lub chcę zostać sam, bez reporterów, fanek czy kogokolwiek, przyjeżdżam tutaj.
Patrzyłam chwilę na dom po czym chwyciłam za telefon i napisałam mamie "Zostaję na noc u Carmen, nie czekajcie, wrócę rano".
-No dobrze, to... może zostanę tutaj z Tobą ? - powiedziałam, a chłopak uśmiechnął się dając mi znak, że właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał.
-Pięknie tu - wytrzeszczyłam oczy gdy Justin otworzył drzwi do domku.
-No nie wiem - zaśmiał się - Dawno tu nie byłem. - rozejrzał się.
-Trasa... - odpowiedziałam po cichu. Chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Cieszę się, że nic Ci nie zrobili.
-Eee tam tylko parę małych siniaków - uśmiechnęłam się lekko po czym odwróciłam się i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Usłyszałam jego bicie serca i to mnie uspokoiło. Podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć,a on pocałował mnie w czoło.
-Chyba lepiej już być nie mogło - szepnął mi w ucho i lekko pocałował moją szyję.
_________________________________________________________________________________
Aww <3 Ciekawi jesteście co w 7 rozdziale ? MOże dzisiaj dodać hmm ? ^^
@fuckingch4nel
Według Ashley:
Nie odzywałam się do Justina.... długo ! Około pięć dni. Oczywiście po dotarciu do domu dostałam sms'a "Przepraszam, wiesz, że tego nie chciałem...Justin". Rzuciłam tylko telefon na łóżko i wmaszerowałam do łazienki.
W poniedziałek wstałam rano z ostrym bólem głowy. Jak zwykle o 6:30 mama podeszła do drzwi w celu obudzenia mnie, ale wyprzedziłam ją.
-Nie idę dzisiaj... źle się czuję mamo - powiedziałam przez drzwi.
-No...dobrze, ale nie siedź ciągle przed komputerem ! - krzyknęła.
-Okej, okej.
Nic mi się nie chciało. Wstałam około godziny dziesiątej i ruszyłam do łazienki. Wrzuciłam na siebie szorty i bluzkę na ramiączka, a włosy związałam do góry w kucyk. Zeszłam na dół do salonu i włączyłam telewizor.
"Justin Bieber podobno po zakończonej trasie koncertowej pojechał do swojego domu, lecz nie jest to potwierdzone, ponieważ wokalisty nikt jeszcze nie widział. Pod budynkiem zebrała się duża grupa fanek skandujących jego imię." huknęło z telewizora. Nie chciałam nawet tego słuchać i przełączyłam na program muzyczny. Bogu dzięki, nie było tam Justina. Godzinę później w pokoju rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu.
-Halo ? - odebrałam
-Ashley, to ja Justin, proszę nie rozłączaj się. Posłuchaj mnie. Od tygodnia nie dajesz znaku życia, nie wiem co się dzieje. Martwię się o Ciebie rozumiesz ? Nie chciałem powiedzieć tego w samochodzie. Wiesz o tym. Przepraszam Ashley - tłumaczył się, a ja skierowałam się w stronę pokoju, dalej go słuchając - Ja nie chciałem, na prawdę. Ja... - przerwał na chwilę - Kocham Cię - usłyszałam tym razem za sobą, nie w telefonie. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina. Stał poważny przede mną i patrzył mi głęboko w oczy. Czułam się jakby całą mnie przeszył wzrokiem. W głowie cały czas dudniły mi dwa słowa, które powiedział.
-Kocham Cię, rozumiesz ? - powtórzył podchodząc do mnie bliżej - Kocham. Kocham całą Ciebie. - patrzyłam się na niego z otwartymi ustami. Nie wiedziałam czy dobrze słyszę. Telefon powoli zsunął się z mojej dłoni. Patrzyłam i czułam jak moje oczy powoli napełniają się łzami. W sekundzie, w której pierwsza łza spłynęła po moim poliku, Justin złapał moją twarz i przyciągając mnie do siebie pocałował mnie mocno nie chcąc puścić. Odwzajemniłam jego pocałunek, czując jak spływa ze mnie cała złość. Justin w końcu odsunął i oparł swoje czoło na moim.
-Kocham rozumiesz ?
Według Justina:
Musiałem do niej przyjść. Ten tydzień... Jak wieczność.
-No to może... pojedziemy gdzieś wieczorem ? - zaproponowałem.
-Hmm... w sumie mogę coś wcisnąć rodzicom - uśmiechnęła się Ashley - Ale gdzie ?
-Może... hmm, w sumie może trzeba jechać na jakąś imprezę się rozkręcić ?
-Ale... w co ja się ubiorę ? - uderzyła się w czoło.
-Kochanie - podszedłem do niej łapiąc jej rękę i mocno przytulając, a dziewczyna się zarumieniła na wypowiedziane przeze mnie słowo - Tobie we wszystkim ładnie. - dziewczyna po raz kolejny się zarumieniła. Puściłem ją i otworzyłem jej szafę. Było tam tyle fajnych ubrań, a ona próbowała mi wmówić, że nic nie ma ? Natychmiast wyciągnąłem bordowe jeansy, białą bluzkę w czarne serca na ramiączka, czarny sweter, a na dnie szafy znalazłem nowe air max'y.
-To Twoje ? - wskazałem na buty.
-Tak, ale ich nie noszę...
-Czemu ? Są świetne - wytrzeszczyłem na nią oczy
-Wiem, ale... chyba do mnie nie pasują. - pokręciła głową. Złapałem za buty i rzuciłem jej pod nogi.
-Nie masz wyjścia. Jeśli chcesz znaleźć się w moim samochodzie to musisz je założyć.
-Ale... Justin
-Nie ma, ale... Idź się ubierać. Pojedziemy teraz - wskazałem na łazienkę. Dziewczyna wstała i ze skrzywioną miną i ruszyła do łazienki.
-Długo jeszcze ? - krzyknąłem po jakiś dziesięciu minutach.
-Nie ! Zaraz wychodzę - odpowiedziała i... rzeczywiście to zrobiła. Wyglądała jak zawsze cudownie.
-No to idziemy ? - wstałem i złapałem ją za rękę.
-Jasne - uśmiechnęła się do mnie i delikatnie pocałowała.
Według Ashley:
Nie byłam zła na Justina. Po tym co mi powiedział miałabym być zła ? Nie mogłam.
Jechaliśmy samochodem przez miasto. Co chwila Justin informował mnie, że widzi paparazzi i chowałam się, aby nikt mnie nie zauważył. No, było zabawnie. W końcu Justin zatrzymał samochód pod wielkim klubem.
-Wow - wytrzeszczyłam oczy - Nawet nie śniłam, żeby być w takim miejscu.
-No, ale jesteś - puścił mi oko. Złapał moją rękę i weszliśmy do klubu. Było fantastycznie ! Przez chwilę staliśmy przy barze, chwilę tańczyliśmy. Justin zaprosił mnie do tańca jak puścili coś wolnego. Jednym słowem CUDNIE !
W pewnym momencie Justin spojrzał w stronę toalet i jego wyraz twarzy od razu się zmienił. Rysy twarzy się zaostrzyły, zacisnął szczękę, a jego oczy pociemniały.
-Justin co się dzieje ? - spojrzałam na niego przerażona. Scena kurde niczym w "Dangerze", chyba za dużo się naczytałam tych opowiadań.
-Nic, nic się nie dzieje - próbował wymusić uśmiech, ale mu nie wychodziło. Usiadłam na jednym z krzeseł i obserwowałam dokładnie chłopaka.
-Może... będziemy już wracać ? - zapytał i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ktoś uderzył go w plecy tak, że upadł. Chciałam do niego podbiec, ale poczułam na swoich ramionach dwie pary rąk, które przycisnęły mnie do ściany.
-JUSTIN !!! - wrzasnęłam na cały lokal, a ludzie zamarli w miejscu. Wbiłam wzrok w Justina i nie wiedziałam o co chodzi. Nagle chłopak wstał i zobaczył mnie przytrzymywaną przez dwóch facetów.
