Rozdział Trzeci
Według Justina:
Zastanawiałem się czy nie przesadziłem biorąc Ash za biodra, ale od razu o tym zapomniałem czując jej ciepłą skórę pod moimi dłońmi. Dziewczyna lekko podskoczyła czując mój dotyk.
-No cóż... my się spieszymy - uśmiechnąłem się do OLLG i chwyciłem Ashley za rękę.
-Dziękuję za to, że mogłam z Tobą być na scenie - odwzajemniła uśmiech i powąchała bukiet kwiatów, który jej dałem na scenie - pachną pięknie, a i miło było poznać - zwróciła się do Ashley.
-Tak, Ciebie również - odpowiedziała zdenerwowana dziewczyna i przygryzła wargę. Lekko złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę garderoby.
-Poczekasz chwilę ? Szybko przebiorę się w normalne ciuchy i pojedziemy na kolację
-Jasne - uśmiechnęła się dziewczyna.
Ostrożnie odkręciłem wodę pod prysznicem i pod niego wszedłem. Pozwoliłem wodzie okryć moją spoconą skórę. Podniosłem głowę i zamknąłem oczy dając kroplom lecieć na moją twarz. Umyłem się dokładnie i wyszedłem na zimne kafelki. Nie chciałem wychodzić, ponieważ prysznic to była jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, które mnie spotykały w ciągu całego dnia, lecz przypomniałem sobie o pięknej dziewczynie, która czekała na mnie w garderobie.
-No to jestem - wysunąłem się zza drzwi i stanąłem przed dziewczyną ubrany w supry, spodnie z opuszczonym krokiem, bluzkę z Marilyn Monroe, skórzaną kurtkę i duży wisior.
-No to są rzeczywiście normalne ciuchy - powiedziała sarkastycznie, a potem spojrzała na siebie w lustrze z widocznym nie zadowoleniem.
-Ej, ej, ej wyglądasz bardzo dobrze shawty - powiedziałem, a ona się zarumieniła. - no to... idziemy ?
Według Ashley:
Byłam zaskoczona. Myślałam, że Justin będzie kazał załatwić jakiś stolik w wypasionej restauracji, a on po prostu wziął mnie na spacer i razem szukaliśmy w całym mieście.
-Ta ? - zapytał Justin śmiejąc się, ponieważ restauracja, którą wskazał wyglądała jak jakaś melina.
-Tak i do tego wielki stek i ziemniaki - prawie udusiłam się ze śmiechu.
-Ooo takie bym zjadł. Wiesz chyba już wszystkie restauracje przeszliśmy, została nam kawiarnia, z tego co widzę nazywa się...
-Valentine - dokończyłam za niego. - w sumie możemy tam iść... mają baaaaardzo dobrą kawę.
-No to nasz cel "Valentine"
Siedzieliśmy chyba aż do zamknięcia kawiarni. Z Justinem gadało mi się strasznie miło, ale robiło się już późno.
-Więc ja... - zaczęłam się jąkać
-Musisz wracaj do domu ?
-Tak... przykro mi, było na prawdę miło, ale jest już późno - zaczęłam się tłumaczyć, ale chyba słabo mi szło.
-Mieszkasz daleko ? - zapytał Justin.
-Nie, na tak daleko - uśmiechnęłam się - a co się stało ?
-Nic, chciałem Cię odprowadzić... mogę ?
-Jasne - zarumieniłam się.
Szliśmy dość długo, ale był to na prawdę przyjemny spacer. Co chwila się śmiałam. Z nim nie dało się nie śmiać. Jego urocze miny, zakłopotanie.
-No to jesteśmy - pokazałam na dom gdy doszliśmy.
-Okej, no to miło było - powiedział zakłopotany Justin - mam szansę Cię kiedykolwiek jeszcze zobaczyć ?
-Nie wiem, bo ty cały czas w trasie jesteś i tak dalej.
-No nic... trzymaj się - uśmiechnął się.
-Tak... - stałam w furtce i patrzyłam jak Justin się oddala. Miałam ochotę do niego podbiec i mocno go przytulić.
Według Justina:
Wróciłem dość późno. Na szczęście pod stadionem stał jeszcze jeden samochód, który zostawił mi Scooter. Na szybie była kartka z napisem "Klucze masz w kurtce, wracaj szybko, w samochodzie masz adres hotelu". Zaśmiałem się i sięgnąłem po kluczyki. Odpaliłem auto i ruszyłem pod wyznaczony adres.
-Co tak późno ? - przywitał mnie Scooter, zza swoich drzwi od pokoju.
-Też się cieszę, że Cię widzę Scoot ! - krzyknąłem kierując się w stronę swojego pokoju. - przepraszam, byłem z tą dziewczyną, która była w garderobie.
-Ooo no proszę.
-Zamknij się !
Tak w sumie to cieszyłem się, że poznałem Ashley. Była piękna, zabawna i urocza. Żałuję bardzo, że nie poprosiłem o jej numer telefonu.
Rano obudziły mnie głośne krzyki Belieberek "JUSTIIIIIIIIIN ! JUSTIN". Jeszcze z zamkniętymi oczami uśmiechnąłem się słysząc dziewczyny. Wstałem i podszedłem do okna. Usłyszałem tylko głośne "o mój boże wyszedł !!! jest bez koszulki !!!". Zacząłem się śmiać. Kochałem swoje fanki, były wspaniałe, ale o jednej nie mogłem przestać myśleć...
-Gdzie idziesz ? Mogę wiedzieć ? - zapytał Scooter widząc, że jestem już ubrany
-Emm, no właśnie Justin - poparł Alfredo
-Do Ashley...
Według Ashley:
Wstałam dosyć wcześnie jak na siebie. Cały czas miałam w głowie wydarzenia dnia wczorajszego. Nie mogłam uwierzyć, że byłam z Justinem. Z drugiej strony dzięki niemu zostałam uziemiona. Pięknie... Niczym Kelsey w Dangerze. Zero wyjść. I sama w domu bez komputera i telewizji. No nic, trzeba będzie przeżyć. Rodzice wyjeżdżają do znajomych razem z Mike'iem, a ja sama w domu będę siedzieć.
Około 12:30 rodzice wyszli z domu. Zamknęłam się w pokoju z paczką popcornu i dużą Colą. Po około godzinie usłyszałam pukanie w okno. Odwróciłam głowę w stronę i zobaczyłam... JUSTINA !
-Co ty tu robisz ?! - spojrzałam na niego
-Nie mogłem bez Ciebie wytrzymać - powiedział, podszedł do mnie i złączył nasze usta w pocałunku.
jestem fanką twojego opowiadania kocham Cię kicia <3
OdpowiedzUsuńa opowiadanie jest niesamowite :*
kc też <3 dzięki
Usuń