Według Ashley:
Nie odzywałam się do Justina.... długo ! Około pięć dni. Oczywiście po dotarciu do domu dostałam sms'a "Przepraszam, wiesz, że tego nie chciałem...Justin". Rzuciłam tylko telefon na łóżko i wmaszerowałam do łazienki.
W poniedziałek wstałam rano z ostrym bólem głowy. Jak zwykle o 6:30 mama podeszła do drzwi w celu obudzenia mnie, ale wyprzedziłam ją.
-Nie idę dzisiaj... źle się czuję mamo - powiedziałam przez drzwi.
-No...dobrze, ale nie siedź ciągle przed komputerem ! - krzyknęła.
-Okej, okej.
Nic mi się nie chciało. Wstałam około godziny dziesiątej i ruszyłam do łazienki. Wrzuciłam na siebie szorty i bluzkę na ramiączka, a włosy związałam do góry w kucyk. Zeszłam na dół do salonu i włączyłam telewizor.
"Justin Bieber podobno po zakończonej trasie koncertowej pojechał do swojego domu, lecz nie jest to potwierdzone, ponieważ wokalisty nikt jeszcze nie widział. Pod budynkiem zebrała się duża grupa fanek skandujących jego imię." huknęło z telewizora. Nie chciałam nawet tego słuchać i przełączyłam na program muzyczny. Bogu dzięki, nie było tam Justina. Godzinę później w pokoju rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu.
-Halo ? - odebrałam
-Ashley, to ja Justin, proszę nie rozłączaj się. Posłuchaj mnie. Od tygodnia nie dajesz znaku życia, nie wiem co się dzieje. Martwię się o Ciebie rozumiesz ? Nie chciałem powiedzieć tego w samochodzie. Wiesz o tym. Przepraszam Ashley - tłumaczył się, a ja skierowałam się w stronę pokoju, dalej go słuchając - Ja nie chciałem, na prawdę. Ja... - przerwał na chwilę - Kocham Cię - usłyszałam tym razem za sobą, nie w telefonie. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina. Stał poważny przede mną i patrzył mi głęboko w oczy. Czułam się jakby całą mnie przeszył wzrokiem. W głowie cały czas dudniły mi dwa słowa, które powiedział.
-Kocham Cię, rozumiesz ? - powtórzył podchodząc do mnie bliżej - Kocham. Kocham całą Ciebie. - patrzyłam się na niego z otwartymi ustami. Nie wiedziałam czy dobrze słyszę. Telefon powoli zsunął się z mojej dłoni. Patrzyłam i czułam jak moje oczy powoli napełniają się łzami. W sekundzie, w której pierwsza łza spłynęła po moim poliku, Justin złapał moją twarz i przyciągając mnie do siebie pocałował mnie mocno nie chcąc puścić. Odwzajemniłam jego pocałunek, czując jak spływa ze mnie cała złość. Justin w końcu odsunął i oparł swoje czoło na moim.
-Kocham rozumiesz ?
Według Justina:
Musiałem do niej przyjść. Ten tydzień... Jak wieczność.
-No to może... pojedziemy gdzieś wieczorem ? - zaproponowałem.
-Hmm... w sumie mogę coś wcisnąć rodzicom - uśmiechnęła się Ashley - Ale gdzie ?
-Może... hmm, w sumie może trzeba jechać na jakąś imprezę się rozkręcić ?
-Ale... w co ja się ubiorę ? - uderzyła się w czoło.
-Kochanie - podszedłem do niej łapiąc jej rękę i mocno przytulając, a dziewczyna się zarumieniła na wypowiedziane przeze mnie słowo - Tobie we wszystkim ładnie. - dziewczyna po raz kolejny się zarumieniła. Puściłem ją i otworzyłem jej szafę. Było tam tyle fajnych ubrań, a ona próbowała mi wmówić, że nic nie ma ? Natychmiast wyciągnąłem bordowe jeansy, białą bluzkę w czarne serca na ramiączka, czarny sweter, a na dnie szafy znalazłem nowe air max'y.
-To Twoje ? - wskazałem na buty.
-Tak, ale ich nie noszę...
-Czemu ? Są świetne - wytrzeszczyłem na nią oczy
-Wiem, ale... chyba do mnie nie pasują. - pokręciła głową. Złapałem za buty i rzuciłem jej pod nogi.
-Nie masz wyjścia. Jeśli chcesz znaleźć się w moim samochodzie to musisz je założyć.
-Ale... Justin
-Nie ma, ale... Idź się ubierać. Pojedziemy teraz - wskazałem na łazienkę. Dziewczyna wstała i ze skrzywioną miną i ruszyła do łazienki.
-Długo jeszcze ? - krzyknąłem po jakiś dziesięciu minutach.
-Nie ! Zaraz wychodzę - odpowiedziała i... rzeczywiście to zrobiła. Wyglądała jak zawsze cudownie.
-No to idziemy ? - wstałem i złapałem ją za rękę.
-Jasne - uśmiechnęła się do mnie i delikatnie pocałowała.
Według Ashley:
Nie byłam zła na Justina. Po tym co mi powiedział miałabym być zła ? Nie mogłam.
Jechaliśmy samochodem przez miasto. Co chwila Justin informował mnie, że widzi paparazzi i chowałam się, aby nikt mnie nie zauważył. No, było zabawnie. W końcu Justin zatrzymał samochód pod wielkim klubem.
-Wow - wytrzeszczyłam oczy - Nawet nie śniłam, żeby być w takim miejscu.
-No, ale jesteś - puścił mi oko. Złapał moją rękę i weszliśmy do klubu. Było fantastycznie ! Przez chwilę staliśmy przy barze, chwilę tańczyliśmy. Justin zaprosił mnie do tańca jak puścili coś wolnego. Jednym słowem CUDNIE !
W pewnym momencie Justin spojrzał w stronę toalet i jego wyraz twarzy od razu się zmienił. Rysy twarzy się zaostrzyły, zacisnął szczękę, a jego oczy pociemniały.
-Justin co się dzieje ? - spojrzałam na niego przerażona. Scena kurde niczym w "Dangerze", chyba za dużo się naczytałam tych opowiadań.
-Nic, nic się nie dzieje - próbował wymusić uśmiech, ale mu nie wychodziło. Usiadłam na jednym z krzeseł i obserwowałam dokładnie chłopaka.
-Może... będziemy już wracać ? - zapytał i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale ktoś uderzył go w plecy tak, że upadł. Chciałam do niego podbiec, ale poczułam na swoich ramionach dwie pary rąk, które przycisnęły mnie do ściany.
-JUSTIN !!! - wrzasnęłam na cały lokal, a ludzie zamarli w miejscu. Wbiłam wzrok w Justina i nie wiedziałam o co chodzi. Nagle chłopak wstał i zobaczył mnie przytrzymywaną przez dwóch facetów.
-ASHLEY !!! - ryknął ze wściekłością w oczach, lecz ten co go uderzył powalił go na podłogę.
-Proszę, proszę. Justin Bieber. Taki popularny na całym świecie, kochany przez wszystkie dziewczyny,a... - przerwał na chwilę - a jednak ma wrogów, nie zawsze zwanych "hejterami" - tu wskazał na siebie.
-Artom... - powiedział Justin chyba było to nazwisko gościa - John Artom, a kto by inny ? - spojrzał w stronę napastnika - Czy ty mi kiedyś dasz kurwa spokój ?
-Nie, kiedy jest z Tobą taka piękna pani - zaczął iść w moim kierunku.
-Nawet nie waż się jej dotknąć - wybuchnął Justin
-O no za późno - zaśmiał się po czym złapał mnie za twarz
-Kurwa chyba coś Ci powiedziałem Arton ! - chłopak podszedł do mężczyzny po czym uderzył go w twarz
-Justin... - jęknęłam - nie rób tego. On chce Cię rozzłościć i dać wszystko do mediów. Nie rób nic proszę. - Justin spojrzał w moją stronę i gdy zobaczył mój błagalny wzrok odpuścił.
-Rozegramy to kiedy indziej i inaczej Arton - parsknął w stronę mężczyzny
-Gdyby nie ta suka już dawno bym Cię zgnoił. Podziękuj jej.
Po paru minutach staliśmy już przed samochodem. Cały czas zastanawiałam się czy na prawdę tam w klubie to był ten sam Justin Bieber, którego całowałam w swoim domu, ten, który był dla mnie tak czuły.
-Co to miało być ? - zapytałam gdy znaleźliśmy się w samochodzie.
-Nic... stare sprawy, nie ważne - mruknął
-Ważne Justin, jeśli to co mówiłeś w domu to prawda, to to jest równie ważne co te słowa. - chyba złapałam jego czuły punkt, bo nic nie odpowiedział tylko ruszył. Jechaliśmy w zupełnej ciszy i to było niezręczne. Nagle Justin zatrzymał samochód pod niewielkim domkiem po czym odwrócił głowę w moją stronę. Chwilę patrzył i w końcu otworzył usta, żeby mówić.
-Zawsze jak mam doła lub chcę zostać sam, bez reporterów, fanek czy kogokolwiek, przyjeżdżam tutaj.
Patrzyłam chwilę na dom po czym chwyciłam za telefon i napisałam mamie "Zostaję na noc u Carmen, nie czekajcie, wrócę rano".
-No dobrze, to... może zostanę tutaj z Tobą ? - powiedziałam, a chłopak uśmiechnął się dając mi znak, że właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał.
-Pięknie tu - wytrzeszczyłam oczy gdy Justin otworzył drzwi do domku.
-No nie wiem - zaśmiał się - Dawno tu nie byłem. - rozejrzał się.
-Trasa... - odpowiedziałam po cichu. Chłopak podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Cieszę się, że nic Ci nie zrobili.
-Eee tam tylko parę małych siniaków - uśmiechnęłam się lekko po czym odwróciłam się i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Usłyszałam jego bicie serca i to mnie uspokoiło. Podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć,a on pocałował mnie w czoło.
-Chyba lepiej już być nie mogło - szepnął mi w ucho i lekko pocałował moją szyję.
_________________________________________________________________________________
Aww <3 Ciekawi jesteście co w 7 rozdziale ? MOże dzisiaj dodać hmm ? ^^
rozdział, że tak powiem zajebisty...i jak dasz radę to dodaj..<33
OdpowiedzUsuń