-ASHLEY !!! - ryknął ze wściekłością w oczach, lecz ten co go uderzył powalił go na podłogę.
-Proszę, proszę. Justin Bieber. Taki popularny na całym świecie, kochany przez wszystkie dziewczyny,a... - przerwał na chwilę - a jednak ma wrogów, nie zawsze zwanych "hejterami" - tu wskazał na siebie.
-Artom... - powiedział Justin chyba było to nazwisko gościa - John Artom, a kto by inny ? - spojrzał w stronę napastnika - Czy ty mi kiedyś dasz kurwa spokój ?
-Nie, kiedy jest z Tobą taka piękna pani - zaczął iść w moim kierunku.
-Nawet nie waż się jej dotknąć - wybuchnął Justin
-O no za późno - zaśmiał się po czym złapał mnie za twarz
-Kurwa chyba coś Ci powiedziałem Arton ! - chłopak podszedł do mężczyzny po czym uderzył go w twarz
-Justin... - jęknęłam - nie rób tego. On chce Cię rozzłościć i dać wszystko do mediów. Nie rób nic proszę. - Justin spojrzał w moją stronę i gdy zobaczył mój błagalny wzrok odpuścił.
-Rozegramy to kiedy indziej i inaczej Arton - parsknął w stronę mężczyzny
-Gdyby nie ta suka już dawno bym Cię zgnoił. Podziękuj jej.
Po paru minutach staliśmy już przed samochodem. Cały czas zastanawiałam się czy na prawdę tam w klubie to był ten sam Justin Bieber, którego całowałam w swoim domu, ten, który był dla mnie tak czuły.
-Co to miało być ? - zapytałam gdy znaleźliśmy się w samochodzie.
-Nic... stare sprawy, nie ważne - mruknął
-Ważne Justin, jeśli to co mówiłeś w domu to prawda, to to jest równie ważne co te słowa. - chyba złapałam jego czuły punkt, bo nic nie odpowiedział tylko ruszył. Jechaliśmy w zupełnej ciszy i to było niezręczne. Nagle Justin zatrzymał samochód pod niewielkim domkiem po czym odwrócił głowę w moją stronę. Chwilę patrzył i w końcu otworzył usta, żeby mówić.
-Zawsze jak mam doła lub chcę zostać sam, bez reporterów, fanek czy kogokolwiek, przyjeżdżam tutaj.
Patrzyłam chwilę na dom po czym chwyciłam za telefon i napisałam mamie "Zostaję na noc u Carmen, nie czekajcie, wrócę rano".
-No dobrze, to... może zostanę tutaj z Tobą ? - powiedziałam, a chłopak uśmiechnął się dając mi znak, że właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał.
-Pięknie tu - wytrzeszczyłam oczy gdy Justin otworzył drzwi do domku.
-No nie wiem - zaśmiał się - Dawno tu nie byłem. - rozejrzał się.
-Trasa... - odpowiedziałam po cichu. Chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Cieszę się, że nic Ci nie zrobili.
-Eee tam tylko parę małych siniaków - uśmiechnęłam się lekko po czym odwróciłam się i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Usłyszałam jego bicie serca i to mnie uspokoiło. Podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć,a on pocałował mnie w czoło.
-Chyba lepiej już być nie mogło - szepnął mi w ucho i lekko pocałował moją szyję.
_________________________________________________________________________________
Aww <3 Ciekawi jesteście co w 7 rozdziale ? MOże dzisiaj dodać hmm ? ^^
poniedziałek, 6 maja 2013
Rozdział Piąty
Według Ashley:
Jechaliśmy samochodem. Cały czas zastanawiałam się nad tym co powiedział Justin.
-To dla mnie wystarczające, aby wiedzieć, że jesteś i będziesz moja
Gdy to usłyszałam łzy same cisnęły mi się do oczu. Patrzyłam na drogę cały czas słysząc słowa Justina. Byłam chyba już najszczęśliwszą osobą na świecie. Czego mogłam chcieć więcej ? Chłopak, którego kochałam tak na prawdę od czterech lat siedział obok mnie, prowadząc samochód i co chwila spoglądając na mnie.
-O czym myślisz ? - Justin wyrwał mnie z tych cudownych myśli.
-Aaa, takie głupoty - dalej patrzyłam na drogę.
-No mów... - odwrócił głowę w moją stronę.
-Ty lepiej patrz na drogę - zaśmiałam się, żeby zmienić nastrój, bo ten nie był dla mnie najkorzystniejszy. Justin miał jednak rozwiązanie. Po prostu zatrzymał się na poboczu..
-Co robisz ?! - zapytałam udając, że jestem zdziwiona. Justin odwrócił się w moją stronę, dosyć poważny.
-Powiesz mi co jest ?
-Nic - spuściłam głowę.
-Ej...widzę, że coś się dzieje. I nie jest to dla mnie najbardziej komfortowa sytuacja. Słuchaj, chcę abyśmy ten dzień spędzili miło... szczególnie, że zależy mi na Tobie. Znamy się tak krótko, a zrozumiałem, że cholernie mi na Tobie zależy.
Nie mogłam powstrzymać łez. Znowu, znowu, po raz drugi dzisiaj przez niego łzy ciekły mi po policzkach.
-A więc to o to chodziło ? Chodziło o to, że powiedziałem, że jesteś i będziesz moja ?
-Tak - wychrypiałam - tak, o to chodziło. Jesteś chłopakiem z moich snów rozumiesz ? Śniłam o Tobie,a teraz jadę z Tobą samochodem i słyszę to co słyszę. - łzy znowu poleciały z moich oczu. Justin dotknął mojej twarzy.
-Bo to wszystko jest prawdą. Nie rozumiem jak to się dzieje. Nie uwierzyłbym w taką historię gdybym ją usłyszał, ale teraz ona jest moim życiem. Zrozum.
-Ja - powiedziałam, dalej płacząc - ja rozumiem to, ale nie rozumiem czemu ja ? Co jest takiego we mnie ?
-Wszystko - spojrzał mi w oczy i pocałował mnie najlepiej jak potrafił. Nie odrywałam od niego swoich warg, nie mogłam. Postanowiłam, że poddam się chwili nawet jeśli mamy mało czasu. Przygryzłam lekko jego dolną wargę i poczułam jak chłopak chwyta moje uda i lekko podnosi mnie do góry. Pomogłam mu i chwilę potem już na nim siedziałam. Wzięłam jego twarz w ręce i pocałowałam go jeszcze namiętniej. Chłopak przejechał ręką po moim ramieniu.
-Ja pierdole - mruknął mi w usta. Nie chciałam się odzywać, wolałam zostać w ciszy.
Według Justina:
Już nie miałem ochoty nigdzie jechać. Chciałem zostać z Ash w tym samochodzie i pieprzyć ją ile wlezie. Pierdoliłem ten cały "pierścień czystości" w dupie go miałem tak szczerze. Ashley była tak kusząca, że nie myślałem o nim w tym momencie. Już miałem przed oczami minę mojej mamy widzącej nas, w samochodzie, ją na mnie, te pocałunki. I ja się z nią na prawdę znałem dopiero dwa dni ? Miałem wrażenie, że wieczność.
-Musimy jechać dalej - szepnąłem jej w usta.
-Nie... - mruknęła całując moją szyję - nie chcę...
-Ale jesteśmy na drodze... pojedziemy gdzieś zobaczymy - spojrzałem jej w oczy łobuzersko.
-Aaa no chyba, że tak - zeszła ze mnie uśmiechając się seksownie.
Jechałem dosyć szybko, bo dużo czasu straciliśmy już na poboczu. Co chwila czułem na sobie wzrok Ashley. Drażniłem się z nią i cały czas patrzyłem na drogę. Chciałem jechać z nią do restauracji i zjeść z nią obiad, ale stwierdziłem, że po tym co zaszło chcę ją pocałować i tylko tyle. Postanowiłem troszkę ją oszukać.
-Nosz kurwa... - krzyknąłem gwałtownie zatrzymując samochód - silnik nam się chyba zjebał. - udawałem, że jestem wkurzony.
-Słucham ?! - krzyknęła zszokowana dziewczyna - jak ja wrócę do domu?!
-O to się teraz nie martw, naprawię go no, ale nie pojedziemy tam gdzie mieliśmy. Samochód musi chwilę odpocząć - powiedziałem rozglądając się i znalazłem wzrokiem ładną polanę - może tam odpoczniemy ?
-Oh, okej, skoro samochód musi odpocząć... - uśmiechnęła się dziewczyna i złapała mnie za rękę. Uśmiechnąłem się gdy poczułem jej delikatne dłonie na swoich. Nie chciałem jej puszczać, więc jedną ręką sięgnąłem do bagażnika i wyjąłem kocyk do siedzenia.
-Wow, ale tu pięknie - powiedziała dziewczyna gdy doszliśmy na miejsce. Rozłożyłem koc, a potem stanąłem na przeciwko Ash i złapałem ją za talię po czym przyciągnąłem bliżej siebie. Dziewczyna widocznie była zadowolona tym, że chcę dokończyć to co zaszło w samochodzie. Pociągnęła delikatnie za końcówki moich włosów. Złapałem ją za uda i podniosłem lekko do góry, a ona rozumiejąc mnie bez słów oplotła mi swoje nogi w okół bioder. Lekką kucnąłem, a potem położyłem się na kocu dbając o to, aby Ashley nie spadła.
-Bądź moja, proszę - wyszeptałem
-Jestem... - odpowiedziała. Wiedziałem, że nie możemy tego zrobić, bo było za wcześnie, a ja nosiłem ten pierdolony pierścień, ale chciałem chociaż dać tyle.
-Która godzina ? - zapytała po około pięciu minutach. Zaśmiałem się, po czym spojrzałem na zegarek.
-O kurwa musimy wracać - zerwałem się.
-Zawsze wtedy kiedy jest miło - skrzywiła się.
-Obiecuję, że kiedyś to dokończymy, ale w bardziej wygodnym miejscu - puściłem jej oko. Zacząłem składać koc gdy poczułem jak przytuliła mnie mocno od tyłu. Odwróciłem się do niej, a ona pocałowała mnie w usta.
-Dziękuję - szepnęła - dziękuję, że jesteś...
-To ja dziękuję, dzięki Tobie czuję, że jestem zwykłym chłopakiem. - w tym momencie się uśmiechnęła i wtuliła się we mnie jak dziecko.
Według Ashley:
Te chwile były cudowne. I to co mówił Justin. Nie czułam się jakbym była z jednym z najsławniejszych nastolatków świata, tylko jakbym całowała się ze zwykłym chłopakiem.
-Jesteśmy na miejscu - powiedział Justin chyba niezbyt zadowolony z tego powodu - dlaczego tak krótko ? - jęknął
-Bo jestem uziemiona - zaśmiałam się po czym musnęłam jego usta - dziękuję - szepnęłam po raz tysięczny i włożyłam mu do kurtki mój numer telefonu.
-Tylko suki tak robią - powiedział Justin i miał być to chyba żart, ale mu nie wyszedł.
-Słucham ?! - spojrzałam na niego oszołomiona.
-Hej, hej żartowałem - próbował mnie pocałować.
-To Ci nie wyszło - fuknęłam i wyszłam z samochodu.
-Ashley ! - krzyknął za mną, ale ja miałam go w dupie. W tym momencie oficjalnie oświadczam, że NIENAWIDZĘ JUSTINA DREW BIEBERA.
_________________________________________________________________________________
Jak mógł ?! :o a było tak gorąco XD no oby ją przeprosił
@fuckingch4nel
Według Ashley:
Jechaliśmy samochodem. Cały czas zastanawiałam się nad tym co powiedział Justin.
-To dla mnie wystarczające, aby wiedzieć, że jesteś i będziesz moja
Gdy to usłyszałam łzy same cisnęły mi się do oczu. Patrzyłam na drogę cały czas słysząc słowa Justina. Byłam chyba już najszczęśliwszą osobą na świecie. Czego mogłam chcieć więcej ? Chłopak, którego kochałam tak na prawdę od czterech lat siedział obok mnie, prowadząc samochód i co chwila spoglądając na mnie.
-O czym myślisz ? - Justin wyrwał mnie z tych cudownych myśli.
-Aaa, takie głupoty - dalej patrzyłam na drogę.
-No mów... - odwrócił głowę w moją stronę.
-Ty lepiej patrz na drogę - zaśmiałam się, żeby zmienić nastrój, bo ten nie był dla mnie najkorzystniejszy. Justin miał jednak rozwiązanie. Po prostu zatrzymał się na poboczu..
-Co robisz ?! - zapytałam udając, że jestem zdziwiona. Justin odwrócił się w moją stronę, dosyć poważny.
-Powiesz mi co jest ?
-Nic - spuściłam głowę.
-Ej...widzę, że coś się dzieje. I nie jest to dla mnie najbardziej komfortowa sytuacja. Słuchaj, chcę abyśmy ten dzień spędzili miło... szczególnie, że zależy mi na Tobie. Znamy się tak krótko, a zrozumiałem, że cholernie mi na Tobie zależy.
Nie mogłam powstrzymać łez. Znowu, znowu, po raz drugi dzisiaj przez niego łzy ciekły mi po policzkach.
-A więc to o to chodziło ? Chodziło o to, że powiedziałem, że jesteś i będziesz moja ?
-Tak - wychrypiałam - tak, o to chodziło. Jesteś chłopakiem z moich snów rozumiesz ? Śniłam o Tobie,a teraz jadę z Tobą samochodem i słyszę to co słyszę. - łzy znowu poleciały z moich oczu. Justin dotknął mojej twarzy.
-Bo to wszystko jest prawdą. Nie rozumiem jak to się dzieje. Nie uwierzyłbym w taką historię gdybym ją usłyszał, ale teraz ona jest moim życiem. Zrozum.
-Ja - powiedziałam, dalej płacząc - ja rozumiem to, ale nie rozumiem czemu ja ? Co jest takiego we mnie ?
-Wszystko - spojrzał mi w oczy i pocałował mnie najlepiej jak potrafił. Nie odrywałam od niego swoich warg, nie mogłam. Postanowiłam, że poddam się chwili nawet jeśli mamy mało czasu. Przygryzłam lekko jego dolną wargę i poczułam jak chłopak chwyta moje uda i lekko podnosi mnie do góry. Pomogłam mu i chwilę potem już na nim siedziałam. Wzięłam jego twarz w ręce i pocałowałam go jeszcze namiętniej. Chłopak przejechał ręką po moim ramieniu.
-Ja pierdole - mruknął mi w usta. Nie chciałam się odzywać, wolałam zostać w ciszy.
Według Justina:
Już nie miałem ochoty nigdzie jechać. Chciałem zostać z Ash w tym samochodzie i pieprzyć ją ile wlezie. Pierdoliłem ten cały "pierścień czystości" w dupie go miałem tak szczerze. Ashley była tak kusząca, że nie myślałem o nim w tym momencie. Już miałem przed oczami minę mojej mamy widzącej nas, w samochodzie, ją na mnie, te pocałunki. I ja się z nią na prawdę znałem dopiero dwa dni ? Miałem wrażenie, że wieczność.
-Musimy jechać dalej - szepnąłem jej w usta.
-Nie... - mruknęła całując moją szyję - nie chcę...
-Ale jesteśmy na drodze... pojedziemy gdzieś zobaczymy - spojrzałem jej w oczy łobuzersko.
-Aaa no chyba, że tak - zeszła ze mnie uśmiechając się seksownie.
