środa, 1 maja 2013

Rozdział Pierwszy

   -Kurde w dupe... - powiedziałam zła. Że też akurat dzisiaj musiał być koncert Justina Biebera. Tak go kochałam, a nie miałam biletu. Za późno weszłam i wszystkie już były wykupione. Nie miałam już na nic nastroju. Czemu zawsze mi się coś takie przytrafiało. Pięknie Ashley Crow, pięknie ! Zawsze Tobie się musi coś takiego przytrafić. 
   Odeszłam od komputera i skierowałam się w stronę łazienki. Oparłam dłonie o białą umywalkę i puściłam wodę. Uniosłam głowę lekko do góry i spojrzałam w lustro. Co ujrzałam ? Zobaczyłam siedemnastoletnią szatynkę. Zobaczyłam zielone oczy i pełne usta. Zobaczyłam siebie. Lekko się ocknęłam z tego koszmaru w lustrze i umyłam twarz, zdjęłam ubrania ze szkoły i włożyłam szorty i bluzę. Włosy spięłam do góry w koka i wyszłam z łazienki.
   -Czemu masz taką minę ?- zapytała mama. Była dość natrętną osobą jeśli chodziło o sprawy uczuciowe i moje samopoczucie, ponieważ nie lubiła gdy jej odpyskowywałam, a robiłam to przeważnie ze względu na zły nastrój. Oprócz bycia natrętną, nadopiekuńczą i zarozumiałą kobietą była również kochana i bardzo pracowita. Była w zupełności stuprocentową kobietą. 
-Więc ?- zapytała znowu. Nie miałam ochoty jej odpowiadać, robiłam sobie kanapkę i miałam zamiar spędzić wieczór raczej przed komputerem. -Ashley Natalie Crow, mówię coś do Ciebie ! - krzyknęła, wyraźnie poddenerwowana moim milczeniem.
-Nic się nie stało mamo, czy mogę zrobić sobie kanapkę, czy muszę mieć do tego banana na twarzy ? - powiedziałam dosyć bezczelnym tonem, a potem zamilkłam czując, że przegięłam. 
-Ashley, proszę się wyrażać do matki.- odezwał się tym razem ojciec. Tata był normalny. Pracował jak każdy i nie wcinał się w rozmowy pomiędzy mną czy mamą. Był raczej spokojny, nic do niego nie miałam.
-Przepraszam, nic się nie stało, po prostu nie mam humoru. - odpowiedziałam grzecznie, podnosząc głowę znad blatu.
-Ale jest ku temu na pewno jakiś powód.- ciągnęła rodzicielka.
-Uuu, wszystkie bilety na Bieberka się skończyły.-do pokoju wszedł mój młodszy brat, Mike. Dwunastoletni potwór. Nic tylko mi docinał. Miałam ochotę go zamknąć w pokoju i nie wypuszczać.
-Znowu ten chłopak ? Nie możesz choć na chwilę o nim nie myśleć ? - powiedziała zdesperowana mama.
-Mamo, to mój idol, chciałam jechać na koncert i tyle. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę pokoju.
   Zawsze tacy byli. Zawsze. Nie mogłam niczego spokojnie zrobić. Postawiłam kanapki na biurku i włączyłam telewizję. Usiadłam w miękkim fotelu i ugryzłam kawałek chleba. Chwyciłam pilot i włączyłam MTV, gdzie o tej godzinie leciało "MTV Cribs". "Dzisiaj odwiedzimy dom jednego z najbogatszych nastolatków świata. Zapraszamy do Justina Biebera !" odezwał się głos w programie.
-Czy on wszędzie musi być ?!-wykrzyknęłam sfrustrowana sytuacją. Wyłączyłam telewizor i położyłam się na łóżku. Miałam już na dzisiaj dosyć Justina. Chciałam zasnąć i nie myśleć o tym, że go nie zobaczę. Pełne łez oczy w końcu zamknęłam. i usnęłam.
   
   Nadszedł dzień koncertu. Otworzyłam oczy słysząc zza drzwi drażniące "ASHLEY !!! Wiem, że dzisiaj sobota, ale nie możesz spać cały dzień !". Czy ona chociaż raz mogła dać mi pospać CHOCIAŻ DZIESIĘĆ MINUT DŁUŻEJ ? Sfrustrowana chwyciłam za telefon i odblokowałam go, aby spojrzeć na godzinę. Była 10:00, rzeczywiście spałam długo, a mama dała mi dłużej pospać. Zrzuciłam z siebie całą złość do matki i wstałam. Stałam chwilę bez ruchu, żeby się ocknąć. W końcu podeszłam do szafy i wyciągnęłam dres, bo nie miałam zamiaru nigdzie iść. W tym momencie w moim pokoju rozbrzmiał dzwonek "AS LONG AS YOU LOVE ME... WE'RE UNDER PRESSURE".
-O boże.... mogłam wyciszyć ten jebany telefon. - powiedziałam dosyć głośno.
-Maaaaaaamo ! Ash przeklina ! -usłyszałam brata. 
-Odważ się jej to powiedzieć, a ona dowie się co oglądasz w nocy ! - drażniłam się z nim, a on widocznie przestraszony krzyknął.
-Przesłyszałem się !
   W końcu mój telefon zadzwonił drugi raz i znowu usłyszałam Justina.
-Ooo matko...-jęknęłam i chwyciłam telefon- halo ? 
-No, od czego masz wypasionego iPhone'a, że nawet go nie odbierasz ? - usłyszałam głos przyjaciółki Carmen. Była kochaną osobą. Znałyśmy się całe życie. Kochałam ją.
-Sorki, Mike. - usiadłam na łóżku.
-No dobra, nie ważne. Idziemy na jakieś lody ? Zapowiada się gorący dzień !
-Okej, ale nie przechodźmy obok stadionu.
-Aaa, koncert, no spoko. Wpadnę po Ciebie o 14:00. 
-Pa, kocham. - rozłączyłam się. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam jeansy, koszulkę w moro, kurtkę i vansy, a następnie skierowałam się do łazienki. Zapowiadała się kolejna nudna sobota.

1 komentarz:

  1. jezu nie mogę się doczekać następnego <3
    masz talent do pisania kicia :*

    OdpowiedzUsuń