poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział Trzynasty

Według Justina:
   Wstałem rano, widząc, że Ashley jeszcze śpi wybrałem się do bufetu. Zamówiłem dwie kanapki i dwa soki. Wróciłem pustym jeszcze korytarzem do sali. Ashley już nie spała.
-Myślałam, że pojechałeś do domu - bawiła się końcówkami włosów.
-Jakbym mógł - zaśmiałem się i podałem jej śniadanie.
-No, mógłbyś się przespać - westchnęła.
-Nie, jak nie ma Ciebie - puściłem jej oko.
-Justin - rzuciła we mnie papierkiem od kanapki - Nie jesteśmy tu sami !
-Oj tam - wzruszyłem ramionami i zabrałem się za jedzenie kanapki.
-Dzień dobry państwu - do sali wszedł lekarz - Czas na badania kontrolne, pani Crow. Widzę, że już lepiej.
-Tak, dziękuję - uśmiechnęła się uroczo - Jest świetnie, tylko... ten gips.
-Dwa miesiące i zdejmiemy. Na pana, panie Bieber czekają reporterzy przed szpitalem - wskazał ręką na drzwi. Kiwnąłem głową i udałem się w ich stronę.
-Idzie Bieber ! - zaczęli krzyczeć i rzucili się w moją stronę.
-Jeśli chcecie wiedzieć czemu tu jestem to bądźcie cicho, bo nie będę powtarzał milion razy - stanąłem na środku, tak, żeby mnie widzieli.
-Dobra do rzeczy Bieber !
-Ashley, tak jak pewnie wiecie moja dziewczyna, miała wczoraj wypadek. Doznała skomplikowanego złamania nogi. Wyjdzie z tego. Za dwa tygodnie wrócimy do domu, tyle w sprawie - odwróciłem się i wszedłem do szpitala.
   Siedziałem u Ash, byłem przy niej na badaniach, przynosiłem jej jedzenie, rzeczy z domu. Nie chciała widzieć rodziców. Po tym co jej mama powiedziała o nas, mnie, jej. Nie chciała wracać tam za dwa tygodnie. Napisała mamie, żeby nie przychodzili za często i że jak ją wypiszą ze szpitala to pojedzie do mnie.  Pani Crow nie była zachwycona, ale stwierdziła, że Ash ma już 17 lat i może podejmować takie decyzje.
-No, dzisiaj zakończenie roku szkolnego - spojrzałem na nią. Minął tydzień odkąd Ashley wylądowała w szpitalu. Nadszedł dzień zakończenia roku szkolnego, rozdawania świadectw.
-Wiem. Lekarz nie pozwolił mi wyjść, więc Carmen wpadnie tu po zakończeniu i da mi świadectwo - próbowała się uśmiechnąć, ale widziałem, że była już zmęczona tym wiecznym leżeniem.
-Jeszcze tydzień i wyjdziesz stąd. Pojedziemy do mnie. Będzie dobrze - w tym momencie do sali wszedł lekarz.
-Dzień dobry. Mam bardzo dobrą i zaskakującą wiadomość panno Crow - uśmiechnął się do Ash.
-Na prawdę ?!
-Tak. Pani kość zrasta się zaskakująco szybko, nie potrzebne będzie noszenie gipsu dwa miesiące. Zdejmiemy go pani za około miesiąc. Potem będzie musiała pani chodzić na męczące rehabilitacje i nosić stabilizator na nodze, a no i konieczne kule.
-To nic ! Jeju, będę mogła chodzić - cieszyła się jak dziecko. Lekarz wyszedł i zostawił nas samych.
-Cieszę się skarbie - przytuliłem ją mocno.

                                                                  *tydzień później*

   Nadszedł dzień kiedy Ash miała zostać wypisana. Cieszyła się jak dziecko z nowej zabawki. Byłem taki szczęśliwy widząc ją w tym stanie.
-Rodzice podjadą czy od razu jedziemy do mnie ? - zapytałem pakując jej rzeczy do walizki.
-Mieli podjechać, żeby dać mi rzeczy - mruknęła.
-Okej, kiedy będą ?
-Mówiłam, że wychodzę około 12. Powinni zaraz być - w tym momencie do sali weszła mama Ash.
-Dzień dobry - spojrzała na mnie.
-Dzień dobry, ja to wezmę - chwyciłem torbę, którą przywiozła. Przytuliła Ash i wszyscy wyszliśmy. Ashley jechała na wózku z miejscem na nogę. Musiała tak chodzić jeszcze nie cały miesiąc. Gdy wyszliśmy od razu zaatakował nas tłum reporterów. Szybko otworzyłem drzwi samochodu, pomogłem wsiąść Ash i wrzuciłem wózek i torby do bagażnika. Odpaliłem auto i ruszyłem. Reporterom nie udało się nas dogonić.