Jechałem dosyć szybko, bo dużo czasu straciliśmy już na poboczu. Co chwila czułem na sobie wzrok Ashley. Drażniłem się z nią i cały czas patrzyłem na drogę. Chciałem jechać z nią do restauracji i zjeść z nią obiad, ale stwierdziłem, że po tym co zaszło chcę ją pocałować i tylko tyle. Postanowiłem troszkę ją oszukać.
-Nosz kurwa... - krzyknąłem gwałtownie zatrzymując samochód - silnik nam się chyba zjebał. - udawałem, że jestem wkurzony.
-Słucham ?! - krzyknęła zszokowana dziewczyna - jak ja wrócę do domu?!
-O to się teraz nie martw, naprawię go no, ale nie pojedziemy tam gdzie mieliśmy. Samochód musi chwilę odpocząć - powiedziałem rozglądając się i znalazłem wzrokiem ładną polanę - może tam odpoczniemy ?
-Oh, okej, skoro samochód musi odpocząć... - uśmiechnęła się dziewczyna i złapała mnie za rękę. Uśmiechnąłem się gdy poczułem jej delikatne dłonie na swoich. Nie chciałem jej puszczać, więc jedną ręką sięgnąłem do bagażnika i wyjąłem kocyk do siedzenia.
-Wow, ale tu pięknie - powiedziała dziewczyna gdy doszliśmy na miejsce. Rozłożyłem koc, a potem stanąłem na przeciwko Ash i złapałem ją za talię po czym przyciągnąłem bliżej siebie. Dziewczyna widocznie była zadowolona tym, że chcę dokończyć to co zaszło w samochodzie. Pociągnęła delikatnie za końcówki moich włosów. Złapałem ją za uda i podniosłem lekko do góry, a ona rozumiejąc mnie bez słów oplotła mi swoje nogi w okół bioder. Lekką kucnąłem, a potem położyłem się na kocu dbając o to, aby Ashley nie spadła.
-Bądź moja, proszę - wyszeptałem
-Jestem... - odpowiedziała. Wiedziałem, że nie możemy tego zrobić, bo było za wcześnie, a ja nosiłem ten pierdolony pierścień, ale chciałem chociaż dać tyle.
-Która godzina ? - zapytała po około pięciu minutach. Zaśmiałem się, po czym spojrzałem na zegarek.
-O kurwa musimy wracać - zerwałem się.
-Zawsze wtedy kiedy jest miło - skrzywiła się.
-Obiecuję, że kiedyś to dokończymy, ale w bardziej wygodnym miejscu - puściłem jej oko. Zacząłem składać koc gdy poczułem jak przytuliła mnie mocno od tyłu. Odwróciłem się do niej, a ona pocałowała mnie w usta.
-Dziękuję - szepnęła - dziękuję, że jesteś...
-To ja dziękuję, dzięki Tobie czuję, że jestem zwykłym chłopakiem. - w tym momencie się uśmiechnęła i wtuliła się we mnie jak dziecko.
Według Ashley:
Te chwile były cudowne. I to co mówił Justin. Nie czułam się jakbym była z jednym z najsławniejszych nastolatków świata, tylko jakbym całowała się ze zwykłym chłopakiem.
-Jesteśmy na miejscu - powiedział Justin chyba niezbyt zadowolony z tego powodu - dlaczego tak krótko ? - jęknął
-Bo jestem uziemiona - zaśmiałam się po czym musnęłam jego usta - dziękuję - szepnęłam po raz tysięczny i włożyłam mu do kurtki mój numer telefonu.
-Tylko suki tak robią - powiedział Justin i miał być to chyba żart, ale mu nie wyszedł.
-Słucham ?! - spojrzałam na niego oszołomiona.
-Hej, hej żartowałem - próbował mnie pocałować.
-To Ci nie wyszło - fuknęłam i wyszłam z samochodu.
-Ashley ! - krzyknął za mną, ale ja miałam go w dupie. W tym momencie oficjalnie oświadczam, że NIENAWIDZĘ JUSTINA DREW BIEBERA.
_________________________________________________________________________________
Jak mógł ?! :o a było tak gorąco XD no oby ją przeprosił
Subskrybuj:
Posty (Atom)