Według Ashley:
   Dobrze, że zdecydowałam się mieszkać u Justina. Nie chciałam przez dłuższy czas rozmawiać z rodzicami. Nie po tym, co powiedzieli.
-I jak się czujesz ? - zapytał czule gdy siedziałam na kanapie w domu. Pogładziłam jego policzek i pocałowałam szyję.
-Nie kuś kochanie... - zaśmiał się gładząc moje plecy.
-A może chcę ? - mruknęłam mu w ucho. Chłopak dotknął mnie lekko nosem w polik i pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam jego pocałunek.
-Musimy poczekać jeszcze dwa tygodnie aż Ci ściągną gips - przejechał palcem po moich ustach.
-Ugh... za długo - skrzywiłam się - Jak ja wytrzymam z Tobą w ten sposób dwa tygodnie !
-Oj skarbie wytrzymamy - puścił mi oko łapiąc moje biodra - Chociaż w sumie nie wiem... Jesteś taka seksowna - przygryzł wargę.
-Cicho bądź - szturchnęłam go łokciem w bok.
-Oooo nie ! - krzyknął i przerzucił mnie przez ramię wnosząc po schodach.
-Justinie Bieberze ! Natychmiast mnie puść ! - śmiałam się klepiąc go po tyłku.
-Nie ma mowy - śmiał się kierując się w stronę sypialni. Rzucił mnie na łóżko i położył się na mnie. Próbowałam ze śmiechem się z pod niego wydostać, ale nie dał mi szansy. Po chwili spojrzał na mnie poważnie i pocałował namiętnie. Odchylił moje ręce do tyłu i zaczął całować moją szyję zdejmując mi bluzkę. Powtórzyłam jego ruch i po chwili Justin leżał na mnie bez koszulki. Przejechałam po jego torsie czując jego nierówny oddech na sobie. Po chwili zsunęłam z siebie spodnie, a Justin zrobił to samo.
-W dupie mam ten gips - przejechałam ręką po jego plecach - Nie wytrzymam już - dałam mu znak, żeby to zrobił. Chłopak zrozumiał i powoli we mnie wszedł.
-Justin - wbiłam mu palce w plecy i pocałowałam mocno.
-Kurwa Ash - wychrypiał mi w usta po czym przejechał językiem po mojej szyi. Było idealnie.

                                                              *dwa tygodnie później*
   Wstałam rano obudzona lekkimi pocałunkami składanymi na mojej szyi. Otworzyłam oczy i ujrzałam Justina uśmiechającego się w moją stronę.
-Dzień dobry skarbie - musnął seksownie moją szyję.
-Mmm, chcę więcej takich poranków - odwzajemniłam uśmiech podnosząc się z poduszki.
-Dzisiaj zdejmują Ci gips, musimy wstawać, żeby się nie spóźnić, bo już jesteśmy umówieni - również wstał i skierował się do półki z ubraniami. Wyciągnął czarny podkoszulek, spodnie w moro, bokserki i udał się do łazienki - Poczekasz chwilę ?
-Hmm, no nie wiem - spróbowałam wstać i lekko utykając podeszłam do niego.
-Kocham Cię - podniosłam głowę patrząc na niego.
-Ja Ciebie też - dotknął mojego nosa i poszedł do łazienki. Usiadłam na łóżku myśląc o tym jak bardzo go kocham. Czego mogłam chcieć więcej niż bycia z nim ? Przez te dwa tygodnie przebywaliśmy ze sobą 24/7. Budziłam się obok niego, zasypiałam obok niego.
-No to teraz ty leć się myć i jedziemy - wyszedł z łazienki przepasany ręcznikiem.
-Okeeeej - chwyciłam z szafki sukienkę i ruszyłam do łazienki.
   Przyjechaliśmy do szpitala około jedenastej. Poczekaliśmy chwilę na korytarzu gdy zza drzwi wyłoniła się pielęgniarka.
-Panna Crow do zdjęcia gipsu - uśmiechnęła się gdy wyczytała z karteczki.
-Mam pójść z Tobą - Justin spojrzał na mnie gdy wstałam i chwyciłam za kule.
-Okej - uśmiechnęłam się i poszliśmy do gabinetu.
-Dzień dobry panno Crow - uśmiechnął się lekarz - Jak się pani czuje ?
-Dobrze, szczególnie na myśl, że koniec z gipsem - uśmiechnęłam się miło i spojrzałam na Justina.
   -Jeju, nie mogę uwierzyć, że nie mam już tego cholerstwa na nodze - uśmiechałam się patrząc na nogę i stabilizator.
-Cieszę się, że ty się cieszysz - złapał mnie za bok i wyszliśmy ze szpitala. Zaatakował nas tłum paparazzich. Wsiedliśmy do samochodu i szybko pojechaliśmy do domu.
-Mmm teraz możemy spokojnie iść do sypialni - zaśmiał się gdy weszliśmy do domu i zaczął całować moją szyję.

_________________________________________________________________________________
No ten tego... fajnie :3 Sorki, że tak długo, ale nie było mnie w domu.
@fuckingch4nel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz